Rybniccy strażacy radzą, by montować w łazienkach z piecykami gazowymi czujki ostrzegające przed ulatniającym się tlenkiem węgla / https://www.rybnik.kmpsp.gov.pl/
Rybniccy strażacy radzą, by montować w łazienkach z piecykami gazowymi czujki ostrzegające przed ulatniającym się tlenkiem węgla / https://www.rybnik.kmpsp.gov.pl/


Ireneusz Stajer

Dla niektórych mieszkańców wieżowców była to feralna sobota. Tylko w jednym dniu pod różnymi adresami interweniowali strażacy z powodu podtrucia tlenkiem węgla.

Z redakcją skontaktowała się Jolanta Szymańska, która opowiedziała o przejściach swojej 91-letniej teściowej. - Dzięki uprzejmości jednej z sąsiadek mamusia zadzwoniła, bo myśmy byli na działce. Mówi, że coś dzieje się z gazem. Mąż pojechał do mieszkania mamy w bloku przy ulicy Dąbrówki, gdzie dowiedział się, że jest cofka tlenku węgla, jak powiedział mu strażak – mówi rybniczanka.

Strażacy zrobili to, co do nich należało: zawiadomili administratora bloku, czyli Rybnicką Spółdzielnię Mieszkaniową. Okazało się, że w tym samym niemal czasie były cztery podobne interwencje. - Strażacy polecili otworzyć okna i przewietrzyć całe mieszkanie oraz pod żadnym pozorem nie włączać piecyka gazowego w łazience. Spędziliśmy tam chwilę, po umyciu rąk ciepłą wodą, rzeczywiście rozbolała mnie głowa. Zabraliśmy więc mamę do nas – zaznacza Jolanta Szymańska.

108 ppm-ów

Jak dodaje, w poniedziałek rano teściowa dzwoni do administratora, który pierwszy raz słyszy o podtruciu. - Urzędniczka kazała montować w oknach nawiewniki. Wiadomo, że to nic nie da, gdy cofka jest w łazience bez okien... rozkłada ręce rybniczanka. Starsza pani przebywa w dzień w swoim mieszkaniu na piątym piętrze, a na noc zabierana jest przez rodzinę do ich M. - W łazience rzeczonego lokum przy Dąbrówki stwierdzono około 100 ppm-ów tlenku węgla – przyznaje młodszy brygadier Bogusław Łabędzki, rzecznik prasowy rybnickich strażaków. W innych mieszkaniach urządzenia pomiarowe wskazały jeszcze większe stężenia zabójczego gazu.

Do podtrucia trzech osób, w tym dwoje dzieci, doszło w bloku przy ulicy Wawelskiej. - Z mieszkania na parterze przewieziono karetką pogotowia do szpitala 15-latkę wraz z bratem i matką, którzy podtruli się w łazience podczas kąpieli. W mieszkaniu zmierzyliśmy 108 ppm-ów – podkreśla rzecznik. Przedostawaniu się czadu do pomieszczeń sprzyjała upalna, bezwietrzna pogoda.

Czop termiczny

- Z powodu nagrzania się przewodu komina, w górnej jego części powstał czop termiczny. To spowodowało, że spaliny nie wydostawały się na zewnątrz, tylko cofały się do pomieszczeń z piecykiem gazowym. To była główna przyczyna – wyjaśnia Łabędzki. Kominy spalinowe zaprojektowano w latach 70. i 80. ubiegłego wieku na takie warunki, gdy na zewnątrz jest niższa temperatura niż wewnątrz komina. Wtedy wentylacja działa prawidłowo.

- Problem pojawia się, gdy sytuacja się odwraca, wtedy należy stosować tzw. deflektory mechaniczne albo podciśnieniowe. To są takie „strażaki”, które widać na dachach blokowisk, obracające się z podmuchami wiatru. Kiedy jednak nie ma ruchu powietrza, a jest upał, one również nie działają. Dlatego zalecamy montowanie czujników tlenku węgla w łazienkach z piecykami gazowymi. To jedyna szansa, byśmy się dowiedzieli, że coś jest nie w porządku – tłumaczy rzecznik. Strażacy interweniowali także w bloku przy ulicy Dworcowej.

Wychładzanie w kominie

Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa ma teraz obowiązek dostarczenia strażakom dokumentacji związanej z przewodami kominowymi. - RSM najczęściej wykonują obowiązkowe przeglądy instalacji, w tym spalinowej w budynkach. Takie cofki mogą wystąpić w każdym domu, gdzie spaliny odprowadzane są metodą grawitacyjną. W wieżowcach dochodzi dodatkowy kłopot, bo przewody są bardzo długie, nawet 30-metrowe. Wyprowadzane z piecyka spaliny mają jeszcze 40-45 stopni C, ale wychładzają się w kominie – mówi Łabędzki.

Stawką jest życie


Poszkodowani mieszkańcy twierdzą jednak, że przewody nie są 100-procentowo drożne. - Teściowa niejednokrotnie słyszała, jak w kominie buszują gołębie. Ptaki robią tam nawet gniazda – wskazuje pani Jolanta. Tajemnicą poliszynela jest, że niektórzy mieszkańcy podłączają do kominów różne urządzenia, np. wydajne okapy kuchenne. - Wentylacja mieszkań jest coraz słabsza, bo ludzie uszczelniają drzwi i okna. Domy projektowano w czasach, gdy stolarka była drewniana i nieszczelna, M wentylowały się częściowo przez te otwory – słyszymy w Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej.

Aby radykalnie poprawić ruch powietrza w mieszkaniach, należałoby przebudować całe piony wentylacyjne, a to kosztowałoby miliony. - Płacimy tak dużo na fundusz remontowy, więc spółdzielnia powinna przeprowadzić taka inwestycję, a nie tylko remontować elewacje. Przecież tu chodzi o nasze bezpieczeństwo – podsumowuje Jolanta Szymańska.

Do tematu wrócimy w środowych "Nowinach".

Komentarze

Dodaj komentarz