To był dosłownie nokaut – a żużlowcy KS ROW Rybnik – położyli swoich rywali na deski w zasadzie już w połowie meczu. W niedzielę KS ROW Rybnik podejmował na własnym torze drużynę Startu Gniezno. Ale goście w tym dniu, byli dla zielono-czarnych tylko tłem i to nawet nie najlepszym. Żużlowcy z Wielkopolski nie podnieśli w ogóle rękawicy, nie postawili gardy, tylko pozwolili się okładać raz z lewej, raz z prawej. Efekt? Aż 12 z 15 wyścigów zakończyło się podwójną wygraną zawodników ROW-u. Całe spotkanie miejscowi wygrali aż 68:22. A ponieważ obie drużyny sąsiadowały ze sobą w ligowej tabeli Nice Polskiej Ligi Żużlowej i spodziewano się niezwykle trudnego i zaciętego widowiska, to o wygranej z ponad 40-punktową przewagą nie można nazwać inaczej jak: pogrom. - Nie pamiętam, kiedy ostatnio jechałem w meczu, który zakończyłby się takim wynikiem. Chyba ostatnio w juniorach – mówił po spotkaniu Andriej Karpow, który po meczu narzekał nieco na ból barku. - Trochę boli, ale i tak dałem z siebie wszystko. Wygrana cieszy, dobrze się jechało – podkreślał.
Komentarze