Dzwon Violi / Elżbieta Grymel
Dzwon Violi / Elżbieta Grymel

Historia ta wydarzyła się we Włoszech, a jej niechlubnym bohaterem był Lorenzo. Już jako dziecko był bardzo ambitny, ale często stawiał sobie zbyt wysokie wymagania, którym nie zawsze mógł sprostać i wtedy wpadał w gniew. Jego ojciec, wiejski nauczyciel, cieszył się, że ma tak konsekwentnego syna i nawet nie zauważył, kiedy ambicje Lorenza stały się wręcz chorobliwe. Chłopak nadal dobrze się uczył, jednak zrobił się zazdrosny i podejrzliwy, bo ciągle czuł się niedoceniany. Kiedy podrósł, rodzice oddali go na naukę do ludwisarza, czyli rzemieślnika, który odlewał dzwony. Tak więc ambitny młodzieniec zamieszkał w pobliskim miasteczku. Uczył się pilnie i szybko awansował na czeladnika. Wtedy zapragnął zmierzyć się ze swoim mistrzem, proponując mu, że teraz sam będzie wykonywał robotę, ale ludwisarz, który zdążył już poznać wybujałe ambicje swego ucznia, od razu usadził go na miejscu, mówiąc: Nie teraz chłopcze, bo musisz się jeszcze wiele nauczyć!
Minęło kilka lat i w końcu Lorenzo przejął ludwisarnię po swoim mistrzu, kiedy ten uległ dziwnemu wypadkowi przy pracy. Rozżarzony metal wylał mu się prosto na stopy i od tego czasu nie mógł chodzić, nikomu jednak nie przyszło do głowy, że to Lorenzo maczał w tym palce. Młody ludwisarz był człowiekiem obrotnym i wszędzie, gdzie tylko się dało, zabiegał o nowe zlecenia, więc jego odlewnia pracowała pełną parą, ale mimo licznych sukcesów, nie był zadowolony, bo chciał być najlepszy ze wszystkich! Stary mistrz, który znał go najlepiej, postanowił go upomnieć, mówiąc:
– Lorenzo, ty chyba chcesz, żeby twoje dzwony śpiewały jak ptaki, ale to ci się nie uda. Uwierz staremu człowiekowi, też miałem takie ambicje, ale życie szybko je zweryfikowało!
Słowa staruszka tak bardzo ubodły niepokorną duszę Lorenza, że poprzysiągł sobie, że on mu jeszcze pokaże, kto tu jest mistrz nad mistrze! Młodzian dużo eksperymentował, zmieniając proporcje składników potrzebnych do wytopu, ale szczęście jakby go wtedy opuściło, bo dzwony pękały lub miały nieczysty dźwięk, a przecież nie o to mu chodziło, dlatego jak cień przemykał ulicami miasteczka, a jego myśli były zajęte zgoła czym innym. Tak zawędrował kiedyś na przedmieście, w miejsce, gdzie nigdy wcześniej nie był. Z głębokiego zamyślenia wyrwał go przepiękny śpiew bez słów, a potem perlisty śmiech, jakby zagrało tysiąc złotych dzwoneczków! To było to, czego pragnął, chciał, żeby tak grały jego dzwony, wtedy mógłby zadziwić świat!
Szybko wspiął się na mur, zza którego dochodziły te niebiańskie dźwięki, i ujrzał młodą dziewczynę, która bawiła się z pieskiem. Potem równie szybko i bezszelestnie zsunął się z muru na ziemię i pobiegł do swego starego mistrza, bo ten znał wszystkich mieszkańców miasta i rzeczywiście wiedział, kim była dzieweczka o cudownym głosie.
Drodzy Czytelnicy, ciąg dalszy tej historii poznacie za tydzień.

 

PS. Zapewne chcielibyście wiedzieć nad czym pracował Lorenzo. Odpowiedź na to pytanie daje poniższy cytat: „O dźwięku, jego barwie i tonacji dzwonu decydują odpowiednio dobrane parametry szablonu (grubość, przekrój, średnica), stanowiące ciężar i przekrój dzwonu oraz kompozycja stopu metali tworzących surowiec. Zawartość cyny w spiżu wpływa w wysokim stopniu na dźwięk dzwonu. Im jej jest więcej, tym barwa dźwięku jest wyraźniejsza i delikatniejsza, ale też tym twardszy jest spiż, wskutek czego istnieje większe niebezpieczeństwo pęknięcia dzwonu” (ze strony Odlewni Dzwonów Braci Kruszewskich w Węgrowie).
Współczesne dzwony odlewane są ze spiżu (stop miedzi, cyny, cynku i ołowiu) lub z brązu (stop miedzi i cyny).

Komentarze

Dodaj komentarz