Marek Płoneczka ze swoimi pracownikami przed domem czynszowym nr 6 / Ireneusz Stajer
Marek Płoneczka ze swoimi pracownikami przed domem czynszowym nr 6 / Ireneusz Stajer

Ireneusz Stajer

Nowy dom czynszowy numer 6 przy alei Zjednoczonej Europy stanął na odwiercie badawczym. W trakcie robót ziemnych, 5 października 2017 roku, koparka odsłoniła rurę, z której gwałtownie wydostał się metan. Jak wszyscy wiedzą, gaz ten zmieszany w odpowiednich proporcjach z tlenem wybucha i się zapala – ostrzega Marek Płoneczka, prezes firmy Budmarwar ze Strumienia, która była podwykonawcą na tej budowie.

Tymczasem do budynku wprowadzają się pierwsi lokatorzy. Ludzie adaptują wymarzone M pod swoje potrzeby. Według Płoneczki, prawdopodobnie nie wiedzą, że dom posadowiono na odwiercie o głębokości 1200 metrów. W 1975 roku w miejscu tym szukano złóż węgla, co potwierdza dokumentacja. To otwór wiertniczy Warszowice – Pawłowice 45 w Żorach. Zewnętrzna rura ma 250 mm średnicy, a wewnętrzna 160 mm. Jego zdaniem miasto „zamiotło sprawę pod dywan”.

- Chcę ostrzec tych ludzi. Natura bywa nieobliczalna. Wiemy co stało się ostatnio w Tatrach, na Giewoncie – zaznacza szef Budmarwaru. Jego firma weszła na budowę dopiero w lutym 2018 roku, czyli już po odsłonięciu rury. - Otwór był nadal niezabezpieczony. Trwała korespondencja między Ministerstwem Środowiska, a urzędem miasta oraz inwestorem, gminną spółką Zakłady Techniki Komunalnej. Resort nie zgodził się na proste zabetonowanie odwiertu na głębokość 20 metrów – mówi Płoneczka.
Dodaje, że jego pracownicy zostali przesunięci do robót w innych budynkach, zakazano im palić papierosów. - Gdybym wtedy wiedział, że chodzi o metan natychmiast wycofałbym swych ludzi z budowy. Sądziliśmy, że doszło do rozszczelnienia zwykłej rury z gazem ziemnym – zapewnia prezes firmy. Słowa szefa potwierdza Dariusz Szulik, który kierował ekipą Budmarwaru.

Wydobywał się metan

- To nieprawda. Nikt nie wycofywał pracowników tej firmy do innych robót. Odczyty na mierniku wielogazowym były tylko w ciągu godziny po odsłonięciu odwiertu. Firma pana Płoneczki pojawiła się na budowie kilka miesięcy później – odpowiada Olgierd Zaraś, prezes ZTK.

Z dokumentacji wynika, że po przewierceniu rury osłonowej zaczął wydobywać się metan o stężeniu 23 procent. Po godzinie jego koncentracja spadła do 2 procent. Późniejsze pomiary były już zerowe. Na pewien czas w rejonie otworu wstrzymano roboty i obserwowano co się dzieje. „Po ulotnieniu się zebranego pomiędzy rurami metanu, przeprowadzono wielokrotnie pomiary, które nie stwierdziły jego dalszego ulatniania się” - czytamy w projekcie robót geologicznych.

- Moim zdaniem gaz pochodził z wykopu, a nie z otworu wiertniczego. To częste zjawisko przy robotach ziemnych. Ulatnia się wówczas głównie siarkowodór i nieco metanu – twierdzi Zaraś. - Spełniliśmy wszystkie procedury wymagane w takiej sytuacji. Powiadomiliśmy Okręgowy i Wyższy Urząd Górniczy, a nawet ministra środowiska. Resort wskazał, że kompetentnym do wydania decyzji jest urząd górniczy. Niemniej Projekt robót geologicznych opracowany przez firmę z Katowic zatwierdził OUG w Rybniku. - Niczego „nie zamiatamy pod dywan”, czego dowodzą nasze zgłoszenia. To informacje publiczne – przekonuje szef ZTK.

Jak zabezpieczyć odwiert

„Z uwagi na obecność metanu w niezlikwidowanej przestrzeni pomiędzy pozostawionymi kolumnami rur, zachodzi konieczność skutecznej likwidacji fragmentu otworu wiertniczego... oraz uszczelnienia górotworu wokół kolumny rur” - napisano w projekcie robót geologicznych. Minister środowiska wskazał, że należy to zrobić na całej długości odwiertu.

Według Zarasia, odwiert został właściwie zabezpieczony. Najpierw jednak wykonano plan ruchu zakładu górniczego. Prace powierzono Przedsiębiorstwu Robót Geologiczno – Wiertniczych w Sosnowcu. W pierwszym etapie wykonano korek cementowy do głębokości około 20 metrów. Po stwierdzeniu szczelności, wtłoczono mieszaninę hydroizolacyjną. - Wcześniej zalano jeszcze to wodą. Przez kilkanaście godzin sprawdzaliśmy, czy nie pojawiają się w niej pęcherzyki. Okazało się, że nie ma tam już żadnego gazu. Otworu nikt nie zalepił cichaczem – zapewnia prezes ZTK.

Ufam specjalistom

Jak dodaje, następnie dla skutecznej izolacji przestrzeni między rurami oraz wzmocnienia górotworu wstrzyknięto do trzech, równomiernie rozmieszczonych wywierconych otworów spoiwo na bazie modyfikowanych iłów. Po stwardnieniu przybiera postać plastyczną, co jest ważne w przypadku ewentualnych odkształceń gruntu. Gwarantuje też stabilność i odporność na korozję.

30 marca 2018 roku inwestor zatwierdził protokół odbioru prac. - Roboty wykonano według projektu, a były nadzorowane przez OUG. Nie jestem górnikiem, ale ufam specjalistom, którzy nie ryzykowaliby życia ludzi ani swojej kariery. Mieszkańcy bloku numer 6 są całkowicie bezpieczni! – zapewnia Olgierd Zaraś.

Przedsiębiorca ma wątpliwości

Działania te nie przekonują Marka Płoneczki. - Moim zdaniem, zagrożone jest życie i zdrowie ludzi, którzy wprowadzają się do budynku numer 6. Rozmawiałem na ten temat z górnikami, którzy mają do czynienia z metanem na co dzień. Mówią, ze takie miejsce powinno być stale obserwowane. Tymczasem w piwnicy budynku nie znalazłem żadnego urządzenia monitorującego – twierdzi prezes firmy ze Strumienia. Wraz z innymi przedsiębiorcami zamierza protestować 29 sierpnia przed ratuszem na rynku. Podwykonawcy chcą przedstawić swoje bolączki radnym na sesji, którą zaplanowano właśnie na czwartek.

Dlaczego jednak budowy na odwiercie nie zablokowano na etapie projektowania? ZTK otrzymały dokumentację, w której nie ma słowa o nim. Ponoć otwór widnieje na mapie górniczej z 1975 roku. -W tamtym czasie w całym regionie powstało wiele odwiertów. Intensywnie poszukiwano złóż węgla. Takie otwory mogą się znajdować wszędzie, również pod pana domem czy innych. Gdyby wykop pod budynkiem numer 6 był o kilkanaście centymetrów płytszy, nie odkryto by tego odwiertu – mówi Zaraś.

Cierpią pracownicy

Podwykonawcy walczą też - ich zdaniem – o należne im pieniądze. - Tylko mojej firmie ZTK jest winne 250 tysięcy złotych. Sprawę skierowaliśmy do Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, a metan pod budynkiem numer 6 to tylko jeden z wątków. Miasto udaje, że nic się nie stało – mówi prezes Budmarwaru. Przypomnijmy, że główny wykonawca stracił kontrakt. ZTK uznały bowiem, że nie wywiązuje się z umowy. Sprawa trafiła do sądu. Roboty przejęła inna firma, która zbudowała blok do końca.

- Nie ukrywam, że cierpią na tym moi pracownicy. W związku z tą sytuacją nie dostają wypłat na czas. Zatrudniam Ukraińców, którzy chcą wyjechać do swojego kraju z pieniędzmi. Jakoś sobie radzimy, kosztem innych wydatków w firmie. Kilku podwykonawców już splajtowało. Kolejne firmy machnęły ręką i pracują dalej na innych budowach – mówi Płoneczka.
Dodaje, że miasto unieważniło umowę z wybraną kancelarią prawną, bo jej ekspertyza była niekorzystna dla magistratu.

Zapłaciliśmy za prace zgłoszone

-Poza tym na budowie nigdy nie było kilkunastu podwykonawców, którzy teraz mają roszczenia. Zapłaciliśmy wszystko co zgłoszono w ZTK. Kiedy upadł główny wykonawca, pojawili się różni ludzie z różnymi roszczeniami. Ustawa prawo zamówień mówi wyraźnie, że odpowiedzialność inwestora sięga tylko tego, co mu zgłoszono. Jeśli nie zrobił tego podwykonawca, to obowiązek taki ma podwykonawca – informuje Olgierd Zaraś.

 

Co na to radni


Krzysztof Mentlik, przewodniczący komisji gospodarki przestrzennej i ochrony środowiska: - Otrzymaliśmy parę pism dotyczących podwykonawców. Sugerowano w nich, że ten odwiert może być niebezpieczny. Rozszerzyłem o to porządek obrad na ostatnim posiedzeniu. Zaprosiłem prezesa ZTK i kompetentnych pracowników urzędu miasta. Omówiliśmy temat bardzo dokładnie. Po tym, co usłyszałem od specjalistów, jestem w pełni usatysfakcjonowany i uspokojony. Odwiert został zabezpieczony przez fachową firmę, która zrobiła wszystko zgodnie z dokumentacją. Prace nadzorował OUG w Rybniku. Może pan Płoneczka nie jest do końca obeznany z dokumentacją.

Anna Gaszka, przewodnicząca komisji edukacji: - Przeglądaliśmy te dokumenty na komisji gospodarki. Zawierały informację, że w trakcie robót budowlanych z odwiertu gwałtownie ulotnił się metan. Na komisji nikt nie zapewnił mnie, że w okolicy odwiertu wciąż nie będzie gromadził się gaz. Dziwna jest także sytuacja z niezapłaconymi przez ZTK roszczeniami podwykonawców. Miasto rozwiązało umowę z wytypowaną kancelaria prawną, która miała przygotować ekspertyzę prawną. To poważny problem, bo ci przedsiębiorcy są na skraju bankructwa. Wielokrotnie ich sprawą zajmowały się komisje zwyczajne i ekstraordynaryjne, zwoływane wyłącznie z tego powodu. Nie chciałabym znaleźć się w położeniu pana Płoneczki. Miasto powinno pochylić się nad tymi firmami. Chodzi o ludzi oraz ich wieloletni dorobek.

Piotr Huzarewicz, Wiceprzewodniczący rady miasta, przewodniczący komisji rozwoju gospodarczego i budżetu: - Uzyskaliśmy odpowiedzi kompetentnych komisji, w tym OUG. Na ich podstawie mogę powiedzieć, że obawy pana Płoneczki są na wyrost. Gdyby istniało realne zagrożenie, w pierwszej kolejności interweniowałby nadzór budowlany, który nakazałby wstrzymać budowę albo wykonać jakieś dodatkowe prace zabezpieczające. Uważam, że należy na to patrzeć w szerszym kontekście. Firma pana Płoneczki znajduje się w sporze z ZTK i pośrednio z urzędem miasta. Umowę z kancelarią prawną unieważniono, bo była nierzetelna. Absolutnie nie można było tego nazwać ekspertyzą. Kancelaria nie odpowiedziała na zadane pytania.

Kazimierz Dajka, wiceprzewodniczący rady miasta: - Otrzymaliśmy informacje, że odwiert wykonano zgodnie ze sztuką górniczą. Myślę, że skoro dokumenty podpisali specjaliści z odpowiednich instytucji, to trudno to podważać. Nie znajduję tu podstawy prawnej. Niemniej, po wizji lokalnej pozostał we mnie pewien niedosyt.

Do tematu wrócimy w środowych „Nowinach”.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt
1

Komentarze

  • lcc Czy to oznacza, że metan może spowodować kiedyś 28 sierpnia 2019 15:24zatrucie mieszkańców lub wybuch w budynku? To jakieś szaleństwo budować blok w miejscu dawnych odwiertów górniczych tak jakby nie było innych miejsc.

Dodaj komentarz