W Ekstralidze nie chcą Rybnika, ale...

PGE Ekstraliga, najlepsza żużlowa liga świata, nie chce w swoich szeregach ROW-u Rybnik - ta wiadomość w ostatnich dniach zelektryzowała wszystkich żużlowych kibiców w regionie. To pokłosie niedawnej decyzji wspólników (przedstawicieli klubów rywalizujących w PGE Ekstralidze) o tym, iż do Ekstraligi nie mogą awansować i na tym poziomie rywalizować kluby, które pozostają w sądowym sporze z władzami żużlowej spółki.

A szef rybnickiego klubu Krzysztof Mrozek złożył w Sądzie Najwyższym skargę dotycząca sporu z PGE Ekstraligą. Chodzi o komunikat z sezonu 2017, zgodnie z którym anulowano trzy punkty ROW-u zdobyte w meczu z forBET Włókniarzem Częstochowa, po tym jak w organizmie Grigorija Łaguty wykryto niedozwolone środki.
- Wspólnicy ekstraligi jednogłośnie podjęli taką decyzje, gdyż do rozstrzygania sporów pomiędzy spółką a klubami jest powołany sąd polubowny, czyli Trybunał Polskiego Związku Motorowego. Ta instytucja jest sądem dla każdej organizacji wstępującej do Polskiego Związku Motorowego. I ciężko cokolwiek w tej sprawie dodać. Prawda jest taka, że nikt z zawodników ekstraligowych klubów nie brał meldonium. Tylko Grigorij Łaguta brał ten środek i dlatego ta decyzja uderzyła konkretnie w klub z Rybnika - mówi Wojciech Stępniewski, prezes Ekstraligi Żużlowej.

Decyzję wspólników kibice rybnickiej drużyny odebrali jednoznacznie: ekstraliga nas nie chce, po co więc walczyć o awans na torze... - To nie jest decyzja przeciwko Rybnikowi, a na przyszłość. Każdy nowy wspólnik, podkreślam, że mowa tylko o nowych wspólnikach, będzie traktowany dokładnie tak samo. Zapis ten nie może bowiem dotyczyć obecnych członków PGE Ekstraligi, bo prawo nie działa wstecz. Od teraz, w kontekście nowych klubów, tak właśnie będzie, że jeśli klub chce wstąpić w nasze szeregi, musi się poddać rozstrzygnięciom sądu polubownemu jakim jest Trybunał Polskiego Związku Motorowego. Mógłbym to porównać do małżeństwa. Jeżeli jest się w związku, a twój współmałżonek występuje przeciwko tobie z pozwem sądowym na kilka milionów złotych, to raczej niemożliwe jest żyć dalej wspólnie pod jednym dachem. Rozchodzimy się i toczymy batalię, a nie udajemy siedząc w jednym pokoju, że nic się nie dzieje - podkreśla Stępniewski.
Koniec obłudy

Krzysztof Mrozek, który najpierw zaciekle bronił Łaguty przed karą za doping, a potem dwoił się i troił, by załatwić mu skrócenie dyskwalifikacji, nie ma złudzeń. - Spodziewałem się takiego ruchu ze strony moich przyjaciół z Ekstraligi i odbieram go jednoznacznie: nie chcą nas w swoim gronie. Na razie jednak nie zamierzam rozważać, co zrobimy w razie awansu: czy wycofamy wniosek sądowy, czy nie. Walczymy o play-offy, walczymy o awans do końca i dopiero po zakończeniu sezonu zastanawiać się będziemy, co zrobimy z tym zapisem - mówi Mrozek. - Cieszę się tylko z tego, że ekstraligowi wspólnicy skończyli z obłudą, postawili sprawę jasno. A ja tylko przypomnę im, że w zasadzie prezes każdego z tych klubów może w pewnym momencie znaleźć się w takiej samej sytuacji jak my - dodaje.

Obecnie żadne stowarzyszenie żużlowe, klub czy podmiot nie toczy sądowych batalii z Ekstraligą. Od 2013 roku ciągnie się wprawdzie sądowa sprawa jaką Ekstraliga ma z klubem żużlowym z Torunia (chodzi o sytuację, kiedy żużlowcy tego klubu odmówili jazdy z meczu finałowym), ale zespołu Get Well, od lat rywalizującego na torach ekstraligowy, ten zapis nie obejmuje.

Podjęta przez wspólników decyzja uderza więc wyłącznie w rybnicki klub. To ma być jasny sygnał: wycofacie swój pozew, a wówczas przywitamy was z otwartymi ramionami. - My chcemy mieć partnera, który szanuje zasady panujące w polskiej lidze. Nie chcemy mieć za wspólnika partnera, który chodzi po wszelkich sądach tego świata. Póki co wszystkie rozstrzygnięcia sądów powszechnych w sprawie Torunia są dla nas korzystne. Podobnie jak w sprawie ROW-u, wszystkie wyroki: Trybunału Związku, Polady czy Trybunału Arbitrażowego ds. sportu przy PKOl, ale też sądu apelacyjnego w Gdańsku, są niepomyślne dla klubu z Rybnika. Więc ja się pytam: co pan prezes chce uzyskać? Być może to odwrócenie uwagi opinii publicznej od tego, że jego klub nie przebadał swoich zawodników na wypadek wystąpienia środków zakazanych, tak jak to robią inni, co w konsekwencji doprowadziło do wykrycia środa zakazanego i jego spadku z ligi. I tyle. Z punktu widzenia Ekstraligi cała sprawa ma też drugi aspekt, który dotyka całe środowisko ekstraligowe. Zamiast przeznaczyć pieniądze z zysku spółki na rozwój szkolenia w klubach lub inne prorozwojowe cele, tworzymy milionowe rezerwy na wydumane roszczenia frustratów, którzy zapominają o tym co to jest uczciwość i fair play w sporcie. Kluby powiedziały dość - podkreśla Stępniewski.

I choć komunikat ze strony Ekstraligi jest czytelny, to tak naprawdę wystarczy jeden ruch prezesa Mrozka, jeden telefon do sądu i wycofanie wniosku, a Ekstraliga w razie awansu znów przywita Rekiny z otwartymi ramionami. - Pan prezes musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie jaką drogą w przypadku awansu chce pójść. My przed nikim drzwi nie zamykamy i nie jest prawdą, że się komuś odbieramy prawo do sądów. My tylko umawiamy się klubami, które chcą w naszej lidze rywalizować, że miejscem do rozstrzygania sporów jest Trybunał Związku - podkreśla prezes ekstraligi.

3

Komentarze

  • Anna PGE Ekstraliga ponad sądami? 07 lipca 2018 08:27PGE Ekstraliga(żużlowy pokerek-na wzór filmowego piłkarskiego) stawia się wysoko ponad prawem? Nawet ponad Sądem Najwyższym(sądząc po skrócie)? Czyli zapytam tak: po co cały ten "cyrk" z sedziami SN skoro zwykła PGE Ekstraliga ma ich gdzieś???
  • z łuku Mrozek trzym się! 05 lipca 2018 11:55Jak Ekstralipa nas potrzebowała to nawet zaprosiła do rozgrywek. Teraz pokazują nam fucka ale nie ma co ustępować! Trzeba być konsekwentnym!
  • Tonnie Gadanie... 04 lipca 2018 17:40Głupie gadanie ze strony Ekstraligi. Jak widać nie mogą wygrać "fair play" to próbują zmusić przeciwnika do poddania się.

Dodaj komentarz