20020603
20020603


Trojaczkowy serial rozpoczął się tam cztery dni wcześniej. Teraz dwie potrójne mamy są sąsiadkami, zajmują dwa sąsiednie pokoje. Odwiedzają się, rozmawiają... oczywiście o dzieciach.- Wiedzieliśmy, że urodzą się bliźniaki, taki był wynik badania USG, o trojaczkach nie było mowy, dopiero na sali porodowej okazało się, że jest ich troje. Kącik dla maluchów mamy przygotowany, ale mąż będzie musiał dokupić jeszcze jedno łóżeczko. Nie chcieliśmy wcześniej znać płci dzieci więc to, że mamy samych chłopców to dodatkowa niespodzianka. Mieliśmy przygotowane tylko dwa imiona, trzecie wybraliśmy z mężem tu na miejscu, w szpitalu - mówi szczęśliwa mama, 26-letnia Aleksandra Ajdukiewicz-Maciejończyk. Jest prawnikiem, ale pracuje w banku. Mąż Mariusz pracuje natomiast w Gliwicach, w firmie zajmującej się ceramiką sanitarną. Ślub wzięli dwa i pół roku temu. To ich pierwszy przychówek. Mieszkają w dzielnicy Paruszowiec, w domu jej rodziców.Trzej muszkieterowie urodzili się przez cesarskie cięcie, w przeciągu 10 minut, w 36 tygodniu ciąży. Pierwszy o 9.05 zameldował się na świecie Krzysiu (1,909 kg), dwie minuty później Wojtuś (1,970 kg), a po kolejnych dwóch minutach najcięższy z całej trójki Piotruś (2,260 kg).-Kiedyś takie przypadki, głównie z powodu kiepskiego wyposażenia szpitala kierowaliśmy do kliniki. Teraz nowy szpital jest dobrze wyposażony i jeśli tylko dzieci są zdrowe, nie ma komplikacji, świetnie radzimy sobie sami. - wyjaśnia Jan Rochalski, ginekolog-położnik z rybnickiego szpitala.Ze znacznego wzrostu liczby wnuków cieszą się oczywiście dziadkowie, zwłaszcza ze strony ojca, którzy dzięki trojaczkom debiutują w tej dostojnej roli.Rodzicom i im trzem pociechom życzymy dużo szczęścia.

Komentarze

Dodaj komentarz