Trudno znaleźć drugą osobę bardziej zasłużoną dla Śląska jak Kazimierz Kutz. Wybitny reżyser zmarł w szpitalu w Józefowie. Od paru miesięcy ciężko chorował. Kiedy trafił do szpitala, zbiórkę pieniędzy na jego leczenie przeprowadziła fundacja Mimo Wszystko aktorki Anny Dymnej. Lekarzom nie udało się uratować pana Kazimierza, który w lutym skończył 89 lat.
- Zapamiętałem go jako człowieka bardzo otwartego i uśmiechniętego. W 2014 roku, kiedy współpracowałem z panem Kazimierzem przed wyborami do europarlamentu, organizowałem mu spotkanie w rybnickim kampusie. Pamiętam, że miała wówczas miejsce akcja poparcia dla obrońcy Barcelony czarnoskórego Daniego Alvesa, w którego jeden z kibiców rzucił bananem. W geście poparcia dla piłkarza w całej Europie ruszyła akcja fotografowania się z bananami i jedzenia ich. Na koniec naszego spotkania zaproponowałem panu Kazimierzowi krotki happening z bananami. Bardzo się ucieszył, że może wziąć w nim udział – opowiada rybniczanin Łukasz Kohut, felietonista „Nowin”.
Jak dodaje, pomimo dużej różnicy wieku rozumieli się bardzo dobrze. - Jak napisałem w jednym z moich felietonów na łamach „Nowin”, gdyby nie Kazimierz Kutz nie wiem, czy odnalazłbym śląską tożsamość. - Dzięki jego felietonom, które czytałem dawno temu, ukierunkował mnie jako Ślązaka. To na pewno również jego filmy, szczególnie „Paciorki jednego różańca”, które bardzo lubię. Obraz ten świetnie pokazuje śląskie relacje. Jest mi przykro, że odszedł tak wielki człowiek – podkreśla Łukasz Kohut.
Józef Porwoł, prezes Demokratycznej Unii Regionalistów Śląskich z siedzibą w Rybniku, także przyznaje, że Kazimierz Kutz zrobił bardzo dużo dobrego dla Śląska. - Wspierał wszystkich, którzy działali na rzecz naszego regionu – od RAŚ po DURŚ.
Mówił nam o konieczności zerwania z tzw. „śląską dupowatością”. Mówił, żeby się nie dać... Cenił sobie ludzi, którzy próbowali coś robić – mówi Józef Porwoł. Osobiście znał pana Kazimierza, ale nie tak blisko. - Raz rozmawialiśmy z 10 minut. Zapytałem go, jak widzi naszą pracę dla Ślaska. Odpowiedział, że bardzo ważna i potrzebna jest edukacja regionalna. Pana Kazimierza znali wszyscy, więc brakowało mu czasu na dłuższe spotkania, a chciał zawsze porozmawiać z każdym – zaznacza szef DURŚ-u.
Kazimierz Kutz pochodził z rodziny górniczej, zamieszkałej w Szopienicach. Bliscy spodziewali się, że będzie kontynuował tradycję rodzinną, ale on wybrał łódzką filmówkę. W 1955 roku asystował Andrzejowi Wajdzie na planie filmu „Pokolenie”. Cztery lata później zadebiutował „Krzyżem Walecznych”. Twórca "śląskiej trylogii", składającej się z filmów: "Sól ziemi czarnej", "Perła w koronie" i "Paciorki jednego różańca". Zrealizował także obraz o masakrze w kopalni Wujek "Śmierć jak kromka chleba".
- Pamięć i tożsamość to nasza siła. Ślązacy to po prostu inna rasa niż Niemcy i Polacy i mają prawo do autonomii wyrażającej się w samorządności i kultywowaniu tej tożsamości. Państwo można wybrać, narodowości nie. Współcześnie mamy do czynienia z sytuacją, że Ślązacy nie mogą być Ślązakami w Polsce. Ślązacy nie powinni wstydzić się swoich korzeni, mowy śląskiej, a w Warszawie ją bezczelnie lansować – powiedział Kazimierz Kutz w marcu 2010 roku w Rybniku.
W III RP trafił do polityki. Był senatorem czterech kadencji i posłem. Parę lat temu ogłosił rozstanie się z polityką, do której się rozczarował. Przewodniczył Społecznemu Komitetowi Budowy Muzeum Śląskiego, był wiernym kibicem Ruchu Chorzów.
Więcej w najbliższym wydaniu „Nowin”, które ukaże się 2 stycznia
Komentarze