Mariensztat zalały wody kopalni Szczygłowice
Mariensztat zalały wody kopalni Szczygłowice


Ludzie, którzy opowiedzieli nam o swoim Mariensztacie, przeżyli tu wspaniałe lata. Wspominają go jako miejsce pełne uroku, swojskiego klimatu, ciche i szczęśliwe. – Tam było bardzo fajnie. Mieszkaliśmy, a właściwie rodzice mieszkali tam od 1953 roku. Odkąd pamiętam, panowała tam naprawdę rodzinna atmosfera, bo na tym osiedlu nie było anonimowości, tam wszyscy się znali. Tam zawsze było wesoło, a najweselej na „czwortym placu”. Przyjeżdżały karuzele, które ustawiano za domami. Do tańcowania służyła specjalna „tancbina”. Naprawdę to były wspaniałe, jakże inne od obecnych czasy – opowiada Antoni Grzelak, dzisiaj mieszkający z rodziną w Czuchowie.
W bloku przy ul. Kosmonautów w Knurowie mieszka Jan Bednarczyk. Na czerwonym osiedlu razem z żoną zamieszkał w 1952 roku. – Pierwsze bloki zaczęto budować już w 1951 roku i były to mieszkania dla pracowników fabryki Lignoza. Kolejne mieszkania dostawali pracownicy kopalni Knurów i Makoszowy. Całe osiedle liczyło 14 bloków, a w każdym mieszkało sześć albo osiem rodzin. Swoje mieszkanie dostaliśmy w listopadzie. Było bardzo ładne i duże. Dwa pokoje z kuchnią i łazienką miało 53 m kw. Nie było centralnego ogrzewania, tylko piece. Byliśmy bardzo szczęśliwi – wspomina pan Jan. W tym samym osiedlu co Bednarczykowie mieszka Agnieszka Fojt. To kolejna osoba mile wspominająca mariensztackie czasy. Na czerwonym osiedlu mieszkała 20 lat, od 1965 roku do 1985. Choć skorzystała na wyprowadzce, zamieniając jeden pokój z kuchnią na większe mieszkanie, sentyment do Mariensztatu pozostał. Wszyscy zgodnie twierdzą, że sprawiła to atmosfera tam panująca i przede wszystkim ludzie. Nikt nie narzekał na nudę. Chłopcy mieli swoje męskie gry w fusbal czy klipa, a dziewczynki swoje kobiece zabawy w sklep lub dom.
Rodzice i dziadkowie siadywali na ławkach przed sieniami lub na działkach pili kawę i zbierali się na klachach. Kiedy w pobliżu powstała nowa kopalnia, nie udało się powstrzymać postępującej degradacji terenów, na których stały domy czerwonego osiedla. Całą kolonię zaczęła zalewać woda. – Ludzie mieszkali tam do końca, ostatni przeprowadzali się, jak już była wysoka woda. Wywozili ich na pontonach i łódkach. Pamiętam, że był taki okres, że ci, którzy pracowali w kopalni, byli wożeni łódkami i kajakami. Tak samo dowożono też dzieci do szkoły – wspomina Grzelak.
Jego żona Jolanta opowiada, że nawet jak już ludzie przeprowadzili się do osiedli do Knurowa, Szczygłowic czy Gliwic, to często wracali na te tereny. – Wielu miało działki, których jeszcze nie zalała woda – mówi. – Strasznie nam było żal stamtąd wyjeżdżać. Jak przyszło się z roboty, człowiek poszedł na działkę, pokopało się na niej i potem kiedy popatrzył, jak wszystko rośnie, posłuchał ptaków, to było coś pięknego. Oprócz tego każdy na tej działce coś hodował – czy to króliki, czy gołębie. Tam było 61 działek. I tam toczyło się życie towarzyskie. Tego się nie da opisać. Poza tym zabawy i ta muzyka, nie taka dzika jak dzisiaj. To były rzeczywiście fajne czasy. Nikt z nas wtedy nie myślał o samochodach czy telewizorze. Ludzie umieli się bawić bez tych wynalazków.
Antonina Rosiak wprawdzie nie mieszkała na Mariensztacie, ale była prawie codziennym gościem u siostry. – Najbardziej podobało się tam mojemu synowi. Janek w każde wakacje zawsze uciekał do cioci na czerwone osiedle – wspomina pani Antonia.
Gdy nastała woda, wiele osób wyjechało z kraju. Udało się ustalić m.in., że w Niemczech mieszkają Stefania i Józef Grzelakowie. Różnie potoczyły się też losy młodszego pokolenia. Teraz mieszkają w nowoczesnych blokach, jedna osoba przebywa w Australii, a jedna w Anglii. Gdy dzisiaj odwiedzają Szczygłowice, spoglądają na jezioro, które zatopiło ich domy, działki, place. Jedynie wspomnienia ocalały.
Mają tu swój raj okoliczni wędkarze. Tylko nieliczni zdają sobie sprawę, że blisko dwie dekady temu w tej szczygłowickiej Atlantydzie tętniło życie.

6

Komentarze

  • Paweł 17 lutego 2023 19:34To zdjęcie akurat nie jest z Czerwonego Osiedla. To kotłownia z zakładów tworzyw sztucznych. Czerwone osiedle było po drugiej stronie obecnej drogi do osiedla Szczygłowice.
  • Limonka 11 lipca 2022 23:15Witam. Bardzo przenikająca historia a może ma ktoś zdjęcia tego osiedla ? Chętnie zobaczę.
  • Bobi 01 listopada 2021 19:14mieszkalem na ostapnim placu (swierczewskiego 46 )do 80 roku,Czerwone osedle to byla jedna rodzina ,niema juz takich miejsc na ziemi.czasami jak wpadne do Szczyglowic i to widze,,,,,,gdzie kiedys to osedle bylo,,,,,,,,,ach leska sie zareca.
  • Bogdan Szerląg z Gdyni Wspaniełe wspomnienia 31 grudnia 2019 12:59Pani Malgorzato, dziękuje za te wspaniałe wspomnienia. Mieszkałem w Szczygłowicach na Alei Piastów ale pamiętam "Czerwone Osiedle" i potrafię docenić wspomnienia i urok lat 60-80 tych.
  • Bogdan Szerląg z Gdyni Wspaniełe wspomnienia 31 grudnia 2019 12:56Pani Malgorzato, dziękuje za te wspaniałe wspomnienia. Mieszkałem w Szczygłowicach na Alei Piastów ale pamiętam "Czerwone Osiedle" i potrafię docenić wspomnienia i urok lat 60-80 tych.
  • Andrzej Malesza To jest smutne i przygnębiające 09 września 2017 22:48Tego już nie ma,a było tam tak klimatycznie,serce pęka,tego nikt nie zrozumie,kto tam nie był

Dodaj komentarz