Kogo chronia urzednicy
Kogo chronia urzednicy


„Nowiny” już wspominały o tej sprawie. Kobieta nie myśli jednak pogodzić się z decyzją prezydenta. Nie zamierza się poddawać. Została, jak mówi, odwołana na podstawie pomówień zawartych w anonimach. Nie walczy teraz o stołek. Wcale jej na nim nie zależy. – Walczę o godność i honor oraz dorobek ponad 20-letniej pracy zawodowej – mówi Barbara Milewska. Dyrektorem „jedynki” została w 1999 roku. Stanowisko powierzono jej na trzy lata. W 2002 roku władze miasta ogłosiły konkurs, który miał wyłonić nowego dyrektora szkoły. Jedynym kandydatem, który przystąpił do konkursu, była Barbara Milewska. Komisja konkursowa nie miała zastrzeżeń do jej dotychczasowej pracy, a prezydent zatwierdził wybór na pięcioletnią kadencję. Nic nie wskazywało na to, że rok później nauczyciele zbuntują się przeciwko swojej szefowej. Tym bardziej że Milewska cieszyła się dobrą opinią zarówno w oczach przedstawicieli władz samorządowych, jak i Śląskiego Kuratorium Oświaty.Jeszcze w 2002 roku otrzymała nagrodę prezydenta miasta „za trudną i odpowiedzialną pracę, za zaangażowanie na rzecz zmian prowadzących do urzeczywistniania prawdziwej autonomii szkoły”. Było to jej drugie tego typu wyróżnienie. Pierwsze otrzymała dwa lata wcześniej. Przed przystąpieniem do konkursu wystąpiła do rybnickiej delegatury Kuratorium Oświaty o wydanie tzw. kart oceny pracy. Otrzymała wówczas najwyższą notę z możliwych do przyznania dyrektorowi placówki oświatowej. Czytamy w niej m.in.: „Pani Barbara Milewska jest osobą zdyscyplinowaną, wymagającą wobec siebie i swoich pracowników. (...) Tworzy klimat i warunki do zespołowego działania oraz rozwoju zawodowego nauczycieli. Politykę kadrową prowadzi zgodnie z wymaganiami stawianymi pracownikom oświaty, co zapewnia placówce zatrudnienie kadry zgodnie z kwalifikacjami o wysokich kompetencjach zawodowych. (...) Na szczególne uznanie zasługuje zaangażowanie pani dyrektor oraz dbałość o stworzenie placówki świadczącej wysoką jakość pracy, przyjaznej dziecku, rodzicom i nauczycielom”.Nic dziwnego, że przy takich referencjach komisja konkursowa nie miała dużo pracy. Dwa lata później to samo Kuratorium Oświaty, które wydało tę opinię, zajęło pozytywne stanowisko w sprawie zamiaru odwołania Barbary Milewskiej ze stanowiska dyrektora „jedynki”. W kwietniu 2003 roku zakończyło się badanie tzw. jakości edukacji w Szkole Podstawowej nr 1. Obszerny raport powstał na podstawie ankiet przeprowadzonych wśród uczniów, nauczycieli i rodziców. Wyniki te podtrzymały dobry obraz placówki. 100 proc. rodziców stwierdziło, że jedynka stwarza warunki, by ich dzieci odniosły sukces. Również większość nauczycieli wskazywało, że w radzie pedagogicznej „panują otwarte stosunki”, a oni sami mają wpływ na to, co dzieje się w szkole. 79 proc. pedagogów uznało, iż otrzymują wszystkie informacje na temat szkoły, które powinny do nich dotrzeć. Bomba wybuchła jesienią 2003 roku. 19 listopada Barbara Milewska otrzymała pismo od wiceprezydenta Franciszka Piksy, który poprosił ją o zwołanie dziewięć dni później (na 28 listopada) posiedzenia rady pedagogicznej.Przedmiotem jej obrad miały być „sprawy wewnątrzszkolne”. Wiceprezydent nie przybył na zebranie. Z urzędu miasta przyjechali jedynie przedstawiciele wydziału edukacji. Naczelnik Elfryda Bielaszka odczytała pisma, jakie wpłynęły kilka dni wcześniej do magistratu. Były to postulaty nauczycieli i przedstawicieli rodziców uczniów „jedynki” dotyczące odwołania Barbary Milewskiej ze stanowiska dyrektorki. Listy zarzutów były długie. Nauczyciele zarzucili swojej przełożonej zastraszanie zwolnieniami dyscyplinarnymi, obcinanie pensji, ingerowanie w ich życie prywatne itp. Rodzice złożyli dwa pisma. W jednym domagali się usunięcia Milewskiej ze stanowiska dyrektora, a w drugim pozbawienia jej prawa do nauczania informatyki. Powoływali się na brak możliwości współpracy z obecną dyrektor, zastraszanie dzieci, nieobiektywne ocenianie. Milewska mówi, że był to dla niej szok. W ciągu tych kilku minut poczuła się tak, jakby świat zwalił jej się na głowę. Nie była w stanie odnieść się do wszystkich przytoczonych zarzutów. Nie udostępniono jej zresztą tej listy. – Musiałam odpowiadać z pamięci. Po moich wyjaśnieniach doszło do głosowania nad wotum nieufności – mówi była już dyrektorka „jedynki”.Na 19 nauczycieli obecnych na posiedzeniu rady pedagogicznej 17 opowiedziało się przeciwko swojej szefowej. Kilka dni później Milewska przyniosła do szkoły zwolnienie lekarskie. Mówi, że nie mogła spać po nocach. Była skrajnie wyczerpana. – Nie dano mi żadnej szansy obrony na wręcz absurdalne zarzuty – wspomina. Na L-4 przebywała do maja 2004 roku. Później poprosiła prezydenta o urlop zdrowotny. W tym czasie próbowała dotrzeć do pism, na podstawie których wszczęto procedurę jej odwołania. Okazało się, że nie jest to takie proste. Dopiero po kilku wizytach w wydziale edukacji otrzymała kserokopie listy zarzutów wysuwanych wobec niej przez nauczycieli i rodziców. Na tych pismach nie było jednak żadnych podpisów! Kiedy dyrektorka wystąpiła z oficjalnym pismem o udostępnienie listy podpisów pod wnioskami o jej odwołanie, otrzymała negatywną odpowiedź. Wiceprezydent Piksa powołał się na ustawę o ochronie danych osobowych. Kiedy skierowała sprawę do sądu pracy, jej pozew został odrzucony. Temida uznała, że negatywna odpowiedź magistratu nie jest decyzją administracyjną.Drugi raz Milewska wystąpiła o odpisy pism z listopada 2003 roku już za pośrednictwem adwokata. Najpierw prezydent Marian Janecki poprosił o przesunięcie terminu wydania decyzji w sprawie udostępnienia odpisów z powodu konieczności zapoznania się z przepisami ustawy o ochronie danych osobowych. Następnie negatywnie zaopiniował wniosek pełnomocnika byłej dyrektorki. Tymczasem te pisma, jak podkreśla była szefowa „jedynki”, mają charakter otwarty, a jej chyba przysługuje prawo poznania nazwisk osób, które stawiają jej konkretne zarzuty. – Chcę skierować przeciwko nim sprawę do sądu. Nie rozumiem, dlaczego robi się przede mną tajemnice. Kogo i dlaczego chroni prezydent? – pyta Barbara Milewska. 2 czerwca tego roku prezydent Marian Janecki odwołał ją ze stanowiska dyrektora SP nr 1. W uzasadnieniu decyzji napisał m.in., że stosowała wobec nauczycieli niedopuszczalne metody charakterystyczne dla mobbingu.Wypada przypomnieć, że kilka miesięcy wcześniej odpowiadając pracownikom miejskiego ośrodka kultury, którzy domagali się odwołania dyrektor Marioli Gardyańczyk, uznał, że nie jest kompetentny do oceny, czy doszło do mobbingu. Jego zdaniem od tego jest sąd. W przypadku zarzutów stawianych Milewskiej nie miał jednak takich wątpliwości. Wszystko wskazuje na to, że sprawa w najbliższym czasie trafi do sądu. W pierwszej kolejności Barbara Milewska będzie domagała się wydania odpisów pism, na podstawie których została odwołana. Później zamierza wytoczyć procesy osobom, które posługując się pomówieniami, doprowadziły ją na skraj psychicznego wyczerpania.
Tekst i zdjęcia: ARKADIUSZ KUTA
2

Komentarze

  • Bernadeta U. Nowak Historia się powtórzyła w Piekarach Śląskich 30 kwietnia 2011 12:10Nazywam się Bernadeta Urszula Nowak od 1 września 1999 sprawowałam obowiązki dyrektora Miejskiego Gimnazjum nr 4 w Piekarach Śląskich. do 18 marca 2011 roku, gdy zostałam dyscyplinarnie odwołana ze stanowiska dyrektora szkoły w 36 godzin po dokonanej przez Kuratorium Oświaty Ewaluacji w obszarze PROCESY, gdzie kierowana przeze mnie szkoła otrzymywała 5 razy notę B, czyli WYSOKI STOPIEŃ SPEŁNIANIA WYMOGU oraz literę A - dla mnie obszarze innowacje i eksperymenty ( mama na koncie 5 innowacji pedagogicznych wpisanych na listę Śląskiego Kuratora Oświaty w Katowicach). W mojej sprawie nie podjęto UCHWAŁY o moim odwołaniu! Komisja powołana przez prezydenta nie umożliwiła mi żadnego spotkania z nią w celu udzielenia wyjaśnień. Wojewoda Śląski unieważnił Zarządzenie prezydenta miasta Piekary Ślaskie o powołaniu Komisji ws. mojego odwołania , a ponadto 22 kwietnia rozstrzygnięcie nadzorcze w sprawie nieważności odwołania ze stanowiska dyrektora. Jestem w zawieszeniu - dla Wojewody dyrektor placówki - dla prezydenta - materiał, którego do tej pory nie zniszczył i nie pokonał. A wszystko w cieniu Bazyliki NMP w Piekarach Śląskich.
  • jolka Wspołczuję kobiecie, widocznie komuś bardzo zależało 26 sierpnia 2010 09:45na usunięciu jej ze stanowiska... jeśli jest niewinna powinna walczyć!!! powodzenia

Dodaj komentarz