Dominika Maćkowska-Gil przy muralu  / Adrian Karpeta
Dominika Maćkowska-Gil przy muralu / Adrian Karpeta



Jest Pani pierwszą rybniczanką, która pozwała miasto za smog. Skąd taki pomysł?

Kiedy w 2017 roku zamieszkałam w bloku na ulicy Hetmańskiej w Rybniku-Niedobczycach, rozpoczęła się prawdziwa gehenna - cierpienie fizyczne i psychiczne. Trzy bloki należące do wspólnoty mają centralne ogrzewanie, jest kotłownia, a dookoła są domki prywatne, które kopcą naokrągło, przez cały rok, nawet latem, bo ludzie grzeją sobie w ten sposób wodę. Przez trzy lata nie byłam w stanie otworzyć okna, wywietrzyć mieszkania. Musiałam uszczelniać okna i drzwi, bo smród, przy największych stężeniach zanieczyszczenia, wdzierał się do środka. W mieszkaniu było szaro, ja się tam prawie udusiłam.

Czarę goryczy przelała pandemia i czas, kiedy siedzieliśmy zamknięci w domach...

Tak, wtedy nie mogliśmy wyjść z domów, mieszkań, pojechać gdzieś, a kopciuchy jeszcze bardziej zaczęły kopcić, bo wszyscy byli w domach... Przez pół roku męczył mnie kaszel. To wszystko zmusiło mnie do przeprowadzki w czerwcu.



Gdzie Pani uciekła?

Na razie zamieszkałam u córki, też w Niedobczycach, ale tam jest trochę przyjemniej. Ale moim marzeniem jest, żeby wyprowadzić się z Rybnika i zamieszkać w jakimś zielonym miejscu. Niestety, nie jest to proste, na przeszkodzie stoją finanse.



No właśnie, skoro o pieniądzach mowa. Żąda Pani od miasta zadośćuczynienia w wysokości 50 tysięcy złotych. Na przeprowadzkę to za mało...

Trudno ocenić, ile warte jest zdrowie, więc to raczej symboliczna kwota. Gdybym wygrała, w co szczerze wątpię, przeznaczyłabym te pieniądze na pobyty w sanatoriach, na regenerację, jakieś wyjazdy na Mazury... Na odbudowę zdrowia. Mam problemy z układem oddechowym, to się pogłębia. Ostatnio lekarz zasugerował, że to może być już przewlekła obturacyjna choroba płuc. Badania pokazują, że takie powietrze wpływa na nas tak jakbyśmy wypalili kilkanaście papierosów dziennie. Ja rzuciłam palenie 20 lat temu, dziś zastanawiam się: po co? Czy jestem przez to zdrowsza? Nie czuję tego.

Ma Pani dzieci, czy powietrze również odbiło się na ich zdrowiu?

Dzieci są już w tej chwili dorosłe, ale od urodzenia miały alergie, córka ma zdiagnozowaną astmę.

Do tej pory w sprawie smogu pozywano państwo, a Pani zdecydowała się iść do sądu z miastem.

Tak, bo każdy ma coś za uszami. Wiem, że główna wina leży po stronie rządzących w Warszawie, ale gmina też ma swoje podwórko do zagospodarowania. Mówimy o wieloletnich zaniedbaniach, tak naprawdę od przełomu 1989 roku. Później weszliśmy do Unii i pojawiły się nowe możliwości finansowe... To w sumie kilkadziesiąt lat, a niewiele się zmieniło. Poza tym, że mamy więcej dróg, więcej rond, więcej samochodów. Prześledziłam budżety Rybnika z ostatnich lat i zarzucam gminie, że przeznacza prawie połowę pieniędzy na infrastrukturę. Uważam, że w Rybniku zdrowie i świeże powietrze nie jest priorytetem. Nie ma nawet tablic, informujących o stanie powietrza.

Zarzuca Pani też miastu, że wspiera kulturę fizyczną w smogu.

Właśnie, paradoksalnie dużo pieniędzy idzie na sport i rekreację, kulturę fizyczną. Dla mnie to wspieranie uprawiania sportu i rekreacji w zanieczyszczonym powietrzu. Gmina przeznacza coraz więcej na budowę orlików, ścieżek rowerowych, siłowni na świeżym powietrzu, tylko gdzie to świeże powietrze? Gmina de facto namawia dzieci, młodzież, dorosłych do korzystania z tej infrastruktury, a przecież w mieście tak naprawdę przez cały rok są wysokie stężenia zanieczyszczeń!


Od pierwszej rozprawy sądowej, która odbyła się w zeszłym tygodniu, wylało się na Panią morze hejtu. Czy to nie zniechęca?

99 procent komentarzy jest negatywnych. W ogóle nie jestem tym zaskoczona. Od lat śledzę tę sytuację związaną ze smogiem, czytam opinie mieszkańców. Dziwię się i boli mnie, że ludzie są przeciwni walce o czyste powietrze, nie chcą zakazu palenia węglem. Domyślam się, że to ludzie, którzy mają deputaty węglowe, więc oni walczą o to, w przeciwnym razie będą musieli płacić za prąd, za gaz itp. Chociaż to ja ich nawet rozumiem, może ja na ich miejscu tak samo bym się zachowywała?

Wiem, że próbowała Pani rozmawiać z sąsiadami, którzy kopcą...

Tak, kiedy zapytałam jednego z nich, jak długo jeszcze ma zamiar truć wszystkich dookoła, odpowiedział: a co ja na to mogę poradzić? Inny pan powiedział, że go obrażam. Jedna pani, siedząca w kotłowni z dziećmi i dorzucająca do pieca przy temperaturze powietrza 25 stopni, niemal się na mnie rzuciła. Takie są reakcje. A straż miejska mówi, że nie może interweniować częściej niż raz na trzy miesiące, bo ludzie oskarżają ich o nękanie. Koło się zamyka.

Na koniec proszę powiedzieć, czym zajmuje się zawodowo rybniczanka, która pozwała gminę za smog?

Skończyłam szkołę medyczną, pracuję z osobami chorymi, niepełnosprawnymi. Zależy mi na zdrowiu, bo planuję długie życie, chciałabym się nacieszyć emeryturą. Tego samego pragnę dla moich dzieci, przyszłych wnuków i prawnuków.

Rozmawiał: Adrian Karpeta

 

Komentarze

Dodaj komentarz