Dorota Kłosek została sama z maleńkim dzieckiem / Ireneusz Stajer
Dorota Kłosek została sama z maleńkim dzieckiem / Ireneusz Stajer

Zakończyło się wewnętrzne postępowanie wyjaśniające, które miało ustalić okoliczności udzielenia 19 marca 35-letniemu Marcinowi Kłoskowi z Wodzisławia Zawady świadczeń medycznych przez personel lekarsko – pielęgniarski szpitali w Wodzisławiu Śląskim i Rydułtowach.

„Postępowanie medyczne personelu personelu Izby Przyjęć Szpitala w Wodzisławiu Śląskim było prawidłowe. Jedyne uchybienie jakie stwierdzono (…) dotyczyło postępowania lekarzy dyżurnych Szpitala w Rydułtowach, którzy odmówili przyjęcia Pacjenta do Szpitala tłumacząc się brakiem łóżek, pomimo faktu, iż Szpital dysponował wówczas wolnymi łóżkami” - czytamy w oświadczeniu wydanym dziś przez Dorotę Kowalską, dyrektor Powiatowego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Rydułtowach i Wodzisławiu Śląskim z siedzibą w Wodzisławiu Śląskim, oraz zastępcę dyrektora ds. medycznych Janusza Tkocza.

Dyrekcja zwolniła dyscyplinarnie obu dyżurujących wówczas w rydułtowskim szpitalu lekarzy. Dziś rozwiązano z nimi umowy bez wypowiedzenia.

„Pragnę podkreślić, iż zdarzenie, które miało miejsce w naszym Szpitalu jest zdecydowanie inne od zdarzeń, które miały miejsce na terenie Śląska. Pacjent, począwszy od momentu zgłoszenia się na Izbie Przyjąć do czasu przewiezienia do Szpitala Rejonowego w Raciborzu był pod stałą opieką medyczną. Przeprowadzono diagnostykę i wdrożono leczenie” - czytamy dalej.

Dyrekcja, powołując się na doniesienia medialne zaznacza, że po przewiezieniu pana Marcina do raciborskiego szpitala, nadal był on diagnozowany na oddziale wewnętrznym. Nie wymagał interwencji kardiologii inwazyjnej przez kolejne cztery godziny.
Szpital udostępnił dokumentację medyczną i udzielił informacji prokuraturze, która wszczęła postępowanie z urzędu. Przesłano je również Narodowemu Funduszowi Zdrowia i Rzecznikowi Praw Pacjenta.

Rodzina zmarłego Marcina Kłoska ma ogromny żal do personelu szpitali rydułtowskiego i wodzisławskiego. Żona Dorota rozkłada na stole wykonane w tym pierwszym EKG, z których nawet laik odczyta, że z sercem dzieje się coś niedobrego. - Zaufaliśmy lekarzom. W wodzisławskim szpitalu położono go na kozetce. Mąż czuł się z godziny na godzinę coraz gorzej. Raz się podnosił, to znów kładł. Mieliśmy nadzieję, że wreszcie zostanie hospitalizowany w Rydułtowach, bo powiedziano nam, ze są tam wolne dwa łóżka. Po przyjeździe do tego szpitala, okazało się, że nie ma ani jednego wolnego miejsca – mówi wdowa.

Matka, ojciec zmarłego nie umieją zrozumieć, jak można było dopuścić do takiej tragedii. - Ciągle mam przed oczyma widok syna (najmłodszego z pięciorga rodzeństwa) leżącego w trumnie, a potem cmentarz. Obrazy te wracają do mnie codziennie, co godzinę. Bardzo nam go brakuje – starszy pan próbuje powstrzymać się od płaczu.

Matka rozkłada albumy. Marcin był postawnym przystojnym mężczyzną. Okazem zdrowia, nigdy nie chorował. Był w wojsku, służył jako saper. Na zdjęciach ślubnych widać dwoje młodych szczęśliwych ludzi. Sakramentalne „tak” powiedzieli sobie raptem dwa lata temu.

Owocem ich miłości jest synek, który pyta o tatę. Nie bardzo zdaje sobie sprawę z tego, co się stało.

Galeria

1

Komentarze

  • Humberto Zwolnienie lekarzy w Rydułtowach... 04 kwietnia 2019 20:46Dlaczego nie podaje się nazwisk tych pseudo-eskulapów ? To skandal nie przyjęcia do szpitala chorego na serce. Aby było przestrogą spotkać tych szalbieży.

Dodaj komentarz