Upadek kopalń bytomskich / Elżbieta Grymel
Upadek kopalń bytomskich / Elżbieta Grymel

Opowieści mówiące o upadku kopalń olkuskich (z małymi zmianami) dotyczyły także bytomskich kopalń srebra. Te ostatnie rzekomo zostały zalane przez rozgniewanego, złego skarbnika, który w Bytomiu nosił imię Szarlej. Wspomina o tym pani profesor Dorota Simonides w swojej pracy „Wierzenia i zachowania przesądne”. O złym duchu roszczącym sobie prawa do bytomskich kopalń opowiada również w swoim poemacie „Officina ferraria...” sławny Walenty Roździeński. Według niego do zalania bytomskich kopalń srebra doszło z woli złego skarbnika zwanego Szarlejem. Ów duch gór, czyli kopalń, wszedł w spółkę z gwarkami bytomskimi i razem z nimi pracował. Bytomianie dzielili się z nim swoim urobkiem rudy srebrnej, ale tylko do czasu, kiedy dowiedzieli się, że ich wspólnikiem jest demon podziemia. Wtedy postanowili się go pozbyć. Siedemnastowieczny twórca poematu sławiącego powstający wtedy przemysł oraz życie i pracę górników przedstawia to tak:

„Lecz gdy go być skarbnika ducha ziemnego
Poznali, wzbrzydzili się towarzystwem jego,
Więc by go jakokolwiek od siebie zagnali,
Rozmaite mu przykrości zawżdy wyrządzali,
Karaktery pisali, krzyżyki do tego
Czynili – a to kładli więc na kruszcze jego”.

Szarlej postanowił ukarać swoich dawnych kamratów za zmowę przeciwko niemu. Pewnego dnia zabrał ich do wnętrza gór (kopalń) i tam oznajmił im, co zamierza zrobić. Wtedy nie wiadomo skąd pojawiła się w podziemiach wielka woda i przerażeni gwarkowie ledwo uszli z życiem, wydostając się na powierzchnię ziemi kopalnianymi sztolniami.
Od tego czasu wszelki ślad po złym duchu zaginął, a bytomskich gwarków opuściło szczęście! Kruszec srebrny był coraz trudniej dostępny. Pojawiał się tylko w nielicznych miejscach i pokłady jego były bardzo cienkie, a oprócz tego gwarkom zagrażała nieustannie pojawiająca się znienacka woda, która zalewała ciągle wciąż pieczołowicie odbudowywane ganki i sztolnie.
Z czasem eksploatacja srebra okazała się nieopłacalna i kopalnie zamknięto, ale jeszcze później ludzie całkiem przypadkiem znajdowali na powierzchni ziemi srebrne samorodki. Do takich szczęściarzy należał chłop Rybka, który znalazł srebro na swojej roli. Według innej wersji tej opowieści, spory kawałek srebra Rybka wyłowił wędkując nad stawem lub potokiem.

Informacje dodatkowe
Walenty Roździeński – zarządca hut i kopalń należących do szlachcica Andrzeja Kochowskiego z Koszęcina, autor barokowego poematu „Officina ferraria...”, napisanego w 1612 roku, w którym opisuje historię obróbki żelaza oraz życie i pracę górników, a także hutników. Był to pierwszy polski podręcznik metalurgii i górnictwa. Utwór ten został zapomniany i na nowo odkryty przypadkiem dopiero w roku 1928.

 

2

Komentarze

  • Elżbieta Grymel - Grymlino. do pana Jana Lubosa 17 grudnia 2017 12:39Dziękuję za komentarz. Opowieść tę pisałam ponad rok temu i korzystałam ze źródeł pisemnych (książek), do których obecnie nie mam dostępu, bo były pożyczone, ale niewątpliwie idzie o tę samą osobę. Sądzę, że pisownia Kochowski czy Kochcicki istniały obok siebie. Mam na to przykład z "własnego podwórka", Baranowice to obecnie dzielnica Żor, od niej utworzono przymiotnik "baranowski", który od lat 70 ubiegłego wieku jest coraz częściej wypierany przez określenie"baranowicki". Spotkałam się ze stwierdzeniem, że słowo "baranowski" może kojarzyć się niewtajemniczonym ze słowem "baronowski" (ostatni właściciele Baranowic nosili tytuł barona), więc lepiej używać określenia "baranowicki" Co do pisowni nazwiska, to na przestrzeni wieków bywało różnie. Moje rodowe nazwisko, to czeskie nazwisko historyczne, w jego pisowni największe szkody poczyniła germanizacja praskiego społeczeństwa na przełomie XVIII i XIX wieku. Ponieważ rozpoczynało się na literę "H" (której Niemcy nie wymawiają na początku wyrazu) po prostu ją pomijano, a końcówkę "s" zastąpiono "sch"
  • Jan Lubos Andreas Kochcicki 14 grudnia 2017 09:53Andreas Kochcicki z Kochcic i Lublińca (nie: Kochowski) nie był zwykłym szlachcicem. Kochcickim przysługiwała tytulatura Wolny Pan (Freiherr), byli zatem arystokratami. Sam Andreas był również starostą górnośląskim - stanowisko odpowiadające dzisiejszemu premierowi. Kochciccy do XVII wieku władali rozległymi dobrami od Bytomia, przez Koźle i Ujazd aż do Białej (k. Prudnika). Byli właścicielami setek ówczesnych "kopalń" i kuźnic (hut).

Dodaj komentarz