Teresa Urbańczyk ujęła jury darem opowiadania / Leszek Jęczmyk
Teresa Urbańczyk ujęła jury darem opowiadania / Leszek Jęczmyk

-Co poczuła pani gdy tak znakomite jury z profesorami Miodkiem i ks. Myszorem ogłosiło werdykt konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku”?
-Jak co roku ogłosił go prof. Jan Miodek. Muszę się przyznać, że od początku (eliminacje, potem półfinał) nie miałam wcale tremy. Nawet wówczas, gdy mnie wyczytali w finałowej trójce. Byłam bardzo spokojna, a po ogłoszeniu ostatecznego werdyktu – bardzo szczęśliwa.


-Jak uzasadniło swoją decyzje jury?
-Prof. Miodek powiedział, że byłam najlepsza wśród wszystkich 60 uczestników konkursu. Najbardziej jednak cieszę się z oceny Jana Olbrychta. Oznajmił, że mam niesamowity dar opowiadania. Jak zamknął oczy, to wszystko widział. Był bardzo poruszony monologiem „O kolybce mojij śląskości”. Potwierdzili to zaraz ks. prof. Jerzy Szymik i prof. Jan Miodek.


-W monologu tym zawarła pani kwintesencję swojej śląskości.
-Zaczęłam mówić o dzieciństwie i dalszych moich losach, o tym jak wychowywałam się przy babce. Przytoczę fragment: „Jak ino słysza po naszymu, czyli po śląsku, to zarozkii myślami cofom się do dziecinnych lot. Widza babkę, dziadka, plac na kierym żech się wychowała. Wspominom se ta mało ojczyzna – kolybka mojij śląskości. Pomyslcie, a cóż tam takigo było? Nocóc, chałpa, jak wiela inszych dookoł, w kuchni stół, piec, bifyj, a w izbie kaflok, szrank, leżanka, dwa łóżka do kupy ściśnione”.


-Ile razy uczestniczyła pani w konkursie „Po naszymu, czyli po śląsku” i kiedy był ten pierwszy raz?
-W konkursie brałam udział ośmiokrotnie, debiutowałam w 2006 roku opowiadaniem o śnie babczynym (babcinym), w następnym roku godałach monolog „Jak tyn czas ucieko”, w 2008 przygotowałam tekst o korzyniach rodzinnych, podczas kolejnej edycji zaprezentowałam monolog „A babka padali”, zaś w zeszłym roku opowiedziałam o zmarłej w opinii świętości Katarzynie Szymon, stygmatyczce z sąsiedniej miejscowości Studzienice. Zawsze kwalifikowałam się do półfinału, co już było dużym wyróżnieniem. W nagrodę zapraszano nas na finał do sali widowiskowej Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu.


-W pani przypadku można by sparafrazować powiedzenie: Do ośmiu razy sztuka.
-No tak (śmieje się). Bardzo się cieszę, że jury tak wysoko oceniło mój występ.

 


Cały wywiad przeczytacie w środowych "Nowinach".

Komentarze

Dodaj komentarz