Łukasz Dwornik / Archiwum
Łukasz Dwornik / Archiwum

 

Domek na polskiej, współczesnej prowincji. Gospodarstw rolnych mniej, zostali obszarnicy i wyspecjalizowani plantatorzy. Małe, średnie miasta i wschodnia Polska - według części powyborczych opinii Rybnik też jest prowincją, bo Rafał Trzaskowski tu przegrał - mnie to nie przeszkadza, jestem dumnym człowiekiem z prowincji. Stygmatyzowanie, dzielenie na nowoczesnych i prowincjonalnych Polaków jest po prostu obrzydliwe - Polacy "Trzaskowskiego" i Polacy "Dudy". Ten podział właśnie zbudowano, by pejoratywne światło rzucić na mieszkańców mniejszych miast i wsi, którzy wyborczym krzyżykiem w większości wskazali na Andrzeja Dudę.

 

Przeciętny warszawiak wychylając twarz zza "słoika" czuje się nowoczesnym wyborcą, widzi granicę Polski przebiegającą tuż pod Raszynem i Markami. Jest przekonany, że dalej Polski już nie ma. Podobnych "oświeconych" punktów na mapie kraju jest co najmniej kilka. "Wielkomiejski" jest przekonany, że wszyscy powinni myśleć podobnie jak on. "Wielkomiejski" jest pewien swych bezdyskusyjnych racji i z pieśnią o tolerancji na ustach myślących inaczej etykietuje jako gorszych. Starszych, słabiej wykształconych, tych z prowincji - tytułowej prerii.

 

Nowocześni - zacofani, zarządcy – pracownicy, lepsi - gorsi, spekulanci – niewolnicy. Taki obraz Polski podzielonej chce się uwiarygodnić i społeczeństwu narzucić. Aż prosi się, by przypomnieć, że każdy wyborczy głos jest równy, a granice kraju wykraczają na szczęście daleko poza wielkomiejskie obszary. Czasem zastanawiam się, ile produktu krajowego brutto wynika z pracy w dużym mieście, a ile z prowincji? Jednego jestem pewien - gdyby nie ciężka praca na przysłowiowej prerii, status "wielkomiejskich pseudo wyroczni" byłby zdecydowanie niższy.

 

Łukasz Dwornik, radny Prawa i Sprawiedliwości z Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny

 

Komentarze

Dodaj komentarz