Ratownicy z Pniówka: Stanisław Kubas, Krzysztof Pochopień, Jan Kohut, Andrzej Knapczyk i zastępowy Mirosław Serówka / Dominik Gajda
Ratownicy z Pniówka: Stanisław Kubas, Krzysztof Pochopień, Jan Kohut, Andrzej Knapczyk i zastępowy Mirosław Serówka / Dominik Gajda

Do wypadków w kopalniach dochodzi kilka, czasem nawet kilkanaście razy w roku. Rzadko jednak podczas akcji ratowniczej giną ratownicy.
– Z naszych statystyk wynika, że w przeciągu ostatnich 10 lat zginęło tylko dwóch ratowników górniczych – potwierdza Aleksandra Szatkowska-Mejer, rzecznik prasowa Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Tymczasem w kopalni Krupiński jeden z ratowników stracił życie, a drugi zaginął. Nieżyjący miał 36 lat, był żonaty, osierocił troje dzieci. W ratownictwie pracował od dziewięciu lat. Z kolei poszukiwany ma 34 lata, jest żonaty, ma dwoje dzieci. W zawodzie ratownika pracuje zaledwie 1,5 roku. – Warunki w suszeckiej kopalni są niezmiernie trudne, dlatego akcję ratowniczą prowadzimy w sposób przerywany, gdyż chcemy chronić życie ludzi – mówi Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzecznik prasowa Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Niesamowicie trudne warunki, ludzie już tego fizycznie nie wytrzymują – potwierdza jeden z ratowników.
Jerzy Krótki, dyrektor Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego w Wodzisławiu, podkreśla, że akcja potrwa do skutku, bo ratownicy zawsze szukają człowieka do końca. Odmawia jednak odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci jednego z ratowników i zaginięcia drugiego. – W takim zadymieniu, jakie tam panuje, ratownicy są pospinani. Nie wiem, czemu podczas akcji na dole zastęp pogubił swoich ludzi i szczerze mówiąc, wątpię, czy ogóle się tego dowiemy. Natomiast nie mam wątpliwości, że akcja była prowadzona słusznie w celu ratowania życia i zdrowia pięciu górników, którzy pozostali w wyrobisku. Dzięki akcji ratowniczej czterech trafiło do szpitala. Z moich informacji wynika, że ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi dyrektor Krótki.
Czy krótkie doświadczenie poszukiwanego ratownika (1,5 roku) mogło przyczynić się do zaginięcia? – Żaden z ratowników nie bierze udziału w akcji sam. Zastęp składa się pięciu osób. Zastępowym może zostać osoba z pięcioletnim stażem w ratownictwie – wyjaśnia dyrektor Krótki. Dodaje, że prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał specjalną, osiemnastoosobową komisję, która będzie wyjaśniała przyczyny zdarzenia i jego przebiegu. Może to potrwać nawet do listopada.

Czytaj też:
Dramat Krupińskiego
Ratownik, życiowy wybór
To jest służba ochotnicza

Komentarze

Dodaj komentarz