Marcin Boratyn, kierownik GHM i Marek Wróbel z tablicą / Iza Salamon
Marcin Boratyn, kierownik GHM i Marek Wróbel z tablicą / Iza Salamon

Tydzień temu z małego wiaduktu kolejowego w Jastrzębiu zdemontowano metalową tablicę z 1909 roku. To sukces głównie pasjonata historii Marka Wróbla. W zeszłym roku zasłynął jako znalazca zabytkowej wanny z dawnego uzdrowiska, od jakiegoś czasu nie dawała mu spokoju metalowa tablica wisząca na niewielkim wiadukcie pomiędzy ulicy Pszczyńską a Północną.

– Tablice były dwie: jedna ta, którą zdemontowaliśmy, a druga na wiadukcie w okolicach ulicy Opolskiej. Ta druga zniknęła bez śladu – mówi Marek Wróbel. Dodaje, że tablice odkrył Jarosław Mrożkiewicz, nauczyciel historii i pasjonat, jeszcze w latach 90., ale wtedy mało kto zwrócił na to uwagę. – W tym roku jednak przeczytałem na temat tablic artykuł w jednym z dawniejszych wydań Biuletynu Galerii Historii Miasta. Od razu pojechałem na miejsce i zorientowałem się, że jednej tablicy już nie ma. W kwietniu udałem się do wiceprezydenta Romana Foksowicza z prośbą, aby napisał pismo w sprawie demontażu tej tablicy, bo jest to mienie kolejowe. W krótkim czasie wiceprezydent odpowiedział, że pismo poszło, ale czekałem ze dwa miesiące i nie było odpowiedzi – wspomina Marek Wróbel.

Ustalił więc numer działki, na której znajdował się wiadukt z tablicą, znalazł adres centrali PKP w Warszawie i wysłał swoje pismo. – Po dwóch tygodniach zadzwonił przedstawiciel kolei, chcąc się ze mną umówić w Jastrzębiu. Pojechaliśmy na spotkanie z Marcinem Boratynem, kierownikiem Galerii Historii Miasta, i pokazaliśmy temu panu miejsce z tablicą. Zrobił zdjęcia i obiecał, że do dwóch tygodni przyjdzie odpowiedź – relacjonuje pasjonat. I już po jakimś tygodniu otrzymał list, że PKP przystają na demontaż tablicy. – Pojechałem z tym do dyrektora Jastrzębskiego Zakładu Komunalnego i w końcu udało się – triumfuje pan Marek.

W środę ekipa na krótko zablokowała wąską przecznicę od ulicy Pszczyńskiej, zdemontowała tablicę i przekazała ją Markowi Wróblowi, a ten oddał ją Marcinowi Boratynowi. – Wszystko wskazuje na to, że jest to tablica fabryczna producenta, który wykonywał części metalowe na potrzeby kolei w Jastrzębiu. Była to Fabryka Maszyn i Odlewnia Żelaza w Mikołowie, która produkowała asortyment żeliwny i stalowy, łącznie z częściami do łodzi podwodnych, górnictwa i kolei – mówi Marcin Boratyn. Na zdemontowanej tablicy widnieje 1909 rok, kiedy to powstały wiadukty w Jastrzębiu, natomiast sama kolej na odcinku z Jastrzębie – Pawłowice ruszyła w 1911 roku.

Odcinek do Wodzisławia powstał w 1913 roku. Dzisiaj niestety w Jastrzębiu-Zdroju kolei nie ma wcale. Pozostały po niej jedynie pamiątki, m.in. właśnie w postaci tablicy z 1909 roku. – Mamy też w zbiorach komposter, czyli kasownik, który stał kiedyś na stacji, mamy plan uzdrowiska, który znajdował się przy dworcu w Zdroju, zegar dworcowy, ale są to pojedyncze eksponaty. Z koleją jest taki problem, że pozostały po niej głównie pamiątki wielkogabarytowe, a tych nie da się przenieść do galerii – mówi Marcin Boratyn. Część pamiątek przepadła niestety bezpowrotni. Niektóre dworce uległy degradacji jeszcze w czasach, kiedy nie było Galerii Historii Miasta.

– Na terenie Jastrzębia-Zdroju istniały początkowo dwie stacje: Zdrój i Górne. Z czasem w granicach miasta znalazły się dworce m.in. Bzie, Moszczenica, Ruptawa, Szotkowice czy Zofiówka. Najlepiej zachowany jest budynek w Ruptawie, natomiast obiekty w Zdroju czy Moszczenicy są w opłakanym stanie. A tablicę najpierw trzeba ją oczyścić i zabezpieczyć, gdyż ma pewne ubytki, pęknięcie, a potem pomyślimy, co dalej. Najważniejsze, że jest już bezpieczna – podkreśla Marcin Boratyn.

Galeria

Image alt Image alt

Komentarze

Dodaj komentarz