Profesor Wojciech Browarny z Uniwersytetu Wrocławskiego / archiwum prywatne
Profesor Wojciech Browarny z Uniwersytetu Wrocławskiego / archiwum prywatne

Rozmowa z dr. hab. Wojciechem Browarnym, profesorem Uniwersytetu Wrocławskiego, silezjanistą

Spotyka Pan literatów i badaczy określających siebie jako Dolnoślązacy. Czy dużo jest takich deklaracji? Ilu jest Ślązaków na Dolnym Śląsku?

Trudno mówić tutaj o takiej tożsamości śląskiej, jaka występuje obecnie na Górnym Śląsku. Dolny Śląsk to raczej spektrum wielu narodowości, z ogromną przewagą polskiej, co też pokazał ostatni spis powszechny. Takich osób, które deklarują się tu tylko jako Ślązacy w sensie narodowym, jest niewiele ponad 3 tys. Spotykamy się na płaszczyźnie literackiej czy kulturalnej, a także na stronach internetowych związanych z tematyką śląską. Wrocław jest niezmiennie miejscem styku wielu tożsamości, co jest ogromnym bogactwem, ale też pewnego rodzaju przeszkodą w odczuwaniu głębszego związku z tą ziemią. Na studiach miałem kolegów, których przodkowie pochodzili nie tylko z różnych regionów przedwojennej Polski, ale także m.in. z Grecji. W tej narodowej różnorodności gubiło się kluczowe, tradycyjne poczucie tożsamości śląskiej, które przetrwało może jedynie u tzw. autochtonów, a tych, jak wiadomo, na Dolnym Śląsku pozostała jedynie garstka.

Przed 1945 rokiem, nim nastąpiły wypędzenia, było inaczej?

Nawet przed wojną ten region nie był monolitem narodowym, wręcz przeciwnie. Śląsk przez setki lat był miejscem intensywnego osadnictwa, a po licznych wojnach i epidemiach napływ ludności z innych części Europy jeszcze się nasilał. Mieszkańcy Dolnego Śląska byli Ślązakami, ale niekoniecznie rdzennymi. Identyfikowali się z księstwem, władcą, stanem społecznym, najbliższą okolicą, lecz mówili różnymi językami, należeli do różnych wspólnot wyznaniowych i grup etnicznych.
Myślę, że warto postrzegać Dolny Śląsk jako region tranzytowy, otwarty na wpływy Europy Wschodniej i Zachodniej. Również sam Wrocław był miastem otwartym, przez wieki przybywali tutaj uchodźcy i emigranci z różnych stron, uczeni, pisarze, artyści, duchowni z Polski, Czech, Prus i całej Rzeszy. Część z nich, mimo że oni lub ich rodzice urodzili się gdzie indziej, także uważała się za Ślązaków. Ojciec Angelusa Silesiusa, czyli Johannesa Schefflera, pochodził z Krakowa, a przecież wielki barokowy poeta był bez wątpienia Ślązakiem.

Czy poznał Pan Ślązaków sprzed wojny? Wypędzonych w 1945 roku z Wrocławia?

Mam bliski kontakt z kilkoma niemieckimi Ślązakami. Nazywam ich symbolicznymi przodkami. Jednym z nich jest Hans-Georg Anders, który urodził się w Sobótce, a obecnie mieszka w Westfalii. Jego ojciec pochodził z Dolnego Śląska, a rodzina matki z Górnego, z okolic Opola. "Silesian Hans", bo tak o sobie mówi, do dzisiaj jest sercem związany z krajem rodzinnym. W swoim domu urządził prywatne muzeum śląskie z książkami, pamiątkami, zdjęciami, obrazami. Niedawno zaś wydał swoje wspomnienia pod tytułem "Od Zobten do Sobótki". Gdy się spotykamy, Hans wyjaśnia mi zawiłości przedwojennego Śląska, dzielimy się informacjami i pamiątkami. Obaj uważamy się za Ślązaków.

 

Jakie są reakcje studentów czy w ogóle młodych ludzi? Lubią słuchać takich wspomnień o dawnym Śląsku?

Nie za bardzo. Hans-Georg przesiaduje w swoim muzeum sam, ponieważ jego wnuki nie czują więzi z ojczyzną dziadka. Dla młodych ludzi typowa jest reakcja niemieckich studentów, którzy niedawno przyjechali do Wrocławia. Zwiedzając miasto, stwierdzili z zaskoczeniem, że jest ono bardzo podobne do ich miast. To wszystko.

A jak Pan odczuwa swoją śląskość?

Jestem zwolennikiem indywidualnego modelu tożsamości, który nie jest regulowany odgórnie przez władze ani ideologię, ale wynika z osobistego wyboru i przywiązania do konkretnego miejsca. Śląskość jest też rodzajem łaski, jak powiedział Henryk Waniek. Albo się tej łaski w sposób kalwiński doświadcza i zauważa dokoła to, co śląskie, albo nie. Ważna jest także relacja z drugim człowiekiem, porozumienie. Bardziej czuję się Ślązakiem, gdy rozmawiam z osobą, która rozumie, co to znaczy i skąd się bierze.

Dlatego został pan członkiem Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej?

Powodów jest kilka. Po pierwsze spotkałem dzięki temu wielu pasjonatów, badaczy, dziennikarzy świetnie zorientowanych w historii Śląska. Po drugie moja rodzina mieszka na Dolnym Śląsku od 1945 roku, a zatem już od kilku pokoleń. Identyfikuję się z przeszłością i kulturą tego regionu. Jest to więź o charakterze rodzinnym, osobistym, związek z lokalną architekturą, dziełami sztuki, biograficzne zakorzenienie w krajobrazie. Był też powód praktyczny. Śląska Pracownia Regionalistyczna współpracowała z SONŚ-em, bez przeszkód łącząc badania naukowe z działalnością społeczną i kulturalną. I tak pozostaje w pewnym sensie do dziś.

A czym dokładnie zajmuje się Śląska Pracownia Regionalistyczna, którą Pan kieruje?

Powstała dwa lata temu na Uniwersytecie Wrocławskim, w Instytucie Filologii Polskiej. Po wojnie na wrocławskiej polonistyce pracowało wielu wybitnych śląskoznawców, takich jak profesorowie Tadeusz Mikulski i Bogdan Zakrzewski, którzy wychowali swoich następców. Mnie inspirowały także eseje Henryka Wańka i Andrzeja Zawady. Sama pracownia zajmuje się przede wszystkim badaniami, organizacją dyskusji oraz wydawaniem publikacji. Zapraszamy też znawców Śląska z innych ośrodków, jako pierwszy gościł u nas prof. Zbigniew Kadłubek z waszego regionu. W zeszłym roku zorganizowaliśmy spotkanie pisarzy, krytyków i badaczy literatury sudeckiej. Jej pokłosiem będzie trójjęzyczna publikacja. Współpracujemy z uniwersytetem w Dreźnie, chcemy nawiązać współpracę z sąsiednimi regionami w Republice Czeskiej i w Niemczech, z Łużycami i Saksonią. Bierzemy udział w dużym, ogólnopolskim projekcie "Nowy regionalizm w badaniach literackich". Dzięki temu możemy sprawnie współpracować z regionalistami z całego kraju.

Rozmawiała: Iza Salamon

Dr hab. Wojciech Browarny
Profesor Uniwersytetu Wrocławskiego, jest historykiem literatury nowoczesnej, krytykiem literackim, regionalistą (silezjanistą), kierownikiem Zakładu Historii Literatury Polskiej po 1918 roku, Pracowni Literatury Polskiej po 1989 roku i Śląskiej Pracowni Regionalistycznej. Urodził się w 1970 roku w Oleśnicy.





4

Komentarze

  • Stanik z Rybnika Śląsk jest i był otwarty, 27 lipca 2016 06:17Śląsk jest i był otwarty, : masz rację terytorialnie nie ma różnicy należymy razem, ale tam mieszkają ludzie o innych poglądach i charakterze tam mieszkają przesiedlenccy w wiekszosci nie z własnej woli Polacy , a na Górnym Śląsku mieszkają jeszcze autochtony Ślasacy i Śląsko-Polsko-Niemiecko - Czesko -Austiacko mieszanina i ci właśnie ludzie myślą , robią, i zachowują się inaczej niż Polacy i nie jest im po drodze z Polakami chociaż mieszkają w jednym Kraju, mentalność w myśleniu jest całkiem inna, ZB .im się należy obojętnie co i od kogo ,tego słowa nam sie NALERZY na Górnym Śląsku prawie nie znają oprócz przyjezdnych do pracy .Autochtony Śląsacy wszystkiego się dorobiali a (Przyjezdni i Repatianci od Państwa dostawali) - Mieszkania , Meble, rozłąkowe , itd. A z kolei Repatrianci po wysiedlonych Niemco-Ślązakach ich Domy mieszkania i całe majątki , i pierwszeństwa do wszystkich uczelni , bo nie potrzebowali punktów za pochodzenie itd.
  • Stanik z Rybnika Śląsk jest i był otwarty, 26 lipca 2016 21:06Śląsk jest i był otwarty, : masz rację terytorialnie nie ma różnicy należymy razem, ale tam mieszkają ludzie o innych poglądach i charakterze tam mieszkają przesiedlenccy w wiekszosci nie z własnej woli Polacy , a na Górnym Śląsku mieszkają jeszcze autochtony Ślasacy i Śląsko-Polsko-Niemiecko - Czesko -Austiacko mieszanina i ci właśnie ludzie myślą , robią, i zachowują się inaczej niż Polacy i nie jest im po drodze z Polakami chociaż mieszkają w jednym Kraju, mentalność w myśleniu jest całkiem inna, ZB .im się należy obojętnie co i od kogo ,tego słowa nam sie NALERZY na Górnym Śląsku prawie nie znają oprócz przyjezdnych do pracy .Autochtony Śląsacy wszystkiego się dorobiali a (Przyjezdni i Repatianci od Państwa dostawali) - Mieszkania , Meble, rozłąkowe , itd. A z kolei Repatrianci po wysiedlonych Niemco-Ślązakach ich Domy mieszkania i całe majątki , i pierwszeństwa do wszystkich uczelni , bo nie potrzebowali punktów za pochodzenie itd.
  • Stanik z Rybnika Śląsk jest i był otwarty, 26 lipca 2016 18:59Śląsk jest i był otwarty, : masz rację terytorialnie nie ma różnicy należymy razem, ale tam mieszkają ludzie o innych poglądach i charakterze tam mieszkają przesiedlenccy w wiekszosci nie z własnej woli Polacy , a na Górnym Śląsku mieszkają jeszcze autochtony Ślasacy i Śląsko-Polsko-Niemiecko - Czesko -Austiacko mieszanina i ci właśnie ludzie myślą , robią, i zachowują się inaczej niż Polacy i nie jest im po drodze z Polakami chociaż mieszkają w jednym Kraju, mentalność w myśleniu jest całkiem inna, ZB .im się należy obojętnie co i od kogo ,tego słowa nam sie NALERZY na Górnym Śląsku prawie nie znają oprócz przyjezdnych do pracy .Autochtony Śląsacy wszystkiego się dorobiali a (Przyjezdni i Repatianci od Państwa dostawali) - Mieszkania , Meble, rozłąkowe , itd. A z kolei Repatrianci po wysiedlonych Niemco-Ślązakach ich Domy mieszkania i całe majątki , i pierwszeństwa do wszystkich uczelni , bo nie potrzebowali punktów za pochodzenie itd.
  • Henry veto : 23 lipca 2016 00:33"z waszego regionu" Dolny i Górny Slask to nie sa przeciez jakies dwa rózne i oddzielne "regiony" !

Dodaj komentarz