Gabriela i Adam Kamińscy, za nimi dzieci / Dominik Gajda
Gabriela i Adam Kamińscy, za nimi dzieci / Dominik Gajda

Kamińscy mieli już trójkę dzieci (jedno swoje biologiczne i dwoje adoptowanych). Dwóch chłopaków i jedną dziewczynkę, małą Majeczkę. Postanowili pomóc jeszcze jednej dziewczynce. Okazało się, że do adopcji są bliźniaki (Ola i Olek), które mają starszą siostrę, Patrycję. - Mówiła, że jak one pójdą do nas, to ona ucieknie z domu dziecka – wspominają.

Rodzeństwo po przejściach

Cała trójka bywała u Kamińskich. - Stwierdziliśmy, że nie możemy rozdzielić rodzeństwa, że albo bierzemy całą trójkę, albo nikogo – opowiadają. Potem okazało się, że jest jeszcze jedno dziecko, Adam, który przebywał wtedy w ośrodku socjoterapii. Był trudnym dzieckiem, stwarzał kłopoty w domu dziecka.

Kamińscy podjęli decyzję: bierzemy wszystkie dzieci. Mimo że wiedzieli, iż dzieci były molestowane seksualnie przez biologicznych rodziców! A potem, że przeżyły trudne w chwile w rodzinie zastępczej.
- Najpierw musieliśmy wziąć dzieci w rodzinę zastępczą, bo nikt nie wierzył, że Patrycja zaaklimatyzuje się w rodzinie. Sugerowano, że szybko wróci do domu dziecka, że sobie z nią nie poradzimy. Owszem, były problemy, ale wynikające głównie z tego, że dzieci musiały się przyzwyczaić do normalnego domu – opowiada pani Gabriela.

Nie mogły patrzeć w oczy

Pewnego dnia nowi rodzice wyczuli od Patrycji woń papierosów. Dziewczyna powiedziała wtedy nowej mamie: "A teraz możesz mnie zbić". - Byłam w szoku, pytałam: "Patrycja, czy kiedykolwiek ciebie albo któreś z dzieci uderzyłam?". Dziewczyna zaczęła strasznie płakać, myślała, że dostanie ciężką karę, że pewnie zostanie odesłana do domu dziecka. Kiedy się uspokoiła, zapytała, czy mogłabym spać w jej pokoju – wspomina pani Gabriela.

Tej nocy pękła. Opowiedziała nowej mamie straszne rzeczy. Że w rodzinie zastępczej była bita, że rzucano nią o ścianę! - Rano, kiedy pojechała do szkoły, zagadnęłam bliźniaki. Wtedy się zaczęło... - wspomina pani Gabriela.
Kamińscy usłyszeli wiele mrożących krew w żyłach historii. - Ola mówiła, że zimą była wywożona do lasu. Olek dodawał, że razem z Patrycją musiał klęczeć na mrozie na balkonie. Ta najdrastyczniejsza historia? Że Olek leżał skrępowany w wannie, z zaklejonymi ustami, a Ola musiała klęczeć przed łazienką. Dziewczynka pamięta, że Olek, kiedy wyprowadzano go z łazienki, był zakrwawiony. A sam Olek mówił, że był prowadzony z nożem przy gardle! Bał się, że coś mu się stanie - opowiada pan Adam.

Dzieci nie mogły patrzeć swoim zastępczym rodzicom w oczy, bo na to nie zasługiwały. Miały być głodzone. Potwierdza do pani Renata, której córka chodziła do klasy z bliźniakami. - Ona dokarmiała te dzieci, można powiedzieć, że uratowała im życie! Dzieci przychodziły do niej, żeby pobawić się, odrobić lekcje. Były bardzo głodne i jadły na zapas. Potrafiły zjeść po kilka talerzy zupy, później wymiotowały. A ich "ciocia" (tak zwracały się do zastępczej matki) miała gotowe wyjaśnienie. Dzieci mają rzadką chorobę i pokarm przez nie przelatuje. To bzdura, bo dziś dzieciaki nie mają żadnych problemów – opowiadają Kamińscy.
Ale kiedy rodzeństwo trafiło do nich, pytało, czy może... siedzieć przy stole! W poprzednim domu dzieci jadły na... klatce schodowej! - Każde dziecko miało wyznaczony stopień na klatce schodowej, na którym jadło – mówi pan Adam.
- "Nasze" dzieci jadły przy kojcu dla psa, a zdarzało się, że były w nim zamykane na czas, kiedy ich zastępcza mama wyjeżdżała do miasta – dodaje.

Koszmar miał trwać pięć lat i skończył się, kiedy kobieta, u której przebywało rodzeństwo, stwierdziła, że z powodu problemów zdrowotnych już nie jest w stanie być zawodową rodziną zastępczą.
Rodzinę zastępczą rozwiązano. Dzieciaki wróciły do domu dziecka, a potem z tej placówki trafiły do Kamińskich. W tej chwili przed sądem toczy się proces kobiety, która prowadziła rodzinę zastępczą.

Zmanipulowane zeznania

W domu pani Gabrieli i pani Adama na jaw wyszła jeszcze jedna straszliwa prawda. Że rodzeństwo, nakłaniane i manipulowane przez "ciocię", opowiadało różne historie, które doprowadziły do skazania ich rodziców na 12 lat więzienia za molestowanie seksualne dzieci! Odsiedzieli dziewięć lat.

- Rodzice byli nieporadni życiowo, mieli problem z alkoholem, ale nigdy nie molestowali dzieci. U ojca nie stwierdzono skłonności pedofilskich, ma poziom agresji poniżej normy – mówią Kamińscy.
Tymczasem Patrycja mówiła, że dochodziło do stosunków z ojcem biologicznym i innymi mężczyznami. - Ani sąd, ani prokuratura nie ustaliły, kim byli ci mężczyźni. Za to biegli ginekolodzy stwierdzili, że Patrycja jest dziewicą! - mówi pan Adam.
Kamińscy, po zapoznaniu się z aktami sprawy rodziców, nie mają wątpliwości, że to, co mówiły dzieci, było wyuczone, bo tymi samymi słowami nazywały narządy płciowe, bo w ten sam sposób mówiły o tym, co ich spotkało. - Wychowuję dzieci i wiem, że każde dziecko opisze jedno zdarzenie zupełnie inaczej. A ich słowa przeciwko rodzicom... to był wiersz, którego się nauczyli – mówi pan Adam.

Kamińscy napisali list do biologicznych rodziców, a w nim, że uważają, że są niewinni. Pojechali do zakładu karnego, do ojca dzieci. - Powiedział nam, że przez cały czas modlił się w więzieniu, żeby ktoś przeczytał te akta ze zrozumieniem. Przedstawił swoją wersję wydarzeń. Że oni sami poprosili o pomoc, bo nie radzili sobie. Jego żona miała iść na odwyk, on miał jechać do Holandii do pracy – opowiada pan Adam.
Kamińscy walczą o sprawiedliwość dla rodziców biologicznych ich dzieci. Dzięki nim sprawa trafiła do Wydziału Kasacji Departamentu Postępowania Sądowego. Jednocześnie pani Gabriela jest oskarżycielem posiłkowym w sprawie przeciwko rodzinie zastępczej. Dlaczego to robią? - Bo ciepły, wygodny dom to nie jest wszystko. Chcemy wyjaśnienia tej sprawy do końca, żeby dzieci potem potrafiły z tym żyć - mówią.


Trwa analiza sprawy

Jak dowiedzieliśmy się w Prokuraturze Krajowej, aktualnie w Wydziale Kasacji Departamentu Postępowania Sądowego analizowane są akta sprawy dotyczącej rodziców biologicznych, skazanych prawomocnym wyrokiem sądu z dnia 13 grudnia 2011 r. za wykorzystanie seksualne własnych małoletnich dzieci na kary łączne po 12 lat pozbawienia wolności, pod kątem ewentualnego wywiedzenia kasacji na korzyść skazanych przez ministra sprawiedliwości - prokuratora generalnego.

3

Komentarze

  • sceptyk Do obserwatora 22 listopada 2017 13:10Ludzie jak piszecie komentarze to piszcie proszę bez błędów. SENSOWNY a nie SĘSOWNY.
  • życzliwy po co to? 21 listopada 2017 16:01Sklejają dzieciństwo? Ci ludzie odgrzebują sprawę sprzed lat, żeby błyszczeć w mediach. Pytam - po co to? Dlaczego dzieciaki mają to przeżywać na nowo i kto wyjaśnia takie sprawy przed kamerami?
  • obserwator gdzie sprawiedliwość 20 listopada 2017 01:41ja się pytam czy jest jakiś sęsowny nadzór nad rodzinami zastępczymi gdzie były panie z opieki społecznej co? je takze powinni ukarać i to z całą surowościa. gdzie były panie nauczycielki co? nie widziały co się z dziećmi dzieje? je także ukarać i to jeszcze surowiej!!! co za zwyrodnialcy !!! szacunek wielki i wsparcie dla tych państwa za odwagę i determinację .

Dodaj komentarz