Biegły stwierdził, że w pojemnikach są niebezpieczne substancje chemiczne / Policja Żory
Biegły stwierdził, że w pojemnikach są niebezpieczne substancje chemiczne / Policja Żory

Prokuratura zdecydowała o tymczasowym aresztowaniu Krzysztofa M. i Zdzisława O., którzy mieli nielegalnie gospodarować odpadami. Sprawę przejęła z Żor gliwicka „okręgówka”.

- W oparciu o zgromadzony do tej pory materiał dowodowy ustalono, że jeden z podejrzanych Krzysztof M., w ramach swojej spółki, prowadził przedsiębiorstwo zajmujące się nabywaniem, dalszą odsprzedażą i transportem odpadów, które magazynowano w firmie w Siemianowicach Śląskich. W styczniu tego roku wszedł on w porozumienie ze Zdzisławem O., który zgodził się udostępnić mu posesję położoną przy ulicy Sosnowej. Obaj podejrzani ustnie uzgodnili, iż w zamian za miesięczną opłatę Krzysztof M. będzie parkował tam naczepy zawierające odpady chemiczne – informuje Joanna Smorczewska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Jak dodaje, do czasu ujawnienia przez policję nielegalnego składowiska odpadów, pierwszy z mężczyzn zaparkował łącznie 14 naczep zawierających odpady płynne. - W okresie od stycznia do lutego nabywał on naczepy od różnych osób. Krzysztof M., mimo że nie miał decyzji zezwalającej na gospodarowanie odpadami, systematycznie odbierał je z hali w Siemianowicach odpady i składował na posesji Zdzisława O. - zaznacza pani prokurator.

Oględziny wykazały, że stoi tam 14 naczep. Na każdej z nich znajdowała się duża ilość pojemników - mauzerów oraz beczek. Naczepy były całkowicie załadowane, można zatem przyjąć, że na jednej leżało ich około 50, co daje łącznie co najmniej około 700 pojemników. A w przypadku mniejszej pojemności nawet więcej.

- Jak wynika z opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska, nielegalnie składowane przy Sosnowej odpady są niebezpieczne. To substancje chemiczne, które muszą być przechowywane w zamkniętych, dobrze wentylowanych pomieszczeniach o podłożu betonowym, z dala od skupisk ludzkich, ze względu na możliwość emisji toksycznych oparów do atmosfery – podkreśla rzeczniczka. Ich skład chemiczny oraz właściwości fizyczne mogą stanowić zagrożenie dla życia lub zdrowia człowieka lub spowodować istotne obniżenie jakości wody, powietrza, gruntu oraz poważnie zaszkodzić roślinności i zwierzętom. Krzysztofowi M. oraz Zdzisławowi O. przedstawiono zarzuty popełniania przestępstw z art. 183 § 1 kk i art. 165 § 1 pkt 5 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. w zw. z art. 12 k.k. Powstępowanie jest w toku.

Przypomnijmy, że w lutym na teren posesji wkroczyli żorscy policjanci wspólnie z pracownikami Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Na miejsce wezwano również strażaków z Żor , jednostkę chemiczną Państwowej Straży Pożarnej z Bielska – Białej oraz biegłego sądowego z zakresu fizykochemii i chemii sądowej, który nadzorował pobieranie próbek substancji.

Urząd miasta wszczął postępowanie w sprawie nakazania posiadaczowi odpadów, usunięcie ich z miejsca nieprzeznaczonego do składowania lub magazynowania. - W związku ze śledztwem zwróciliśmy się o przekazanie opinii biegłego z zakresu ochrony środowiska, zawierającej dane o zabezpieczonych dowodach rzeczowych, czyli odpadach, w celu uzyskania informacji czy odpady są szkodliwe i czy zagrażają zdrowiu mieszkańców – informuje Anna Ujma, pełnomocnik prezydenta ds. promocji, kultury i sportu.

Dodaje, że urzędnicy są w stałym kontakcie z policją, strażą pożarną, Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego oraz WIOŚ. Organizowane są spotkania sztabu powołanego przez Powiatowe Centrum Zarządzania Kryzysowego.

Pożar nie zatruł środowiska
Z badań WIOŚ i strażaków wynika, że ubiegłoroczny pożar składowiska opon i odpadów z plastiku w Kleszczowie nie zatruł środowiska. Pomiary przeprowadzone w mniej więcej równych odstępach czasu nie potwierdziły skażenia gruntu oraz wód powierzchniowych. Normy nie zostały przekroczone. Co na to mieszkańcy, którzy przez kilka dni mieli nad głowami czarną chmurę gryzącego dymu?

Komentarze

Dodaj komentarz