W salonie stanęło łóżko Pawła, na nim wiszą zdjęcia różnych radosnych chwil i przeżyć. Na wprost łóżka stoi kolorowa choinka / Dominik Gajda
W salonie stanęło łóżko Pawła, na nim wiszą zdjęcia różnych radosnych chwil i przeżyć. Na wprost łóżka stoi kolorowa choinka / Dominik Gajda

Ta historia wstrząsnęła całym Rybnikiem i odbiła się echem w całym kraju. Pół roku temu 13-letni Paweł był ze swoją klasą w kinie w centrum Rybnika. W drodze powrotnej źle się poczuł, zaczął wymiotować. Wysiadł z autobusu razem z kolegą. Wychowawczyni pozwoliła, by poszedł sam do domu. Pogotowie nie przyjechało na wezwanie kolegi Pawła, potem, gdy wreszcie dotarło, początkowo zignorowało stan dziecka.

Tymczasem w głowie Pawła doszło o uszkodzenia zastawki, która została wszczepiona, bo chłopiec po urodzeniu miał zapalenie opon mózgowych, pojawiło się wodogłowie. Zastawka odprowadzała drenem płyn. Wymioty i ból głowy świadczyły o tym, że mogło dojść do jej uszkodzenia, że potrzebna była natychmiastowa operacja!

Paweł trafił do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, gdzie natychmiast przeszedł operację, w czasie której wymieniono mu uszkodzoną zastawkę. Było to dopiero około godziny 19...

Ze zdrowego, radosnego, zdolnego chłopaka Paweł z dnia na dzień stał się dzieckiem, wymagającym długiego leczenia i rehabilitacji. Rodzice nie mieli z nim żadnego kontaktu. Nie mówił, błądził oczami, nie było w ogóle wiadomo, czy kogokolwiek rozpoznaje. Rodzice przez cały czas stymulowali go, mama czytała ulubione powieści, tata przekazywał mu wiadomości sportowe. Kiedy tan chłopca ustabilizował się, Rekowie zawieźli go do profesora Jana Talara, znanego z dużej skuteczności wybudzania ze śpiączki pourazowej.

- Profesor Talar dał nam nadzieję na uratowanie Pawła, doprowadzenie go do jak najlepszego stanu. Nie wiemy, w jakim stopniu zostanie wyprowadzony ze stanu, w jakim obecnie się znajduje. Ale my już widzimy efekty. Na pewno ustabilizował mu się wzrok. Wcześniej spoglądał w jeden punkt, teraz wodzi oczami po całym mieszkaniu. Poszedł do przodu ruchowo. Nawet na ostatnim badaniu tomograficznym widać było poprawę – podkreślają rodzice.

8 grudnia, chłopiec wrócił do domu. Wcześniej rodzicom udało się zamienić mieszkanie, bo zajmowali lokal na czwartym piętrze. Teraz przenieśli się na parter, w tej samej klatce. - Pawła trzeba wnosić, ja sobie poradzę, ale żona miałaby z tym duży kłopot – mówi tato chłopca.

W salonie stanęło łóżko Pawła, na nim wiszą zdjęcia różnych radosnych chwil i przeżyć. Na wprost łóżka stoi kolorowa choinka. - Pod choinkę włożymy coś, co pomoże Pawłowi wracać do zdrowia. Na pewno będzie też coś z rzeczy, które sprawiają synowi frajdę. Nie chcemy zdradzać przy nim – mówią rodzice, bo rozmawiamy w obecności Pawła.

- W domu jet zupełnie inaczej, bo i babcie przyjdą, ostatnio była kuzynka, ciocia z psem. Chomika mu dajemy, lata po całym ciele. Uruchamiamy wszystkie bodźce, no nie Paweł? Musimy przypomnieć sobie to wszytko, co było wcześniej - mówi pani Lucyna, mama nastolatka.

W poniedziałek, zalewie trzy dni po przyjeździe do Rybnika, Paweł roześmiał się pełną buzią, bo tata, w czasie karmienia, zaczął wspominać różne zabawne sytuacje z ich wcześniejszego życia. - Potem opowiadałem kolejne historie, Paweł reagował tak samo. Widać, że nas rozumie – mówi pan Marcin, ojciec chłopaka.

Mimo tego, że rodzina wróciła do domu, przez cały czas trwa rehabilitacja chłopca. - Trzy razy w tygodniu Paweł ma zabiegi, spotkania z neurologopedą. Niektóre ćwiczenia obywają się u nas w domu, na niektóre dowozimy Pawła.

- W domu będziemy do 27 tycznia, później musimy zameldować się z Pawłem w Iławie, w klinice profesora Talara. Tam będzie prowadzona dalsza rehabilitacja i stymulacja Pawła – mówi pan Marcin.
Potrwa sześć tygodni, potem przerwa i znów kolejne zabiegi. Bo Paweł musi wrócić do zdrowia.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz