Ireneusz Stajer
Ta sprawa intryguje i bulwersuje. Wszyscy pytają, dlaczego Barbara K. podczas egzaminu na placu manewrowym Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Rybniku nie wcisnęła pedału hamulca, ale do końca trzymała nogę na gazie? Skutkiem tego było śmiertelne potrącenie 35-letniego egzaminatora, który próbował powstrzymać kobietę kierującą czerwoną toyotą yaris.
Na pewno więcej światła na to, co 24 czerwca 2019 roku działo się w głowie oskarżonej rzuciło dwoje biegłych psychiatrów i psycholożka, których sędzia Justyna Sarikaya zaprosiła na dzisiejsze posiedzenie. Jednak w całości utajniła rozprawę. - Jawność mogłaby naruszyć ważny interes prawny Barbary K, której zarzucono popełnienie przestępstwa w warunkach ograniczonej poczytalności. Obecność innych osób, poza stronami, nie jest możliwa – powiedziała.
Oskarżona nie dotarła na salę rozpraw, mimo właściwego dostarczenia zawiadomienia – co pokreśliła sędzia. O ile nie wpłyną kolejne wnioski dowodowe, których prowadząca sprawę uzna za stosowne do rozpatrzenia, 7 sierpnia usłyszymy wyrok.
Przypomnijmy: 24 czerwca 2019 roku, podczas egzaminu na prawo jazdy na placu manewrowym rybnickiego WORD, samochód prowadzony przez Barbarę K. wjechał w 35-letniego Łukasza O., który prowadził egzamin na sąsiednim stanowisku. Mężczyzna poniósł śmierć na miejscu.
Jak zdarzenie wyglądało z perspektywy pracownika WORD, który feralnego dnia egzaminował 68-latkę?
- Rozpoczęła jazdę, powolutku jechała do przodu, ja szedłem za samochodem. Na końcu pani zamiast się zatrzymać, wjechała w pachołek i jechała dalej. Po chwili zareagowałem: krzyczałem, by się zatrzymała. Jednak nie zatrzymała się, a samochód zaczął skręcać. Miałem wrażenie, że na zmianę zwalnia i przyspiesza - zeznawał egzaminator Barbary K.
Zarówno on jak i pozostali przesłuchiwani świadkowie zeznają, że po zdarzeniu Barbara K. nie płakała i nie krzyczała. Siedziała za kierownicą i wpatrywała się przed siebie. Nic nie mówiła, nie próbowała sprawdzić, co stało się z potrąconym przez nią mężczyzną....
Komentarze