Przed tygodniem Pomarańczowi przegrali ćwierćfinałowy mecz rozgrywek o Puchar Polski z Onico Warszawa 2:3. Ta porażka sprawiła, że zabraknie ich w turnieju finałowym tej rywalizacji, który rozegrany zostanie we Wrocławiu. Reakcja prezesa Adam Gorola na to niepowodzenie była niemal natychmiastowa. Sternik Jastrzębskiego Węgla zdecydował się na brawurowy krok: zdymisjonował trenera Lebedewa i ogłosił, że zastąpigo Ferdinando De Giorgi, który w dwóch minionych sezonach trzymał stery w Kędzierzynie-Koźlu. Po krótkiej i nieudanej przygodzie z reprezentacją Polski, postanowił wrócił do naszego kraju i raz jeszcze spróbować swoich sił. Czy równie efektownie jak w kędzierzyńskie ZAKSIE, z którą dwukrotnie sięgał po mistrzostwo? Kontrakt w Jastrzębiu już został podpisany, ale Włoch poprowadzi śląską ekipę dopiero w spotkaniu z PGE Skrą Bełchatów, za tydzień. W sobotę rolę pierwszego szkoleniowca pełnił Leszek Dejewski, podobnie było w potyczce z Zenitem Kazań w ramach Ligi Mistrzów.
Zwolnienie Marka Lebedew nie było uzasadnione słabymi wynikami, tylko słabą postawa sportową, bo z czwartego miejsca póki co jestem zadowolony, aczkolwiek zawsze mogło być lepiej. Nie zgadzam się z teorią, że Puchar Polski jest nieistotny. Ze sportowego punktu widzenia uważam, że gra w PlusLidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Polski to niezależne szczeble rozgrywek i powinniśmy walczyć na każdym froncie i o wszystko. Jestem zawiedziony, że nie będzie nas na turnieju finałowym we Wrocławiu. Chcę jednak podkreślić, że nie chodziło o przegraną w Warszawie, bo to nie ten jeden mecz był decydujący - mówi prezes Gorol.
Efekt pozytywnego wstrząsu jaki zazwyczaj dokonuje się po zmianie szkoleniowca, w konfrontacji z ZAKSĄ zadział, ale wystarczył tylko na wygranie pierwszego seta. Potem, choć Pomarańczowym nie można odmówić ducha walki, na boisku lepsi byli siatkarze z Opolszczyzny.
Kędzierzynianie, którzy wystąpili bez Rafała Buszka (nie było go nawet w meczowej czternastce) długo utrzymywali przewagę w inauguracyjnej partii, prowadzili nawet sześcioma punktami (6:12). Po podwójnym bloku na Maurice Torresie gospodarze zaczęli odrabiać straty i dogonili rywali w samej końcówce (23:23), by ostatecznie wygrać na przewagi. W drugiej partii historia się powtórzyła - goście mieli w zapasie cztery punkty (4:8) i szybko zmarnowali tę przewagę (10:10). Spore problemy z kończeniem piłek miał Sam Deroo, który często był podobijany przez przeciwników (35% wydajności po dwóch partiach). Za to Torres robił co mógł, by jego zespół doprowadził do remisu. To przy jego serwisie kędzierzynianie zbudowali dystans (11:15), a potem sukcesywnie go powiększali, m.in. dzięki ogromnej czujności na siatce.
Trzecia część gry także odbywała się pod dyktando mistrzów Polski, którzy górowali przede wszystkim w ataku. Jastrzębianie kilka razy niwelowali różnicę punktową, ale gdy już byli bliscy remisu, popełniali błędy własne. Ich rywale w kluczowych momentach się nie mylili. W czwartej partii było dużo walki i wynik cały czas oscylował wokół remisu (15:16), ale te ostatnie ciosy znów zadali siatkarze ZAKSY.
Wczoraj (16 stycznia) jastrzębianie w dalekim Kazaniu potykali się w trzecim meczu Ligi Mistrzów z najlepszą klubową drużyną świata (zenit tytuł ten wywalczył w grudniu w Krakowie). W niedzielę (21 stycznia) zagrają z wicemistrzami Polski w Bełchatowie. Wówczas po raz pierwszy na ławce trenerskiej Pomarańczowych zasiądzie Ferdinando de Giorgi.
Komentarze