post image
Materiały prasowe Prof. Henryk Jaroszewicz

Pana książka, która jest już w zasadzie napisana może stanowić krok milowy w kodyfikacji języka śląskiego. Nie waham się twierdzić, że dzieło poparte warsztatem i autorytetem naukowym, wreszcie mocno przybliży nas do ostatecznego ustalenia normy śląskiego języka literackiego

Książka będzie zwieńczeniem projektu naukowego, prowadzonego przeze mnie od sześciu lat. Tematyka dotyczy zasad pisowni języka śląskiego ze słownikiem ortograficznym. To będzie pozycja około 180 – stronicowa, z bibliografią, aneksem gramatycznym oraz w formacie B 5. Jeśli porównamy ją z zasadami pisowni kaszubskiej, które wyszły jakieś 40. lat temu, nasza książka będzie około czterokrotnie większa.

Kto sfinansuje tę publikację?

Otrzymałem grant z budżetu Uniwersytetu Wrocławskiego. Książka jest mojego autorstwa, ale tak naprawdę będzie efektem pracy kilku osób. Pisząc, na bieżąco konsultowałem i zmieniałem zasady oraz konstrukcję tej książki. Rozmawiałem z między innymi Rafałem Adamusem, Mirosławem Syniawą, Stanisławem Neblikiem, Rafałem Szymą. Stworzyliśmy grupę 10 śląskich pisarzy. Każdy z nich w jakiś sposób uczestniczył w tym dziele.

Jaka była pierwotna koncepcja?

Chciałem, by norma języka śląskiego była zawężona do podłoża gwarowego gliwicko – toszeckiego. Później, pod wpływem sugestii kolegów z naszej grupy, rozszerzyliśmy obszar normatywny o Śląsk opolski oraz inne części Górnego Śląska, z pominięciem Śląska Cieszyńskiego.

To bardzo ciekawe, co Pan mówi. Dlaczego najpierw skupił Pan swoją uwagę tylko na dialekcie gliwicko – toszeckim, a jak już nastąpiło to rozszerzenie, pominięto Śląsk Cieszyński, którego mieszkańcy dumnie zwą się Cesarokami, ale jednak Ślązakami. W Republice Czeskiej istnieje nawet Kraj morawsko – śląski (Moravskoslezský kraj) ze stolicą Ostrawą.

Dlatego, że w śląskiej literaturze przeważa obecnie gliwicko – toszecki model gwarowy. Jego gramatycznej i ortograficznej postaci nie wymyśliłem sobie – ustaliłem ją na bazie analizy autorskiego, komputerowego Korpusu Literatury Śląskiej, do którego weszły 44 dzieła literackie opublikowane na Śląsku w ciągu ostatnich 20 lat. Normatywna podstawa języka śląskiego jest więc obiektywna i namacalna. Jeśli chodzi o Śląsk Cieszyńskim, to faktycznie, kodyfikując normę zostawiliśmy ten obszar nieco z boku.

Co o tym zdecydowało?

Postanowiliśmy tak z dwóch powodów. Po pierwsze, tamtejsza śląszczyzna jest dość specyficzna, najbardziej wyróżnia się na całym obszarze górnośląskim. Ponadto twórcy ze Śląska Cieszyńskiego nie byli zbytnio zainteresowani swoim udziałem w tworzeniu normy. Ja ich rozumiem, bo oni mają swój model literacki wypracowany wiele lat temu. Są zainteresowani kultywowaniem swojego „cieszyńskiego hajmatu” w szerszym, „górnośląskim hajmacie”. Szanujemy to, choć jesteśmy otwarci na poszerzanie normy. Nic jednak na siłę. Nie chcemy, by traktowano nas jako unifikatorów, którzy zabierają im tożsamość językową.

Reasumując, na jakich więc zasadach opiera się przyjęta przez Pana grupę norma?

Proponowana norma jest kontynuacją i częściową rewizją tak zwanego „ślabikorzowego szrajbōnka”, którego zasady zostały opracowane nieco ponad dekadę temu, przez zespół śląskich aktywistów jezykowych. Jak już powiedziałem, nasza norma opiera się głównie na gwarach „czarnego”, przemysłowego Górnego Śląska, ale także Śląska opolskiego. Książka w około 40 procentach będzie zawierała zasady ortograficzne, pozostała część to słownik oraz aneks gramatyczny. Sporo miejsca poświęciliśmy zasadom używania tych liter, których nie ma w polskim alfabecie. Mowa tu o pochylonym „o” (ō), nagłosowym „o” (ô), literach „õ”, „ã” które występują w miejsce dawnych samogłosek nosowych, czy o literze „ŏ” kontynuującej dawne pochylone „a”.

W śląskiej godce, zwłaszcza regionu przemysłowego zachowało się sporo germanizmów. Jak Państwo rozwiązaliście pisownię tych wyrazów?

Z tym zawsze był spory problem. Pisać np. „rychtyk”, „richtich”, „richtig” czy jeszcze inaczej. Leksyka pochodzenia niemieckiego jest dość frekwentywna w języku śląskim, więc temu problemowi poświęciliśmy dość dużo uwagi.

To będzie chyba pierwsza publikacja, tak szeroko omawiająca zasady używania w piśmie języka śląskiego?

Były już takie próby. Jakiś czas temu ukazała się „Gramatyka gwary górnośląskyj regionu katowicko – bytomskygo”, autorstwa dr. hab. Jana Drendy z Politechniki Śląskiej. Andrzej Roczniok wydał „Sztandard ślōnskij godki”. Ale to nie były opracowania o charakterze naukowym. Nasza książka zostanie opublikowana jako monografia naukowa, będzie recenzowana przez naukowców. To nie jest praca hobbistyczna.

Na jakim etapie są prace nad książka, kiedy Pana monografia trafi do druku?

Książka tak naprawdę była gotowa już w lutym, wtedy zamknąłem pierwotną wersję. Od tego czasu robię z Mirosławem Syniawą i Stanisławem Neblikiem ostatnie korekty, sprawdzamy detale. Świeżym okiem spojrzał na to niedawno Grzegorz Buchalik, znalazł parę felerów, przekonał mnie też do wrzucenia kilku regionalnych form rybnickich do normy, np. „słōżyć”, „tłōmaczyć”, bo większość pisarzy ma „tumaczyć”, „sużyć”. Książka do recenzji wydawniczych prof. Jolanty Tambor z Uniwersytetu Śląskiego i prof. Tomasza Kamuselli z University of St. Andrews w Szkocji pójdzie na dniach, najpóźniej w połowie czerwca. I jeśli recenzenci nie będą zwlekać, to książka powinna wyjść drukiem tuż po wakacjach. Będzie dostępna w ogólnopolskiej sieci księgarni oraz punktach sprzedaży wydawnictw naukowych.

O Pana najbardziej zaskakuje w pisanym języku śląskim?

Tak naprawdę to jego witalność. Pomimo wielu przeszkód oraz kłód rzucanych pod nogi śląskim pisarzom, oni niestrudzenie od kilkudziesięciu lat piszą po śląsku i tłumaczą na śląski. Jest im trudno, bo dotąd nie ustalono normy językowej. Każdy z pisarzy musi w pewnym sensie sam sobie tworzyć zasady pisowni. Ale ich twórczość jest niezwykle płodna i literacko niezwykle wartościowa. W tym roku wyszła „Pippi Långstrump” po śląsku w przekładzie Rafała Szymy. Za niedługo wyjdzie tłumaczenie książki „Kajś” Zbigniewa Rokity. Naprawdę fascynuje mnie ta żywotność śląskiego języka i literatury, mimo niesprzyjających okoliczności i polskiej polityki językowej.

Których autorów zalicza Pan do Kanonu Śląskiej Literatury?

Moim zdaniem, najwybitniejszym śląskim twórcą jest Mirosław Syniawa. Jeżeli weźmie się do ręki tom jego tłumaczeń „Dante i inksi”, gdzie możemy znaleźć Angelusa Silesiusa, Eichendorffa, Owidiusza, Horacego, Mandelsztama trudno nie zachwycić się wirtuozerią przekładu. Sam na studiach próbowałem tłumaczyć z serbskiego i chorwackiego literaturę piękną. Wiem jakie to jest trudne. Syniawa jest też zdolnym poetą. Wydał, chyba wciąż niedoceniony tomik „Cebulowŏ ksiynga umartych”. Jestem pewny, że gdyby został wydany po polsku, z pewnością zdobyłby kilka nagród literackich. Wydanie tego tomiku po śląsku ograniczyło krąg odbiorców, ale z drugiej strony motywuje do nauki śląskiego. Do śląskiego kanonu zaliczyłbym też cykl powieści o kōmisorzu Hanusiku autorstwa Marcina Melona. Dużo dobrego zrobił dla popularyzacji języka śląskiego Alojzy Lysko ze swoim cyklem powieściowym „Duchy wojny”.

W jakim kierunku pójdzie śląskie piśmiennictwo? Są widoki na jego dalszy rozwój?

Trudno to przewidzieć. W porównaniu do piśmiennictwa kaszubskiego dużo więcej ludzi pisze po śląsku. Może dlatego, że Ślązaków jest po prostu więcej. W wypadku piśmiennictwa śląskiego może cieszyć też, że dużo twórców to ludzie młodzi: 30-, 40-latkowie. Przed nimi jeszcze wiele lat twórczości. To nie jest tak, że język śląski jest domeną starców. Warto zauważyć, że jednym z jurorów śląskiego dyktanda był również trzydziestolatek, Grzegorz Buchalik z Żor. Uważam, że śląski nie będzie w defensywie. Liczę, że kiedy wyjdą zasady pisowni, o wiele łatwiej będzie wywalczyć ślaskiemy status jezyka regionalnego.

No dobrze, i co wtedy?

Będziemy śląskiego nauczali w szkołach. Biorąc pod uwagę potencjał intelektualny i ludzki Ślązaków, myślę, że śląski tak szybko się nie podda.

Zwykli ludzie nadal będą używali języka śląskiego?

Jestem przekonany, że tak. W kręgach naukowych od lat powtarza się, że dialektologia wkrótce powinna być martwa, bo w Polsce gwary i dialekty wymierają. Tymczasem one wymierają od dekad, wymierają i wciąż nie mogą wymrzeć. Przypuszczam, że ze śląskimi gwarami i językiem śląskim będzie tak samo. Bardzo ważne dla rozwoju mowy śląskiej będzie wprowadzenie jej do szkół. To w dużej mierzy wydłuży językowi śląskiemu życie i podniesie witalność. Najpierw jednak musi otrzymać status języka regionalnego.

Rozmawiał: Ireneusz Stajer

O Henryku Jaroszewiczu

Socjolingwista, serbokroatysta, polonista, autor czterech monografii i kilkudziesięciu artykułów naukowych. Bada współczesną historię języków południowosłowiańskich i zachodniosłowiańskich, zajmuje się polityką językową i ekologią językową, poświęca uwagę badawczą pograniczom gramatyki oraz frazeologii.

Urodzony w 1974 roku w Gliwicach, absolwent Technikum Kolejowego w Gliwicach (1995) oraz Uniwersytetu Opolskiego w Opolu (1999). Był asystentem, a potem adiunktem w Katedrze Slawistyki (filologia serbska i chorwacka) Uniwersytetu Opolskiego prowadzonej przez prof. Władysława Lubasia. W latach 2001-2004 pełnił funkcję lektora i wykładowcy języka polskiego na Uniwersytecie Zagrzebskim w Zagrzebiu. Obronił pracę doktorską „Nowe tendencje normatywne w standardowych językach chorwackim i serbskim (2003).

Od 2005 r. jest związany z Uniwersytetem Wrocławskim, gdzie w 2017 r. zrobił habilitację.

Ślązak z urodzenia i wyboru. Mąż, ojciec trojga dzieci. Mieszka w Legnicy.

Komentarze

  • Polak 09 czerwca 2022 18:49niemiecka propaganda, breslau zobowiązuje

Dodaj Komentarz