Pan Roman czuje się rozgoryczony, ale dalej będzie pomagał ludziom / Ireneusz Stajer
Pan Roman czuje się rozgoryczony, ale dalej będzie pomagał ludziom / Ireneusz Stajer


Ireneusz Stajer

Do dziś nie milkną echa interwencji policji i ratowników medycznych na osiedlu Sikorskiego wobec 60-letniej wówczas pani Krystyny. 5 kwietnia zeszłego roku, wezwani do leczącej się psychiatrycznie kobiety wynieśli siłą całkowicie nagą z mieszkania w bloku i położyli na chodniku. Sąsiad, pan Roman nakrył emerytowaną pielęgniarkę kocem. Teraz ma kłopoty. Musi zapłacić grzywnę i pokryć koszty sądowe, czyli w sumie około 8 tysięcy złotych.

- Wobec pana Romana Ł skierowano akt oskarżenia, w dniu 26 września 2016 roku, zawierający trzy zarzuty. Po pierwsze, że naruszył nietykalność cielesną podczas wykonywania obowiązków służbowych policjanta oraz ratowniczki medycznej. Drugi dotyczy znieważenia słowami obelżywymi ratowniczki medycznej i policjanta, a trzeci zmuszanie tej ratowniczki do odstąpienia od wykonywania czynności służbowych – mówi Jacek Rzeszowski, szef prokuratory w Jastrzębiu-Zdroju, która prowadziła sprawę. Żorska prokuratura wyłączyła się, bo rzecz dotyczyła żorskich policjantów.

Nie wysłuchali mnie

Sąd wydał wyrok nakazowy, skazujący pana Romana bez przeprowadzania rozprawy, po zapoznania się z materiałem dowodowym. Żorzanin jest zbulwersowany sposobem prowadzenia postępowania i orzeczeniem Temidy, które jest nieprawomocne. Złożył sprzeciw i sprawa trafi na wokandę 27 lutego o godzinie 10 – tym razem w trybie normalnej rozprawy. - To się nie mieści w głowie. Czuję się bardzo skrzywdzony. Wszystko zostało zmyślone. Od zdarzenia z kwietnia 2019 roku nikt mnie nawet nie przesłuchał, nikt nie zechciał usłyszeć mojej wersji – nie kryje żalu.

Jak dodaje, nikogo nie szarpał. - Zobaczyłem jak policjant i kierowca karetki pogotowia ratunkowego ściągają nagą panią Krystynę z fotela i znoszą po schodach na dół. O mało nie złamali jej nogi, pilnowałem, żeby nie weszła między barierki. Trzymałem też szlafrok, aby osłonić nagość tej kobiety. To jest cała moja wina – zaznacza pan Roman.

Uratował nam życie

Oburzeni wyrokiem są mieszkańcy bloku, świadkowie zdarzenia. - Boże, sąsiad nikogo nie szarpał i nie poszturchiwał. Zachował się tak, jak powinien każdy człowiek w takiej sytuacji. Okrył nagą kobietę, którą ciągnęli za nogi po schodach... – kręci głową Janusz Kostyra, który był wtedy na miejscu. - Pan Roman to powinien dostać medal za swoją postawę – dodaje żona Bożena Kostyrowa. Oboje podkreślają, że sąsiad zawsze jest gotowy do pomocy.

- Spokojny i nie agresywny. Dwa razy uratował nam życie. Choruję na padaczkę i zawsze mogę liczyć, że zawiadomi pogotowie czy jakoś wesprze. Inny przejdzie obojętnie albo się jeszcze zaśmieje, ale nigdy pan Roman – komplementuje pani Bożena. - Kiedyś upadłem na schodach i rozbiłem głowę. Z mieszkania wyszedł tylko Roman zaopatrzył mnie i wezwał pogotowie. Jak się dowiedziałem, że został skazany, to o mało mnie szlag nie trafił – przyznaje pan Janusz.

Dalej będzie pomagał

Pan Roman przestał ufać policji i służbom medycznym. - Odczuwam gorycz. Jak widzę karetkę albo radiowóz to się we mnie wszystko gotuje – oznajmia. Wierzy natomiast w sprawiedliwość. Będzie chciał dowieść swojej niewinności przed sądem, bo dzięki odwołaniu się od pierwszego wyroku otrzymał taką możliwość. - Chcę usłyszeć, co powiedzą w sądzie te cztery osoby: policjanci i zespół karetki pogotowia, którzy 5 maja byli w naszym bloku. Domagam się obecności mediów i nagrywania rozprawy – podkreśla pan Roman. Jak dodaje, mimo całej goryczy związanej z tym niebywałym zdarzeniem nie przestanie pomagać. - Kiedy widzę, że komuś dzieje się krzywda pomagam. Pani Krystyna bez wątpienia zasłużyła na pomoc sąsiadów – stwierdza żorzanin.

Co odpowiedziała policja

Zaraz po zdarzeniu, komendant żorskiej policji zarządził wszczęcie postępowania wyjaśniającego, czy faktycznie zarzuty kierowane wobec mundurowych są zasadne. - Mamy nagrania, analizujemy je – mówiła aspirant sztabowa Kamila Siedlarz, oficer prasowa komendy. Sprawą zajmowała się prokuratura w Gliwicach, która uznała, że służby działały zgodnie z prawem i nie ma podstaw do stawiania jakichkolwiek zarzutów. Pani Krystyna odwołała się od tej decyzji do sądu. W monecie zamykania tego numeru „Nowin” nie dostaliśmy jeszcze odpowiedzi, na jakim etapie jest ta sprawa.

Po zdarzeniu rzeczniczka żorskiej policji odpowiedziała, że sąsiedzi próbowali powstrzymać ratowników i policjantów przed wyprowadzeniem chorej na zewnątrz budynku. Pojechali tam, gdyż kobieta zachowywała się nieracjonalnie, w klatce było głośno. Leczyła się psychiatrycznie. - Jeden z policjantów oświadczył, że był popychany i został poszarpany. Niektórzy sąsiedzi, rozumiejąc powagę sytuacji i dramat tej kobiety, próbowali ją nakryć ręcznikami, kocami – mówi rzeczniczka.

Dyrekcja Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach powstrzymała się od komentarza. Interwencję zespołu ratownictwa medycznego (we współdziałaniu z policją) analizowali kontrolerzy Urzędu Marszałkowskiego Województwa Śląskiego, który sprawuje nadzór nad działalnością WPR.

Sprawę szeroko relacjonowały media lokalne i ogólnopolskie. Uwaga! TVN wyemitowała reportaż. Do dziś krąży w internecie nagranie z interwencji policjantów i ratowników medycznych.

Do tematu wrócimy w środowych „Nowinach”.

2

Komentarze

  • Przeczytałam Może to opozycjonista? 02 marca 2020 13:14Może to opozycjonista?
  • zorzanka Okrycie kobiety 19 lutego 2020 11:17Ludzie ratujcie, w jakim świecie my żyjemy!Za chęć pomocy kogoś karać? Wiosną jest na tyle zimno, że nikt goły nie chodzi, więc kobietę trzeba było ubrać, a jak nie było to możliwe, to okryć szlafrokiem lub kocem. Gdzie empatia? Płakać mi się chce!

Dodaj komentarz