Rząd tnie pensje samorządowcom w całym kraju, w tym także i w naszym regionie. Od 1 lipca średnio o 20 procent mniej zarabiać będą prezydenci, starostowie, burmistrzowie i nawet wójtowie małych gmin. - Takie są oczekiwania społeczne - słyszymy w oficjalnych, rządowych komunikatach. A samorządowcy mówią wprost: obcinają nam za karę, bo muszą obciąć tez sobie po tym jak wyszła na jaw afera z premiami dla ministrów.
Rozporządzenie Rady Ministrów dotyczące obniżki pensji weszło w życie w miniony piątek. Włodarze naszych miast i gmin zarabiać będą mniej od lipca. Prezydent Rybnika Piotr Kuczera zarabia obecnie 12 525 zł. Jego wynagrodzenie zasadnicze wynosi 6200 zł, dodatek funkcyjny to 2100 zł, a dodatek specjalny to kwota 3233 zł. Jest jeszcze dodatek za wieloletnią pracę w kwocie 992 zł. Po zmianach prezydent Kuczera zarobi o ponad 2,5 tysiąca złotych mniej, czyli niespełna 10 tysięcy.
Jak komentuje zmiany? - Pensje zawsze wywołują emocje. Stanowisko prezydenta miasta wymaga poświęcenia, odpowiedzialności i wreszcie zaangażowania przez siedem dni w tygodniu. Z drugiej strony kwestie finansowe nie są moim zdaniem najważniejsze. Pełnienie tego typu funkcji daje również ogromną satysfakcję, ponieważ zwykle wynika z pasji. Zwracam uwagę, że dzisiaj rozmawiamy o pensjach dla prezydentów, burmistrzów i wójtów nie w kontekście adekwatności wynagrodzenia do wykonywanej pracy, ale w kontekście politycznym i nagród dla ministrów. Jeżeli polityka krajowa wchodzi na poziom pensji dla samorządowców, to chyba jednak mamy do czynienia z jakimś pomieszaniem porządków - mówi Kuczera.
- Warto zwrócić uwagę, że tanio nie zawsze znaczy dobrze. W samorządzie będzie pogłębiał się problem ze znalezieniem fachowców a to może odbić się na nas wszystkich - podkreśla.
Podobnie sprawę widzi także prezydent Jastrzębia-Zdroju Anna Hetman. - Ogrom zadań, które nałożone są na samorząd, jest tak rozległy, że dotychczasowe wynagrodzenia nie były wygórowane. Obniżka pensji wiąże się z ryzykiem, że w przyszłości osoby doświadczone, menadżerowie nie podejmą się tak odpowiedzialnego zadania, a to źle wróży na przyszłość - mówi prezydent Hetman. - Prawo jest prawem i trzeba je respektować, niezależnie w jakich warunkach było tworzone. Ze swojej strony zapewniam w dalszym ciągu ogromne zaangażowanie bez względu na wysokość wynagrodzenia - dodaje. A ona - podobnie zresztą jak Kuczera - przy zarobkach wynoszących 12 358 złotych straci na obniżce około 2,5 zł.
Zdaniem Wiesława Janiszewskiego, burmistrza Czerwionki-Leszczyn, po zmianie przepisów, nie ma mowy o hurtowym odpływie kadry kierowniczej z samorządu. - Osoby, które decydują się na udział w wyborach samorządowych, mają świadomość, że ta praca wymaga ogromnego poświecenia i odpowiedzialności, stanowi też rodzaj służby, byłbym więc daleki od stwierdzenia, że do samorządu przyciągają bardzo dobre zarobki - podkreśla Janiszewski, którego domowy budżet od lipca też uszczupli się o ok. 2,5 tysiąca złotych. Dziś burmistrz Czerwionki-Leszczyn co miesiąc otrzymuje na konto 12 160 zł. Podobnie wygląda sytuacja w pozostałych miastach: Żorach i Wodzisławiu.
Od lipca jeszcze więcej niż prezydenci miast straci Damian Mrowiec, starosta rybnicki. Dziś rocznie zarabia on 163 tysiące złotych, co daje miesięczne wynagrodzenie na poziomie ok. 13,5 tysiąca. Od lipca starosta dostanie o około 2700 złotych mniej niż dotychczas.
Relatywnie najmniej na obniżce stracą wójtowie naszych małych gmin. I tak Paweł Bugdol, wójt Gaszowic, zarobi o ok. 2 tysiące mniej niż dotychczas, czyli w granicach ok. 8 tysięcy złotych.
Ale, jak podkreślano w oficjalnym komunikacie strony rządowej, zmiany są podyktowane społeczną potrzebą. - Ustawa ta była odpowiedzią na powszechne oczekiwania społeczne związane z pełnieniem funkcji publicznych. Wykonywanie funkcji zarządzających w samorządach, tak jak w przypadku posłów i senatorów, oznacza pełnienie służby na rzecz społeczeństwa. Dlatego podlega ono społecznej ocenie i powinno spełniać standardy wymagane w życiu publicznym - czytamy w oficjalnym komunikacie.
Komentarze