Kilka razy w życiu udało mi się coś postanowić i zrealizować. Tak w kwestiach zawodowych, jak i prywatnych. Jeszcze do niedawna mówiłem, że na 40. urodziny nauczę się niemieckiego. Czas leci, urodziny coraz bliżej i nic. W Niemczech zresztą bywam rzadko. Przypuszczam jednak, że istnieje jakiś niebiański plan dotyczący tej kwestii. Tak się poukładało, że w ubiegły weekend byłem w Zittau, a nim minie miesiąc, pojadę do Lipska uczyć się (za rządowe pieniądze), jak Niemcy radzą sobie z rewitalizacją. Niemcy chyba mnie prześladują. Chociaż to inne obrazy niż myśli prześladowcze pewnego prezesa.
Południowo-zachodni kraniec Polski to taki geograficzny dzyndzelek. W jeden dzień można zobaczyć niesamowity zamek Czocha w Leśnej (Polska), równie niesamowity zamek Frydlant (Czechy) i odwiedzić Zittau (Niemcy). W tym mieście zamku nie ma. Mają niesamowity kebab. Jest też urocza starówka i porządek, od którego bolą oczy. Obsługujący mnie w restauracji pan nie mówi po angielsku. Okazało się za to, że młody Turek sprawnie i poprawnie mówi po polsku i czesku. Był miły, jedzenie pyszne, a międzynarodowa klientela zadowolona. Europa w pigułce, tak wygląda jej codzienność. Obrazy z ekranu (nie przeczę, że prawdziwe) to tylko incydenty.
Immanuel Kant (znów ci Niemcy...) stwierdził, że "artysta polityczny w równym stopniu, co estetyczny może kierować i rządzić światem, mamiąc go wyobrażeniem w miejsce rzeczywistości (...)". W ubiegłym tygodniu dowiedziałem się od rządzącej nami grupy artystycznej, że niemieckie sympatie są czymś złym. W wolnej Europie, w XXI wieku mnie, dziecię przemian politycznych, Ślązaka, ktoś próbuje mamić w ten sposób. "Trybuna Ludu" w 1983 roku napisała tak: "Rząd polski nigdy nie wyrazi zgody na nagrodzenie Lecha Wałęsy Pokojową Nagrodą Nobla. Lech Wałęsa zawsze działał przeciwko polskim interesom, czego dowodem jest internowanie go przez siły porządku i pokoju w Polsce. Lech Wałęsa reprezentuje kapitał amerykański i powinien przyjąć obywatelstwo amerykańskie od polakożercy Ronalda Reagana".
Nasi artyści polityczni to imitatorzy, podkradający kiepskie wzorce z lat swojej młodości.
Komentarze