Analogie z wielkim formatem


Po takich wyborach zawsze pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Wygrał kandydat lepszy czy tylko popularniejszy, a może ten, którego kampania wyborcza przekonała większą część wyborców. Swoją drogą mało budujące byłoby stwierdzenie, że wybory wygrał ten kandydat, którego sztab wyprodukował lepsze wyborcze teledyski. Ten z PiS-owską lodówką, z której niewidzialna ręka Platformy Obywatelskiej kradnie spożywczą zawartość, stanie się zapewne klasykiem pokazywanym adeptom sztuki prowadzenia wyborczych kampanii w telewizji. Nie dowiemy się też, jak na ostatecznym rozkładzie głosów odbiła się sprawa Wehrmachtu i Jacka Kurskiego. Czy Lech Kaczyński tego chciał, czy nie, stała się ona jednym z elementów jego kampanii wyborczej poprzedzającej prezydencką dogrywkę. Dogrywkę tę wygrał, więc i tu wnioski mogą być mało budujące. Nie chodzi już tyle o dziadka kontrkandydata, ale o fakt, że polityczny faul Kurskiego stworzył Kaczyńskiemu tak naprawdę jedyną w trakcie kampanii okazję do wykazania się zdecydowaniem, skutecznością, a nawet skłonnością do przeprosin. A tak przy okazji: słyszałem już złośliwy komentarz, według którego głośnej sprawie Wehrmachtu Donald Tusk miałby zawdzięczać swój dobry wynik na Opolszczyźnie.Osobiście martwi nieco, że nasz nowy prezydent ma coś tam do zawdzięczenia Lepperowi i jego zastępowi z Samoobrony. Jakim Lech Kaczyński będzie prezydentem, przekonamy się w przyszłości. Na razie można się skupiać na rzeczach, które nie będą miały wpływu na losy Rzeczpospolitej, ale i one wywołują wiele emocji.Jednym z pierwszych komentarzy, jaki usłyszałem od znajomych, było stwierdzenie, że oto doczekaliśmy się małego prezydenta. Ale przy odrobinie dobrej woli można doszukać się analogii łączących go z mężami stanu największego formatu. Nosi to samo imię co jeden z najbardziej znanych na świecie Polaków – Wałęsa, choć on akurat nie swoją prezydenturą zapewnił sobie miejsce w historii. Podobnie jak w przypadku prezydenta Stanów Zjednoczonych Ronalda Reagana tak i po wyborze Kaczyńskiego przypominano jego słynną filmową rolę. Reagan grał co prawda twardzieli w westernach, a nasz prezydent tylko jednego z dwóch synów marnotrawnych, którzy ukradli Księżyc, ale swój ślad w historii sztuki filmowej wespół z bratem bliźniakiem zostawił.Dla wielu rodaków bolesna zmiana nastąpi na „stanowisku” pierwszej damy. Piękną Jolantę zastąpi pani Kaczyńska, która, jak do tej pory, wyrobiła sobie u rodaków opinię domowej kury, choć akurat w przypadku tej rodziny porównanie do drobiu nie jest zbyt stosowne. Z drugiej strony przykład cichej strażniczki domowego ogniska jest jak najbardziej godny rozpowszechnienia. Najtrudniejsze zadanie czeka jak zwykle tych, którzy głosowali na przegranego. Dobrze byłoby, gdyby jakoś przekonali się do zwycięzcy i zobaczyli w nim również swojego prezydenta. W końcu by kogoś szanować, niekoniecznie trzeba się z nim zgadzać. WACŁAW TROSZKA

Komentarze

Dodaj komentarz