Kinga Brzezina, mama 2,5-letniej Matyldy / Dominik Gajda
Kinga Brzezina, mama 2,5-letniej Matyldy / Dominik Gajda

Od początku 2020 roku opłata za miesięczny pobyt dziecka w miejskim żłobku "Wesoła Rybka" w Rybniku wzrośnie z 345 zł do 400 zł, z kolei rodzice dzieci przebywających w żłobkach niepublicznych zapłacą nawet 1000 zł. To efekt obcięcia o połowę dotacji celowej dla podmiotów prowadzących takie placówki - dotąd wynosiła ona 620 zł na jedno dziecko, a od stycznia będzie to już tylko 310 zł. W tym samym czasie zdecydowano również o zrezygnowaniu z wsparcia z programu Maluch Plus dla żłobków niepublicznych.

Tym samym Rybnik dołoży o wiele więcej funduszy do pobytu dziecka w żłobku miejskim, choć całościowy koszt utrzymania malucha w takiej placówce jest przecież wyższy. Rodzice uważają, że to stwarzanie niezdrowej konkurencji dla żłobków niepublicznych. Jako że do "Wesołej Rybki" niełatwo się dostać z uwagi na długą listę rezerwową, rodzice stają przed trudnym wyborem: wyłożyć o wiele więcej pieniędzy, albo zrezygnować z kariery zawodowej.

- Jako rodzice, czujemy się potraktowani po macoszemu przez urząd miasta. Nie było konsultacji społecznych; po prostu pewnego dnia przyszliśmy do żłobka i dowiedzieliśmy się, że stawki wzrosną. Co ważne, powiedziano nam o tym w listopadzie, a ceny wzrosną w styczniu. Teraz mamy tylko dwa miesiące na to, by znaleźć jakąś alternatywę dla dzieci, których rodziców po prostu nie będzie na to stać - komentuje Kinga Brzezina, mama 2,5-letniej Matyldy uczęszczającej do Niepublicznego Żłobka Montessori "Skrzat".

Argument sugerujący pokrycie tych dodatkowych kosztów z 500+, jak przekonuje, nie jest racjonalny. Rodzice otrzymujący to świadczenie mają już je wkalkulowane w domowy budżet, co pozwoliło wielu matkom wrócić do pracy.

- Mamy nie chcą zasilać grona bezrobotnych i korzystać z zasiłków. Najpierw słyszymy o programach mających na celu aktywizację zawodową rodziców, a jednocześnie zadaje się taki cios - mówi Kinga Brzezina.

Miasto dopłaca więcej do żłobków miejskich niż niepublicznych. Rodzice przekonują, że to niesprawiedliwość: w końcu nie wszyscy z najmłodszych rybniczan mogli znaleźć miejsce w "Wesołej Rybce". Nie zapominajmy również o tym, że dzieci źle znoszą zmianę środowiska.

- Zmiana pracy czy miejsca zamieszkania jest stresująca dla nas, dorosłych. Jak musi czuć się maluch, który nagle ląduje w zupełnie innym miejscu z obcymi ludźmi? - pyta mama Matyldy.

Jak zaznacza, to cios również dla samych żłobków niepublicznych, którym teraz odbiera się tradycyjną funkcję. Sam "Skrzat" istnieje już od 33 lat i wychował setki rybniczan.

- Walczymy o to, by aktualne stawki utrzymały się przynajmniej do końca tego roku szkolnego. Chcemy przedłużenia tego okresu oraz wyrównania dotacji, tak by żadne dzieci nie były dyskryminowane. Zebraliśmy ponad 600 podpisów pod petycją, która trafiła już do urzędu miasta. Nie odpuścimy - zapowiada Kinga Brzezina.

Komentarze

Dodaj komentarz