Żorski kościł od strony ulicy Garncarskiej / Ireneusz Stajer
Żorski kościł od strony ulicy Garncarskiej / Ireneusz Stajer

 

Obiekty sakralne w czasach średniowiecza wznosiły je wędrowne bractwa murarskie, których członkowie strzegli swojej wiedzy, więc ich dzieła kryją wiele zagadek.

 

Świątynie gotyckie, a do takich należy kościół Mariacki w Krakowie, o którym wspominałam w poprzednim odcinku tego cyklu, zawsze miały dwie wysokie wieże. Na ogół były one równej wysokości, a między nimi nad głównym wejściem umieszczano okrągłe okno w kształcie rozety. Świątynie posiadały też wysoko umieszczone ostrołukowe okna i zakończone łukiem ostrym wejścia oraz liczne kamienne lub ceglane przypory na zewnątrz budynku. Gotyckie obiekty sakralne z południa Europy miały konstrukcję bardziej wymyślną i ażurową, zaś te z terenów północnych bardziej prostą, o obronnym charakterze.

Zdarzały się oczywiście wyjątki od tej zasady, ale były niezmiernie rzadkie. Budowniczymi kościołów były bowiem w owych czasach wędrowne bractwa murarzy pochodzące głównie z Francji (kolebki gotyku), choć niektóre z nich, zwłaszcza te działające na naszym terenie, wywodziły się też z Niemiec. Już w tamtych czasach autorzy podpisywali swoje dzieła, oznaczając je tzw. gmerkiem (znak rozpoznawczy danego bractwa). Wznoszenie kościołów gotyckich trwało od kilkudziesięciu do kilkuset lat, a niektóre z nich, mimo trwających nieustannie prac, do dziś nie zostały dokończone (np. katedra w Kolonii w Niemczech) lub też wzbogacono je w elementy budowlane w innych stylach (były to głównie kaplice).

Na terenie Śląska (a także na pozostałych częściach ziem polskich) występują co najmniej dwie odmiany gotyku, tzw. polski i niemiecki różniące się nieco od siebie m. in. układem cegieł w murze. O problemach, z jakimi borykali się ówcześni budowniczowie, a było ich mnóstwo, postaram się opowiedzieć na przykładzie gotyckiego kościoła żorskiego. Budowla ta jest posadowiona niedaleko muru miejskiego, gdzie teren schodzi z niewielkiego pagórka (rynek) w stronę znajdującej się za murami fosy. Teren ten musiał być częściowo podmokły, a przez to słabszy. Twardy stały grunt, na którym można by wesprzeć konstrukcję, znajdował się bowiem dość głęboko. Czy przed rozpoczęciem samej inwestycji grunt został tam nieco wzmocniony np. warstwą kamieni, tego nie wiemy. Wiele jednak wskazuje na to, że tak nie było.

Zauważmy, że żorski kościół praktycznie nie ma lewej wieży, która według zapisków historycznych niegdyś istniała i przetrwała nawet trochę dłużej niż do końca średniowiecza. Stwarzała jednak wiele problemów. Głównym kłopotem była kapiąca z murów wieży woda. Jej wnętrze usiłowano osuszać poprzez wieszanie na ścianach grubych, płóciennych worków. Wilgoć dało się zauważyć także w innych częściach świątyni, dlatego podjęto decyzję o pokryciu jej ścian tynkiem wapiennym, który miał przyczynić się do osuszenia wnętrza. Stan taki zachował się do dnia dzisiejszego. Kościół żorski jest ewenementem na szeroką skalę, jako że wnętrz gotyckich nie tynkowano (patrz: np. kościół w Rudach koło Raciborza, a może raczej koło Rybnika, bo do drugiego miasta jest stąd znacznie bliżej niż do pierwszego).

Jak widać, lewej wieży żorskiej świątyni nie udało się niestety uratować, a na resztkach prawej posadowiono znacznie później ośmiokątny bęben, a na nim barokowy hełm ze złotym krzyżem. Żorski kościół farny był wielokrotnie odbudowywany po licznych pożarach, nie jest wykluczone, że wieża zawaliła się po którymś z nich. Obraz gotyckiej budowli uzupełnia renesansowa kaplica grobowa burmistrza Linka i jego żony Justyny. W trakcie odbudowy po drugiej wojnie światowej, w końcu której świątynia legła w gruzach, bezpowrotnie zniknęła półkolista absyda wieńcząca prezbiterium. Zastąpiono ją prostą ścianą, na której obecnie znajduje się ołtarz główny.

 

PS: Absyda – półkolista ściana zamykająca prezbiterium (nawa poprzeczna), często zdobiona rozetą lub witrażami.

Komentarze

Dodaj komentarz