Rodzic patrzy na Dziecko i się martwi. Martwi się tym jak dalej będzie wyglądała zdalna nauka i co ona wnosi. Co z jego przyszłością? Pandemia koronawirusa tak szybko i skutecznie wywróciła świat do góry nogami. Masowo umierają mieszkańcy północnej części Włoch. Dlaczego tam? Tej bogatszej części Italii, tej z lepszą medycyną, tej będącej jądrem bogatej Unii Europejskiej. Jaki to ma sens? Umierają bogobojni seniorzy w doskonale wyposażonych domach pomocy, a wirus nie dziesiątkuje uchodźców tłoczących się w prymitywnych obozach na turecko-greckiej granicy. Wirus niesie się jak chce i kiedy chce bez jakiegoś sensu przyczynowo-skutkowego. Cała nauka i wiedza, wszystkie procedury nagle okazały się na nic. Świat jest wielkim chaosem, a my cząsteczkami rzuconymi w jego objęcia byle jak i byle gdzie. Jak i gdzie szukać tutaj mocy sprawczej? Jak wierzyć w istnienie troskliwego Ojca? Rodzic myśli sobie, że Boga nie ma. Nawet jeśli kiedyś był i zaplanował świat to wydaje mi się, że nie ma go tu i teraz.
Wstrzemięźliwość od pokarmów, umartwianie się, refleksja to powszechna praktyka służąca oczyszczeniu i doskonaleniu duchowemu. To droga ku Bogu. W tym roku chrześcijanie będą przeżywali okres postu inaczej niż zwykle. Mniej będzie w nim tradycyjnych obrzędów, pewnie mniej też konsumpcji. Dla nas wszystkich, wierzących i nie, ten czas jest doskonałą okazją do refleksji nad sensem życia i tego co z nim robimy. Ten konflikt budzącej się wiosny, pulsującego w nas życia i pustek na ulicach, smutku wynikającego z choroby i śmierci zmieni nas na zawsze. Oby był to dla nas także czas dobrych wniosków.
Piotr Masłowski, zastępca prezydenta miasta Rybnika, felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze