20045310
20045310


Opowieści o Szarej Pani na tyle wrosły w świadomość mieszkańców, że każdy liczy się z możliwością spotkania upiora. Co prawda nie wyrządził on nikomu krzywdy, ale po zmroku ludzie wolą omijać pałac z daleka. Lepiej unikać ducha, choćby był dobrotliwy. Stefan Górski, jeden z mieszkańców, opowiadał nam swego czasu, że zjawa „przyhaczyła” jego dziadka. Zabrała mu wszystkie klucze, jakie miał przy sobie, i zawiesiła na swoim pęku. Podobna przygoda spotkała wielu wodzisławian. Z tego właśnie powodu postać uznano za ducha dawnej ochmistrzyni, która była sumienna za życia, więc stara się wypełniać swoje obowiązki i po śmierci. Cała ta sytuacja na tyle zaintrygowała Sławomira Kulpę, muzealnego archeologa, że postanowił wyjaśnić tajemnicę.W każdej plotce...– Nie wolno odrzucać legend, zwłaszcza tak żywych. Na pewno bowiem mają związek z jakimiś wydarzeniami z przeszłości – uważa pan Sławek, który zresztą z pomocą Mirosława Furmanka, swojego kolegi po fachu, badał dzieje pałacu. Efektem są książka o historii zamku i wiele hipotez dotyczących Klucznicy. Muzealny archeolog doszedł bowiem do wniosku, że tu może chodzić o którąś z dawnych właścicielek. Pytanie, o którą, skoro powody do straszenia miałoby kilka magnatek. Prym w ich gronie wodzą Magdalena Planknar, Katarzyna Plawecka i Maria Gabriela Henckel von Donnersmarck.Pierwsza wywodziła się z rodu XVI-wiecznych właścicieli miasta. Gdy przyszła na świat, majątkiem zarządzał Jan II Planknar, gdyż jego brat Jerzy już nie żył. Magdalena była córką tego drugiego pana i jego żony Katarzyny, brzemiennej w chwili śmierci męża. Gdy miała niespełna 17 lat, wyszła za mąż za pruskiego szlachcica Jakuba Sporweina, który był od niej starszy o co najmniej ćwierć wieku. Nie spodobało się to ani jej matce, ani wujowi Janowi. Z tego powodu młoda para zamieszkała w Lublińcu, ale tuż po śmierci Katarzyny (zmarła w 1576 roku) przeniosła się do Wodzisławia, nie bacząc na protesty Jana II.Słynna skandalistkaSielanka nie trwała długo. On zmarł zadłużony w Krakowie, ona oświadczyła, że nie spłaci jego wierzytelności. Wkrótce poślubiła Adama Oderskiego z morawskiego rodu. Wesele odbyło się w Wodzisławiu, gdzie przyszły na świat dzieci tej pary, tymczasem Magdalena procesowała się z wujem o majątek. Wygrała w sądzie, więc Jan II nabrał obaw o swoje dobra na Vikstejnie (ziemia opawska) i sprzedał je Janowi Bravantskiemu. Magdalena uważała, że te włości należą się jej, próbowała więc doprowadzić do unieważnienia transakcji. Nie zdziałała nic, wysłała zatem do Vikstejnu swojego zaufanego pisarza z poleceniem wzniecenia buntu przeciwko nowemu właścicielowi.Jej zapał do sporów szybko minął, gdy poznała Mikołaja Bravantskiego (syna Jana), który miał żonę i aż siedmioro dzieci. Znajomość przerodziła się w płomienny romans, co wywołało wielki skandal. Zdesperowany Adam Oderski dwa razy próbował siłą sprowadzić niewierną żonę do Wodzisławia. Obie wyprawy zakończyły się niepowodzeniem. W końcu do działania przystąpił cesarz Rudolf II, który dokumentem z 10 kwietnia 1600 roku ogłosił Magdalenę martwą i bezecną, co oznaczało pozbawienie jej praw publicznych oraz wszelkich dóbr, a także wygnanie z rodzinnego Wodzisławia. Nie wiemy niestety, jakie były dalsze losy kochanków.Druga w kolejceW 1602 roku właścicielem Wodzisławia został Jerzy Plawecki, który już w dwa lata później ożenił się z Katarzyną Bruntalską. Panna młoda miała wtedy 15 lat, niewykluczone więc, że parę (oboje byli protestantami) skojarzono z powodów politycznych. Katarzyna owdowiała między rokiem 1616 a 1617, a okazała się zagorzałą reformatorką: sprawowała rządy wedle zasady „czyja władza, tego religia”. Wygnała katolickiego księdza Bernarda Duraciusa, przyczyniła się do wyjazdu franciszkanów, choć w mieście na 2 tys. katolików przypadało tylko 15 ewangelików. W końcu zbuntowane mieszczaństwo złożyło zażalenie do biskupa wrocławskiego i arcyksięcia Karola Habsburga.Ostatecznie w 1619 roku do Wodzisławia przybyła specjalna komisja, która po rozeznaniu sprawy nakazała przywrócić katolikom prawa do praktyk religijnych i oddać im zajęte świątynie. Nie wiemy, jaki był finał tego sporu, ale Katarzyna Plawecka nie zabawiła w mieście już długo. Zmarła wkrótce albo w swych dobrach na Spiszu, albo w Opawie. Mówi się, że została otruta.Nieszczęśliwa Maria GabrielaZ końcem XVII wieku Wodzisław stał się własnością von Dietrichsteinów. W 1738 roku rządy przejął Guidobald Józef, który cztery lata później ożenił się z Marią Gabrielą Henckel von Donnersmarck z bytomsko-siemianowickiej linii tego słynnego rodu. Młoda para zaraz przystąpiła do budowy obecnego pałacu (stary zamek, który stał obok, był w fatalnym stanie), a pieniądze pochodziły z obu rodzin. Zaświadcza o tym kartusz nad głównym wejściem, na którym widnieją dwa herby. Wspaniała budowla była gotowa lub prawie gotowa w 1746 roku. Wtedy bowiem Prusacy zorganizowali fetę z okazji pokonania Austrii i przyłączenia Śląska do swojego państwa. Kronikarze odnotowali, że na uroczystości był także Guidobald z żoną, po ceremonii oboje zaprosili gości na obiad do pałacu, ale nie zostali do końca przyjęcia.– Może dlatego, że sympatyzowali z Austrią, ale powody mogły być inne. Kto wie, czy odpowiedź nie tkwi w stosunkach między mężem i żoną, ale nic o nich nie wiemy – ubolewa Sławomir Kulpa. Małżeństwo zakończyło się w 1747 roku z powodu śmierci pani, która zmarła bezdzietnie w wieku 28 lat. Guidobald po jej utracie wyjechał na Morawy, gdzie też miał majątek, ożenił się z Anną Marią Rottal i wrócił z nią do Wodzisławia, gdzie przyszło na świat dwoje ich dzieci. Pierwsze zmarło tuż po urodzeniu, drugie w Napajedli, gdzie potem przenieśli się Dietrichsteinowie. Anna Maria odeszła z tego świata w 1767 roku, trzy lata później Guidobald ożenił się jeszcze raz. Jego trzecią żoną była 20-letnia Maria Józefa Schrattenbach, która nigdy nie gościła w Wodzisławiu, a po śmierci męża sprzedała jego ojcowiznę.Spotkać zjawęPytanie zatem, czy straszy chciwa Plankarówna, która pewnie nie pogodziła się z obłożeniem jej klątwą, czy zła Katarzyna Plawecka, czy młoda Maria Gabriela, która prawdopodobnie nie zdążyła zamieszkać w pałacu, choć może bardzo tego chciała. Nie jest też pewne, czy nie błąka się tu duch drugiej żony fundatora pałacu, która opłakuje swoje pierwsze dziecko. Pan Sławek sądzi, że odpowiedź tkwi w upodobaniu zjawy do gromadzenia kluczy. Powiązał więc Szarą Panią z którąś z magnatek, bo kto ma klucze, ten ma władzę.– Sądzę, że rozwikłałbym tę zagadkę, gdybym spotkał Szarą Panią. Niestety, nigdy mi się to nie udało, ale ja nie mieszkam w Wodzisławiu – stwierdza muzealny archeolog. Dodaje z ubolewaniem, że od ludzi nie można dowiedzieć się za wiele, bo żadna z osób, która przeżyła takie „bliskie spotkanie”, nie chce się do tego przyznać z obawy, aby nie uznano jej za pijaka. Może jednak kiedyś poznamy tajemnicę Klucznicy.

Komentarze

Dodaj komentarz