Jan Woś obecnie prowadzi piłkarzy Pniwka / ARC
Jan Woś obecnie prowadzi piłkarzy Pniwka / ARC

 

Jan Woś to legenda Odry Wodzisław. W jej barwach grał w III lidze i w ekstraklasie. Od kilku lat z powodzeniem próbuje swoich sił w pracy szkoleniowej.

 

Woś wszystkim kibicom kojarzy się z wodzisławskim klubem. Trzeba jednak pamiętać, że ten zawodnik z sukcesami występował też w innych klubach. Przez pewien czas bronił barw Ruchu Chorzów i Groclinu Grodzisk Wielkopolski. Zwłaszcza pobyt w ekipie Niebieskich wspomina on z dużym sentymentem.

– Gdybym w Ruchu grał przez kilka lat i utrzymywał się w takiej formie, na pewno miałbym się czym pochwalić. W pewnym momencie miałem lepsze statystyki - bramki i asysty - niż Mariusz Śrutwa. A przeprowadzka do Groclinu? Nie miałem innego wyjścia, w Ruchu nie płacili, a prezes Drzymała zapłacił za mnie Ruchowi 800 tysięcy złotych. Chłopcom z tej puli wypłacili zaległości, więc przynajmniej mieli fajne święta – mówi Jan Woś.

Legenda Odry pochodzi Pacanowa. Jednak rodzina Wosiów po urodzinach małego Janka mieszkała tam tylko rok. późniejszy piłkarz wychował się w Górkach Wielkich koło Skoczowa, a karierę piłkarską rozpoczął w Czantorii Nierodzim.

– W Górkach Wielkich nie było drużyny trampkarzy, więc codziennie szedłem pięć kilometrów przez las na trening do Nierodzimia. W obie strony dawało to dziesięć kilometrów, obojętnie czy był upał, padał deszcz czy śnieg – wspomina Woś.

Jako 16-latek trafił do Odry Wodzisław. Przeszedł z nią długą drogę od III ligi do ekstraklasy. W sezonie 1996/1997 także dzięki dobrej postawie Wosia, Odra Wodzisław zajęła trzecie miejsce w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Później Odrze nie wiodło się tak dobre, chociaż udawało się jej utrzymywać w najwyższej klasie okręgowej. W 2001 roku Jan Woś przeszedł do Ruchu Chorzów. W barwach tego zasłużonego klubu rozegrał 48 meczów ligowych i zdobył 14 bramek.

– To był najlepszy okres w mojej karierze, ponieważ byłem wtedy w najwyższej formie –- nieraz powtarza.

W przerwie zimowej sezonu 2002/2003 został kupiony przez Groclin Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski. Woś przechodził tam z nadzieją na występy w europejskich pucharach. W 2003 roku Groclin zdobył wicemistrzostwo Polski, a w następnym sezonie zachwycał kibiców w Pucharze UEFA (wyeliminował m. in. Manchester City). Woś jednak nie zrobił kariery w klubie z Wielkopolski. Rozegrał w nim zaledwie 12 meczy ligowych. Pod koniec kariery wrócił do Odry, ale nie udało się jej utrzymać w ekstraklasie, ani w I lidze. klub upadł z czym do dzisiaj Woś nie może się pogodzić.

W marcu 2011 roku Woś podpisał kontakt z czwartoligową Skrą Częstochowa, a cztery miesiące później został także trenerem tej drużyny. Sezon 2011/2012 w grupie opolsko-śląskiej trzeciej ligi był ostatnim w piłkarskiej i pierwszym w trenerskiej karierze Jana Wosia. W Częstochowie odbył się jego pożegnalny mecz w roli piłkarza, w którym wystąpiło gościnnie wielu zawodników znanych z boisk ekstraklasy. Nie zabrakło kolegów z okresu wspólnej gry w zespole Odry Wodzisław - Marcina Malinowskiego, Dariusza Dudka, Wojciecha Grzyba, Jacka Trzeciaka, Witolda Wawrzyczka czy Łukasza Surmy. U boku ojca wystąpił też Arkadiusz Woś, który chce pójść w ślady swojego taty. Później przez chwilę był trenerem Unii Racibórz i w ubiegłym roku trafił do Pniówka Pawłowice, którego z powodzeniem prowadzi na trzecioligowym froncie.

Jak z perspektywy ocenia swoją karierę?

–  Niczego nie żałuję. Czuję się spełniony jako piłkarz. W końcu jestem chłopakiem z Górek Wielkich, leżących między Skoczowem i Brenną, który trafił do ekstraklasy.Jeżeli weźmiemy pod uwagę liczbę niewykorzystanych przeze mnie dogodnych sytuacji, to uzyskałem słaby wynik strzelecki. Zwłaszcza że często grałem jako pomocnik "podwieszony" za napastnikiem. Ale nigdy nie byłem snajperem, więc nie mam z tego powodu wyrzutów. A ile bramek zdobyli w ekstraklasie piłkarze mojego pokroju, czyli Paweł Sobolewski z Korony Kielce, czy Olek Kwiek z Górnika Zabrze? Zresztą do zdobytych bramek muszę dorzucić ponad 70 asyst, więc chyba nie byłem najgorszy – mówi Woś.

Teraz w całości poświęca się pracy szkoleniowej. Latem dokonał odważnych zmian w kadrze Pniówka. Z klubem pożegnało się aż siedmiu zawodników. W ich miejsce do drużyny doszli sami młodzieżowcy (Bartosz Semeniuk z LKS Bełk i Paweł Nowak z Gwarka Ornontowice). Zaraz po zakończeniu rundy jesiennej w dwóch meczach sparingowych trener Woś wypróbował kilku kolejnych młodych graczy rekrutujących się z klubów występujących na niższych szczeblach rozgrywkowych.

– Trzeba odważnie stawiać na młodych. Przecież oni kiedyś muszą zasmakować seniorskiej piłki. III liga to świetny poziom na rozpoczęcie kariery. Mi też kiedyś jako nastolatkowi dano szansę w Odrze. Ja teraz chcę dać szansę innym – mówi szkoleniowiec Pniówka.

Komentarze

Dodaj komentarz