Dr Jan Krajczok pisze książkę o Josephie Benedictcie Poledniku / Ireneusz Stajer, Arc Jan Krajczok
Dr Jan Krajczok pisze książkę o Josephie Benedictcie Poledniku / Ireneusz Stajer, Arc Jan Krajczok

Wnuk chłopa, syn budowlańca Joseph Benedict Polednik, w połowie XIX stulecia wystawił w Lyskach zakład opiekuńczy dla sierot. Kształcenie dziewcząt powierzył niemieckim zakonnicom ze zgromadzenia... Krzyżaków, którego wielkim mistrzem był austriacki arystokrata. Szkoła wypuszczała w świat wykwalifikowane zarządczynie majątków szlacheckich i guwernantki.

Ireneusz Stajer

Obu panom nasz region zawdzięcza bardzo wiele. W XIX stuleciu sieroty, a zwłaszcza chłopskie córki miały marne szanse na osiągnięcie czegoś w życiu. Zwykle pracowały w gospodarstwach dalekich krewnych jako dziewki do pomocy, niekiedy kończyły na ulicy.

Ich losem przejął się, urodzony w 1798 roku w Rudach, Joseph Benedict Polednik. Wnuk rolnika, syn mistrza budowlanego, postanowił ulżyć doli sierot. W 1850 roku zbudował w pobliskich Lyskach zakład opiekuńczy, w którym mieszkały i uczyły się głównie dziewczyny. Chłopców przebywało w nim bardzo mało. Ośrodek kształcił na bardzo wysokim poziomie, więc wychowankowie znajdowali popłatną pracę i szacunek społeczeństwa.

W gimnazjum cystersów

Jak przedstawiciel pośledniego stanu zrealizował tak potężne dzieło? - Polednik, od strony ojca wywodził się z zamożnej, chłopskiej rodziny. Dziadkowie, pradziadkowie mieli młyny w okolicy Radoszów i Rydułtów. Jeden z nich stał w miejscu, gdzie jest dziś szyb Leon kopalni Rydułtowy. Ojciec Josepha, Valentin był mistrzem budowlanym pracującym w klasztorze rudzkich cystersów. Musiał być światłym człowiekiem, skoro umieścił w cysterskim gimnazjum swego syna. Tę samą szkołę ukończył inny wielki Ślązak, kilkanaście lat starszy Karol Godula. Placówkę założył jeszcze, niedoceniany książę opolski Władysław (1225-1281/2), który lokował na prawie magdeburskim miasta naszego regionu – mówi dr Jan Krajczok, nauczyciel IV Liceum Ogólnokształcącego w Rybniku, który pisze książkę o Poledniku. Matką Josepha była Johanna Jarosz z Paproci, wywodząca się z polskiej, szlacheckiej rodziny Hajoków

Zapomniany dobrodziej

Niestety to dziś zapomniana postać, choć zasługuje na wdzięczność współczesnych. Wielu potomków osieroconych dziewcząt osiągnęło w życiu sporo, dzięki właśnie fundacji Polednika juniora, który przygarnął i wykształcił ich babcie, prababcie. Jan Krajczok słyszał o Josephie Benedictcie od dzieciństwa. Kiedy dostał jego biografia z 1898 roku, autorstwa Rudolfa Müntzberga, raciborskiego wydawcy i księgarza oraz administratora fundacji Polednika w Lyskach, zdecydował się napisac książkę. - Chcę przywrócić tę postać historii. Niemiecki, gotycki tekst dostarczył mi, mieszkający w Berlinie Roman Cop. Przetłumaczył na polski Eryk Markiewka z Rybnika. Jestem im niezmiernie wdzięczny, bo publikacja zawiera cenne, nieznane współczesnym fakty – podkreśla nauczyciel.

Joseph do końca życia miał kontakt z absolwentami i nauczycielami cysterskiego gimnazjum. Pracował w filii sądu królewskiego w Rudach, zajmując się między innymi procesem prawnym, dotyczącym przejętych przez państwo pruskie dóbr klasztoru cystersów i uwłaszczeniem chłopów. - Jego talenty zyskały uznanie u okolicznej szlachty, która zlecała mu prowadzenie swoich spraw w sądach. W 1821 roku Polednika zatrudnił książę raciborski Wiktor Amadeusz, który otrzymał większość dóbr cysterskich od króla Prus. Zajmował się również ich nadzorowaniem. Po kilkunastu latach zarabiał już 600 talarów rocznie, co pozwalało na zakup sporego gospodarstwa – opowiada dr Krajczok.

Po szczeblach kariery

W 1819 Polednik poślubił pochodzącą z Lysek Evę Ernestine Ganczarski. Wielu przedstawicieli tej rodziny zajmowało się zarządzaniem rudzkimi lasami. - Ojciec panny młodej, Joseph Ganczarski wykupił część majątku rycerskiego w Lyskach z rąk niemieckiej szlachty - Evy von Sillfried z domu Tluck i Emmanuela von Andersfelda. W 1832 roku Polednik nabył dobra rycerskie w Lyskach i Nowej Wsi od zadłużonego u niego szlachcica Emmanuela von Adlersfelda z Modzurowa za 25 tysięcy talarów i wszedł do stanu ziemiańskiego. Został też deputowanym powiatu rybnickiego – ustalił autor. W 1840 roku Polednik oddaje się całkowicie pracy we własnym majątku i rezygnuje z pracy w administracji książęcej.

Śmierć syna

8 stycznia 1846 roku, w wieku 17 lat lat umiera jego jedyny syn, Eduard. Ojciec pisze o nim w swoich pamiętnikach: - Chłopiec ten był szczodrze przez naturę obdarzony zarówno fizycznie jak i duchowo. Rósł w oczach, doskonalił ciało i umysł, miał dar pozyskiwania ludzi połączony z miłością bliźnich, które to połączenie należy do rzadkich. Chcąc mu zapewnić jak najlepsze wykształcenie, robiłem wszystko aby jego przyszłe życie było szczęśliwe. Marzyłem, że na stare lata, po okresie trudów i trosk doświadczę radości patrząc na jego sukcesy, licząc na pełne miłości spotkania z nim. Nie dane mi to było, bo mój ukochany syn zachorował 2 stycznia 1846, co było skutkiem niewinnego przeziębienia nabytego podczas polowania, na które podczas wakacji mu pozwoliłem.

Zakonnice ze zgromadzenia Krzyżaków

Polednik był gorliwym katolikiem i po wstrząsie w postaci jego syna postanowił poświęcić życie niesieniu pomocy potrzebujący. Myślał, by wybudować przytułek dla ludzi starych. Wrocławski arcybiskup przekonuje go jednak, że wskutek zarazy tyfusu na Górnym Śląsku jest wiele sierot, zwłaszcza dziewczynek które potrzebują opieki i wykształcenia. - Polednik w 1850 roku wystawił więc neogotycki budynek zakładu opiekuńczego, zaprojektowany przez inspektora budowlanego Gabriela z Koźla. W 1860 budynek rozbudowano go o nowe pomieszczenia i kaplicę. Wychowanie osieroconych dziewcząt powierzono niemieckim zakonnicom ze zgromadzenia Krzyżaków, z Wiednia i Opawy – mówi Jan Krajczok.

W 1855 roku, po raz pierwszy do Lysek przyjechał wielki mistrz zakonu krzyżackiego, arcyksiążę Maksymilian Habsburg, wnuk cesarzowej Marii Teresy. Zgromadzenie to nie cieszy się w Polsce z wiadomych względów sympatią. Niemniej, po sekularyzacji państwa krzyżackiego Zakon Szpitala Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, prowadził się dobrze.

Położył duże zasługi na polu charytatywnym. - Wielki mistrz był pod wrażeniem przedsięwzięcia, osobiście stworzył później szkice rozbudowanego zakładu. Często odwiedzał Lyski i zabiegał o uznanie dla Polednika, m. in. zabiegając o przyznawanie mu orderów – stwierdza nauczyciel. Wiele wskazuje, że syn rzemieślnika i austriacki arystokrata zaprzyjaźnili się, choć dzieliło ich pochodzenie.

Cały artykuł w środowych "Nowinach".

1

Komentarze

  • Hajnel Syn budowlańca 13 lutego 2020 09:20Syn budowlańca to Wasserbaumeister, czyli mistrz budowli wodnych. Nie w znaczeniu współczesnych. Jego ojciec nie budował domów! Bo nic nam o tym nie wiadomo. Ale wiadomo, że potrafił budować wodne urządzania (w tym zapewne groble stawów0.

Dodaj komentarz