Marian Janecki w klasie / Dominik Gajda
Marian Janecki w klasie / Dominik Gajda

 

Były prezydent Jastrzębia znów jest historykiem w swoim Zespole Szkół nr 6, z którego odchodził do magistratu.


Po święcie Trzech Króli były prezydent Jastrzębia Marian Janecki wrócił do pracy w szkole! Jest historykiem w Zespole Szkół nr 6, z którego był urlopowany na czas pracy w samorządzie. – Możecie zweryfikować plotki, że zostałem wiceprezesem jakiejś firmy. Wychodzę z pracy najpóźniej o godzinie 15. Żona jest bardzo zadowolona – mówi nam Marian Janecki. Ominęły go awanse zawodowe, jest nauczycielem mianowanym. Jego młodsi wiekiem koledzy mają już dłuższy staż w szkolnictwie i... wyższe stawki. – Pan prezydent podpisywał mi awans, ja mam 38 lat i jestem już nauczycielem dyplomowanym – mówi Jacek Borkowski, kolega historyk byłego prezydenta.
Marian Janecki ma 52 lata i awans dopiero będzie robił... Zarabia teraz mniej niż jeszcze kilka miesięcy temu. Ale twierdzi, że nie musiał na nowo planować rodzinnego budżetu. – Mam swój dom, jest w dobrym stanie, moja żona też pracuje, nie musimy jeździć na wakacje na Hawaje. Zarabiam mniej, ale ta praca jest zupełnie inna. Wcześniej odpowiadałem za całe miasto. Pracowało się po kilkanaście godzin dziennie, często przez siedem dni w tygodniu. Nawet jeśli w sobotę były jedno-dwa spotkania, to i tak rozbijały weekendowe plany – mówi. Pierwszą lekcję po powrocie do szkoły przeprowadził na temat miast średniowiecznych. Na ten tydzień zapowiedział już sprawdziany.
W gabinecie historyków wszystko jest nowe. Z dawnych czasów pozostała tylko grafika nad drzwiami, prezentująca plac Zamkowy w Warszawie. – Meble są inne, stoi komputer... Komputerów tu nie było. A dzisiaj zdarza się, że uczeń zamiast zeszytu ma laptopa i robi notatki z lekcji – mówi Marian Janecki. Ale zmieniła się też podstawa programowa. – W technikum historii jest mało, zaczynamy od drugiej wojny światowej, kończymy na 1995 roku. Opowiadam im o 1988 roku, o strajkach na Manifeście Lipcowym, dla nich to historie, które pamiętają ich rodzice, oni nie, bo urodzili się w latach 90. – mówi Marian Janecki. Chwali młodzież. – Jest bardziej otwarta niż kiedyś, dopytuje, jest dociekliwa, chętnie odpowiada – mówi.
Stara się mówić młodym jak najwięcej o historii Jastrzębia, bo to jego konik. – Jak przerabialiśmy temat bitwy o Anglię, opowiadałem o kapitanie pilocie Franciszku Ranoszku, który pochodził z Moszczenicy. Nie wrócił do Polski, ożenił się z asystentką premiera Sikorskiego i wyjechali do południowej Afryki, ale on bardzo często tutaj przyjeżdżał. Leciał z Pretorii do Frankfurtu, potem do Warszawy i pociągiem do Zebrzydowic. Czasem go stamtąd odbierałem. To brat Rudolfa Ranoszka, który patronuje ulicy w Moszczenicy – wspomina Marian Janecki. Ostatnio zapytał młodych o herby Boryni. I mile zdziwił się, że jeden z chłopaków je zna, a to jego kolejna pasja.
– Udało mi się odkryć dokument z 1848 roku, gdzie były pieczęcie m.in. Szerokiej, Boryni, Skrzeczkowic. Wcześniej profesor, który to zbierał, pisał, że te miejscowości nie mają herbów – opowiada Marian Janecki. Kiedy był już prezydentem, pomagał wydawać publikacje poświęcone historii Jastrzębia. Ze szkoły odchodził pod koniec lat 90. W 1998 roku został radnym, potem wiceprezydentem. Ale kilka godzin w szkole zachował, aż do 1999 roku. Wtedy poświęcił się pracy w samorządzie. – Miałem jedynie wykłady w Uniwersytecie Trzeciego Wieku czy na AGH – wspomina. 
Odchodził, kiedy szkoły podstawowe były ośmioklasowe, nie było gimnazjów. W Zespole Szkół funkcjonowały pięcioletnie technika, technikum wieczorowe, zawodówka. – Czasem w wieczorówce kończyliśmy lekcje po godzinie 20 – opowiada. Były klasy górnicze, które potem likwidowano, ale przywrócono je, kiedy Marian Janecki był prezydentem Jastrzębia. W ostatnich wyborach mu się nie udało. Nadal jednak jest prezesem Jastrzębskiej Wspólnoty. Czy kiedykolwiek wróci do samorządu? – Trudno powiedzieć, doświadczenie i wiedzę mam ˜– mówi. W zeszłym tygodniu gościł z małżonką w Karwinie na zaproszenie jej primatora.

Komentarze

Dodaj komentarz