Prał zakrwawione ubrania?
Ostatnia rozprawa w sprawie morderstwa 17-letniej Alicji z Rybnika miała miejsce w czerwcu, a dziś (31 lipca) odbyła się kolejna. Adrian P., oskarżony, został dowieziony do sądu z aresztu, gdzie przebywa już kilka miesięcy. Tym razem zeznania złożył policjant, Marcin S., który opowiadał o tym, jak przebiegało zatrzymanie podejrzanego o zabójstwo.
Wyjaśnił, że według policyjnych ustaleń - w tym dzięki nagraniu z monitoringu - wiadomo, że Adrian P. był ostatnią osobą, jaka miała styczność z Alicją F. i opisał samo zatrzymanie mężczyzny.
- Zatrzymanie odbyło się w miejscu zamieszkania Adriana P. przy ulicy Słonecznej - opowiadał policjant. - Gdy weszliśmy do mieszkania, w kuchni zobaczyliśmy wyprane, suszące się ubrania poplamione brunatnymi plamami. Podczas zatrzymania Adrian P. nie stawiał oporu. Wyglądał tak, jakby był po imprezie.
Lekarz nie znalazł obrażeń
Pytanie, które nurtuje wszystkich, brzmi: czy wówczas Adrian P. miał na ciele jakieś rany, zadrapania oraz sińce, które mogłyby świadczyć, że zamordowana przez niego dziewczyna stawiała opór? Policjant wyjaśnił, jak wygląda standardowa procedura podczas zatrzymania: podejrzany musi się rozebrać, by można było stwierdzić, czy ma jakieś obrażenia i czy nie ukrywa niebezpiecznych narzędzi. Oglądu albo dokonują sami policjanci, albo - jeśli zajdzie taka potrzeba - takich ustaleń wcześniej dokonuje lekarz.
Dlaczego Adrian P. znalazł się na badaniu lekarskim? Tego Marcin S. nie pamięta, ale podejrzewa, że stało się tak dlatego, iż jak najwcześniej należało pobrać od podejrzanego materiał porównawczy. Tak też się wtedy stało, a do rąk sądu trafił protokół z badania. Wskazuje on, że na ciele Adriana P. nie odkryto żadnych śladów, które mogłyby wyniknąć w efekcie szarpaniny z ofiarą - pola w formularzu przeznaczone do odnotowywania jakichkolwiek obrażeń pozostały niewypełnione. Policjant zapewnił sąd o tym, że policjanci są cały czas obecni przy takich badaniach i nie muszą zwracać uwagi lekarza na widoczne obrażenia, zatem musiało ich nie być.
Oskarżony i jego obrońca podtrzymali swój wniosek o przesłuchanie lekarza i pielęgniarki obecnych na badaniach. Sąd rozpatrzył go jednak i odrzucił. - Okoliczność, której dotyczą tezy dowodowe, została udowodniona - wyjaśnił sędzia. - Z formularza wynika, że nie znaleziono żadnych obrażeń na ciele oskarżonego. Nie ma potrzeby wypytywania wszystkich o potwierdzenie tego, co już ustaliliśmy.
“Wpadł w amok i obudził się w domu”
- Adrian P. bał się wyjść z radiowozu i odtworzyć czynności podczas wizji lokalnej - mówił policjant. - Zrezygnował, gdy już dojechaliśmy na miejsce. W mojej ocenie… tu zagrały wyrzuty sumienia.
W trakcie wizji lokalnej kryminalni z Rybnika zamierzali odtworzyć najważniejszą część trasy, jaką owej feralnej nocy Adrian P. przeszedł wraz z Alicją F. Mężczyzna jednak odmówił wyjścia z policyjnego radiowozu, mówiąc, że się boi. Zapalił papierosa i porozmawiał z Marcinem S. Potem eksperyment procesowy odbył się, ale Adrian P. przerwał go w kluczowym momencie: gdy dotarli do ciągu garaży, gdzie znaleziono zwłoki.
- W luźnej rozmowie ze mną Adrian P. kategorycznie zaprzeczył odbycia stosunku seksualnego z Alicją F - opowiadał Marcin S. - Mówił, że przez całą drogę z klubu Alicja miała go obrażać i wyzywać. Gdy doszli do garaży, mieli się pocałować. Doszło do szarpaniny i kłótni, on miał ją popchnąć, ona upadła, później - jak twierdził - wpadł w amok i obudził się w domu i bardzo żałował tego co uczynił.
Zapytany przez prokuratora policjant przyznał, że wówczas Adrian P. wypowiadał się swobodnie; wyglądało to tak, jakby chciał zrzucić z siebie ciężar tego co się stało.
Obrońca oskarżonego dopytywał Marcina S. o zakrwawione ubrania, które widział podczas zatrzymania Adriana P. Chciał wiedzieć, czy właśnie w nie policjanci kazali się ubrać podejrzanemu w drodze na komendę.
- Nie przypominam sobie, czy te ubrania zostały zatrzymane przez policję podczas wejścia do mieszkania czy później. Ale nie ma takiej możliwości, byśmy kazali ubrać podejrzanemu te rzeczy, które, jak sądziliśmy, mógł mieć na sobie w dniu morderstwa. To byłby karygodny błąd - zaprzeczył policjant.
Co innego zeznawał oskarżony, odnosząc się jednak prawdopodobnie do innych ubrań niż te mokre, poplamione krwią:
- Kazano mi się ubrać w te rzeczy, które miałem na sobie. Bluzę, spodnie i buty, w których byłem na tej imprezie - zeznał Adrian P. - To może potwierdzić monitoring w komendzie miejskiej policji.
Nie wiadomo jednak, czy uda się sprawdzić nagrania z monitoringu. Marcin S. zeznał, że przetrzymuje się tylko nagrania nie starsze niż rok.
Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 25 września.
Komentarze