Pomarańczowi podjęli walkę z mistrzami Polski / Dominik Gajda
Pomarańczowi podjęli walkę z mistrzami Polski / Dominik Gajda

Przed tygodniem Pomarańczowi przegrali ćwierćfinałowy mecz rozgrywek o Puchar Polski z Onico Warszawa 2:3. Ta porażka sprawiła, że zabraknie ich w turnieju finałowym tej rywalizacji, który rozegrany zostanie we Wrocławiu. Reakcja prezesa Adam Gorola na to niepowodzenie była niemal natychmiastowa. Sternik Jastrzębskiego Węgla zdecydował się na brawurowy krok: zdymisjonował trenera Lebedewa i ogłosił, że zastąpigo Ferdinando De Giorgi, który w dwóch minionych sezonach trzymał stery w Kędzierzynie-Koźlu. Po krótkiej i nieudanej przygodzie z reprezentacją Polski, postanowił wrócił do naszego kraju i raz jeszcze spróbować swoich sił. Czy równie efektownie jak w kędzierzyńskie ZAKSIE, z którą dwukrotnie sięgał po mistrzostwo? Kontrakt w Jastrzębiu już został podpisany, ale Włoch poprowadzi śląską ekipę dopiero w spotkaniu z PGE Skrą Bełchatów, za tydzień. W sobotę rolę pierwszego szkoleniowca pełnił Leszek Dejewski, podobnie było w potyczce z Zenitem Kazań w ramach Ligi Mistrzów.

Zwolnienie Marka Lebedew nie było uzasadnione słabymi wynikami, tylko słabą postawa sportową, bo z czwartego miejsca póki co jestem zadowolony, aczkolwiek zawsze mogło być lepiej. Nie zgadzam się z teorią, że Puchar Polski jest nieistotny. Ze sportowego punktu widzenia uważam, że gra w PlusLidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Polski to niezależne szczeble rozgrywek i powinniśmy walczyć na każdym froncie i o wszystko. Jestem zawiedziony, że nie będzie nas na turnieju finałowym we Wrocławiu. Chcę jednak podkreślić, że nie chodziło o przegraną w Warszawie, bo to nie ten jeden mecz był decydujący - mówi prezes Gorol.

Efekt pozytywnego wstrząsu jaki zazwyczaj dokonuje się po zmianie szkoleniowca, w konfrontacji z ZAKSĄ zadział, ale wystarczył tylko na wygranie pierwszego seta. Potem, choć Pomarańczowym nie można odmówić ducha walki, na boisku lepsi byli siatkarze z Opolszczyzny.

Kędzierzynianie, którzy wystąpili bez Rafała Buszka (nie było go nawet w meczowej czternastce) długo utrzymywali przewagę w inauguracyjnej partii, prowadzili nawet sześcioma punktami (6:12). Po podwójnym bloku na Maurice Torresie gospodarze zaczęli odrabiać straty i dogonili rywali w samej końcówce (23:23), by ostatecznie wygrać na przewagi. W drugiej partii historia się powtórzyła - goście mieli w zapasie cztery punkty (4:8) i szybko zmarnowali tę przewagę (10:10). Spore problemy z kończeniem piłek miał Sam Deroo, który często był podobijany przez przeciwników (35% wydajności po dwóch partiach). Za to Torres robił co mógł, by jego zespół doprowadził do remisu. To przy jego serwisie kędzierzynianie zbudowali dystans (11:15), a potem sukcesywnie go powiększali, m.in. dzięki ogromnej czujności na siatce.

Trzecia część gry także odbywała się pod dyktando mistrzów Polski, którzy górowali przede wszystkim w ataku. Jastrzębianie kilka razy niwelowali różnicę punktową, ale gdy już byli bliscy remisu, popełniali błędy własne. Ich rywale w kluczowych momentach się nie mylili. W czwartej partii było dużo walki i wynik cały czas oscylował wokół remisu (15:16), ale te ostatnie ciosy znów zadali siatkarze ZAKSY.

Wczoraj (16 stycznia) jastrzębianie w dalekim Kazaniu potykali się w trzecim meczu Ligi Mistrzów z najlepszą klubową drużyną świata (zenit tytuł ten wywalczył w grudniu w Krakowie). W niedzielę (21 stycznia) zagrają z wicemistrzami Polski w Bełchatowie. Wówczas po raz pierwszy na ławce trenerskiej Pomarańczowych zasiądzie Ferdinando de Giorgi.

Galeria

Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz