Możecie śmiać się lub nie, ale mi taka różnorodność odpowiada. Urozmaica to nasze życie, dodaje kolorytu, prowokuje do dyskusji, a także zmusza do eksploracji pokładów wiedzy na poziomie mikro i makro. Zamiast manifestować swoją religijność w akcji "Różaniec do granic", lepiej pójść do sąsiada Czecha, Litwina czy Niemca, podać mu rękę i porozmawiać o przyziemnych sprawach. A tych nie brakuje... I uwierzcie mi, że ludzie mieszkający na granicy dwóch państw, poprzez przenikanie się kultur i tradycji, są bardziej otwarci i skorzy do współpracy.
Zaczyna mnie przerażać monochromatyczność pewnych obszarów życia. Zmierzamy niczym Latający Holender do kadrów z filmu pod tytułem ... "Filip z konopi" w reżyserii Józefa Gębskiego. Przedstawiony w nim krajobraz jest jak z Orwella, ale w duchu Gogola. Kilka tysięcy ludzi uciśniętych w tzw. mrówkowcu. Każdy taki sam, niezależne od wykonywanego zawodu. Takie same mieszkania, z tymi samymi usterkami, te same przyzwyczajenia, te same godziny powrotu z pracy. Wieczorami mrówkowcy oglądają ten sam program w telewizji. Zresztą to ich jedyne źródło integracji. Ta wielka odhumanizowana maszyna, wtłacza bezlitośnie, kolejne postacie, w tryby wszystkich odcieni szarości. W tym filmie jest wiele ironicznych odniesień do codziennego dnia PRL-u, ale też pokazuje nasz dzisiejszy świat – taką miniaturę społeczeństwa polskiego.
Zachęcam Was do zobaczenia tego filmu, szczególnie dzisiaj, gdyż dokładnie 35 lat temu (10 stycznia 1983) miał on swoją premierę. Zresztą aura jest szaro-bura, więc i przekaz będzie wzmocniony...
Mirosław Górka, pracownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Rybniku, szefuje T:RAF do Niedobczyc i Niewiadomia, prezes Rymera Rybnik. Felietonista Tygodnika Regionalnego Nowiny
Komentarze