Mała Ola przed operacją... / Facebook
Mała Ola przed operacją... / Facebook

- Serce Oli jeszcze bije, bo zostało naprawione przez wspaniałego kardiochirurgia doktora Piotra Stanka, do którego mieliśmy ogromny szacunek i zaufanie. Niestety jego pracę i życie Oli zniszczyły osoby, dzięki którym Ola pojechała na salę operacyjną w skrajnie ciężkim stanie, po reanimacji. Ola ma masywny obrzęk mózgu i nieodwracalne zmiany... Powolutku żegna się z tym światem... - mówią rodzice, którzy właśnie przygotowują się do powiadomieniu o sprawie prokuratury.

Co tak naprawdę stało się w szpitalu? - Przez około 15 minut nasze dziecko było "maltretowane" na zabiegówce przy pobieraniu krwi. Personel nie uspokoił dziecka, doprowadził do niewydolności oddechowo-krążeniowej, wskutek czego nasza córeczka "zatrzymała się". To się nie powinno stać! To błąd w sztuce, zabrakło zdrowego rozsądku, empatii... - podkreśla pani Ilona, mama małej Olusi, której nawet nie dopuszczono do córki, kiedy pobierano jej krew, chociaż jest pielęgniarką po kursie anestezjologicznym.

To ona pierwsza rozpoznała, że coś złego się stało. - Wmawiano mi, że córeczka jest zmęczone, bo walczyła z nimi... Nigdy nie zapomnę jej przerażonych oczu, kiedy próbowała łapać powietrze. A ja mam tylko żal do siebie, że nie rozwaliłam drzwi do zabiegówki... - mówi w emocjach mama dziewczynki.

- Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka ma status szpitala bez bólu... Niestety, nie jest to prawdą... - dodaje gorzko pan Dariusz, ojciec dziewczynki.

Rodzice podkreślają, że przed zabiegiem Oleńka była w świetnej kondycji. Oczywiście, miała wadę, którą trzeba było wyleczyć, ale była zdrowa. Na zdjęciach widać zresztą ślicznego, okrągłego bobasa... - Ola była bardzo silna. Sama operacja przebiegła bez komplikacji. Gdyby nie ten incydent przy pobieraniu krwi, dzisiaj wychodzilibyśmy do domu... A teraz... albo zostanie roślinką, albo niedługo od nas odejdzie... - rozpaczają rodzice.

Rodzice Oli to działacze społeczni, ratownicy medyczni w Rybnickim Sztabie Ratownictwa. Wielokrotnie byli tam, gdzie ludzie potrzebowali pomocy, nigdy jej nikomu nie odmówili. Teraz to oni i ich córeczka potrzebują naszego wsparcia i dobrych myśli. Walcz, dzielna dziecino.



Wojciech Gumułka, rzecznik Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka, odmówił nam komentarza w tej sprawie. Wyraził jedynie nadzieję, że dziewczynka przeżyje i powróci do zdrowia.

Komentarze

Dodaj komentarz