Elżbieta Słoń podczas protestu przed sejmem w Warszawie / Archiwum rodzinne
Elżbieta Słoń podczas protestu przed sejmem w Warszawie / Archiwum rodzinne


Ireneusz Stajer


Niczego nie żałuję. No może tego, że zdjęłam habit zakonnicy. Ale wtedy nie byłabym tam, gdzie byłam potem – oznajmia Elżbieta Słoń, redaktorka i kolporterka podziemnych pism, członek sztabu wspomagającego antyrządowe protesty w latach 80. ubiegłego wieku. Podczas robotniczych strajków Jastrzębie zapisało się „złotymi zgłoskami”, to tu 3 września 1980 roku sygnowano jedno z trzech porozumień, które prowadziło do wolnej i suwerennej Polski. - Opatrzność pozwoliła mi aktywnie uczestniczyć w tych wielkich wydarzeniach, z czego jestem dumna – przyznaje.

Zanim trafiła do „Encyklopedii Solidarności”, swoim życiem mogłaby obdzielić kilka osób. Jak wielu jastrzębian pochodzi z centralnej Polski. Urodziła się w Rudkach koło Kielc. W 1972 r., w przyjechała z rodzicami na Śląsk. Maturę zrobiła już w jastrzębskim I LO.

Miała być aktorką

- Chciałam zostać aktorką. Po trzeciej klasie liceum zaliczyłam nawet miesięczny kurs przygotowawczy w Krakowie przy Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej.

Mama powiedziała jednak: „pójdziesz w moje ślady, zostaniesz ekonomistką” i tak ukończyłam policealne studium na kierunku „statystyka” - opowiada pani Ela.

Przepracowała dwa lata w Miejskim Zespole Ekonomiczno – Administracyjnym. - Wtedy w pełni obudziła się we mnie myśl, która chodziła za mną już od szkoły podstawowej, o pójściu do zakonu – zaznacza.

Śluby zakonne

3 września 1978 roku przekroczyła mury klasztoru Sióstr Służebniczek Śląskich w Katowicach-Panewnikach. Nowicjat był w opolskiej Leśnicy obok Góry św. Anny. Śluby zakonne, ale jeszcze nie wieczyste złożyła 15 sierpnia 1980 roku, gdy budziła się Solidarność. Najpierw pracowałam z dziećmi w przedszkolu, które działało przy domu macierzystym w Panewnikach. W międzyczasie zrobiła trzyletnie studium katechetyczne przy Seminarium Duchownym w Katowicach i została wysłana do pracy w Bielsku-Białej.

- Ponieważ uczyłam się francuskiego, a nasze zgromadzenie miało misje w Edmonton, gdzie prowadzi przedszkole, więc postanowiono wysłać mnie do Kanady. Przygotowywałam się w domu generalnym we Wrocławiu – wspomina. Nic jednak z tego nie wyszło. W 1982 r. trafiła do siedziby sekretarza Episkopatu Polski arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego. - Przyjmowałam gości, obsługiwałam centralę telefoniczną. Często do nas zaglądał ówczesny prymas, kardynał Józef Glemp – mówi jastrzębianka.

W Sekretariacie Episkopatu

Bardzo polubiła ks. Alojzego Orszulika (przyszłego biskupa łowickiego), który należał do Komisji Wspólnej Przedstawicieli Rządu PRL i Konferencji Episkopatu Polski. - Przeprowadzałam do budynku Episkopatu różnych ludzi tak, by nie zostali zauważeni przez esbeków i dziennikarzy. Tak poznałam panów Mazowieckiego, Geremka, Wielowiejskiego, Stelmachowskiego i wielu innych – wylicza. - Umieszczałam na stole przy krzesłach wizytówki z nazwiskami. Dbałam, by działały głośniki i mikrofony i wprowadzałam gości, którzy nigdy nie wchodzili głównym wejściem – podkreśla. Gmach Episkopatu był połączony z klasztorem Sióstr Bożej Miłości podziemnym przejściem, którym można było dostać się nawet samochodem.

- Kiedy w 1983 r. Wałęsa dostał nagrodę Nobla, załatwiałam mu telefonicznie kilka spraw. Przed wylotem do Oslo w budynku Episkopatu pożegnał się z żoną i synem. Kierowca arcybiskupa odwiózł panią Danutę i młodego Wałęsę na lotnisko – opowiada jastrzębianka. Spotkała też obecnie świętego księdza Jerzego Popiełuszkę, który w rozmowie przeczuwał, że swoją służbę prawdzie może przypłacić śmiercią. W Episkopacie Elżbieta Słoń pracowała do końca 1984 roku. Z życia zakonnego zrezygnowała z powodów osobistych.

Praca podziemna


- Wróciłam do domu w habicie i długo nie umiałam się odnaleźć. Mama była załamana. Zwróciłam się do proboszcza parafii NMP Matki Kościoła ks. Bernarda Czerneckiego, czy przyjmie mnie do pracy katechetki. Przyjął. Prowadziłam też kancelarię – dodaje. Prałat skontaktował panią Elę z Romualdem Bożko, którego również zatrudnił po dyscyplinarnym zwolnieniu z kopalni. Zaczęła się praca w antykomunistycznym podziemiu. - Wśród działaczy byli przyszły premier Jerzy Buzek „Karol”, szef Solidarności w latach 1991 – 2002 Marian Krzaklewski, który był dla nas „Marcinem” - sięga pamięcią pani Ela.

W latach 1986-1989 była redaktorką i kolporterką podziemnego pisma „Ość”, przewoziła także inne nielegalne tytuły: „RIS”, „Promieniści, „Bez cenzury” i „Solidarność Walcząca”, książki oraz druki okolicznościowe. - Jeździłam pociągiem z dużym plecakiem, tak ciężkim, że nie mogłam go podnieść. Jednego razu wsiadam do wagonu, a za mną pewien mężczyzna. Myślę sobie, „jak go poproszę o pomoc, to mogę wpaść. Patrzyłam pod nogi, by nie spotkały się nasze spojrzenia. W Sosnowca pan wysiadł, podszedł do okna i pokazał mi znak „V”. To był nasz człowiek – mówi jastrzębianka.

Z duszą na ramieniu

Kiedy w 1988 r. wybuchły strajki w kopalniach, zajęła się na plebani organizacją sztabu wspomagającego protestujących górników. - Komuniści wyłączyli prąd i telefony w budynku, wszystkie media. Jako pierwsza podjechała ekipa Reutera. Przyjechał Czartoryski, mecenas Piotrowski z żoną, a pod koniec Romaszewscy, którzy dysponowali funduszem solidarnościowym – opowiada. Spędziła tam 21 dni. Prowadziła archiwum strajku, rejestrowałam każdą ulotkę, dokument, pismo, wydawała „Informator Strajkowy”. Milicjanci i esbecy próbowali wejść do kancelarii, ale nie dali rady. Maszynę do pisania schowała w ogromnym garze na zupę. Bo kucharka gotowała posiłki dla wielu osób, które przebywały w plebani.

Kiedyś wracała z Janką Wolnikowską, o 2 – 3 nad ranem, ze świeżą bibułą. - Mówię: „Janina ktoś za nami idzie”. To byli milicjanci, a pachniałyśmy świeżą farbą drukarską. Przeszli obok nas. Miałam dużo szczęścia, nigdy mnie nie złapali – potwierdza pani Ela.

W latach 1992-1998 była redaktorem gazety „Jastrząb”, od 1998 do 2006 pracowała w Agencji Wydawniczo-Reklamowej Braldo, a od 2006 r. w jastrzębskiej Delegaturze Solidarności. Urodziła córkę Samuelę. W 2015 roku, podczas protestu górników przed siedzibą JSW straciła oko, niefortunnie zderzając się z drzwiami. Obecnie pracuje w biurze posła Grzegorza Matusiaka.

Do tematu wrócimy w jednym z najbliższych numerów „Nowin”.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • Barbara z chorzoea 23 listopada 2021 18:21Ela najwspanialsza koleżanka z szkoły podstawowej.

Dodaj komentarz