Kościł pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku, lata 70. / Archiwum
Kościł pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku, lata 70. / Archiwum

 

Z czego dawni rybniccy proboszczowie utrzymywali parafię i siebie? Dziś dalszy ciąg opowieści o obowiązkach wiernych wobec Kościoła.

 

W 1810 roku do proboszcza rybnickiego należało siedemnaście gospodarstw. W samym mieście były trzy (prowadzili je Antoni Nagle, Katarzyna Kokożyn i Jakub Tomaszny), na przedmieściu pięć (Tomasz Mika, Jakub Piełka, Tomasz Piełka, Paweł Zimon i Andrys Reht), w Zamysłowie dziewięć (Szymon Błaszczyk junior, Franciszek Błaszczyk, Szymon Błaszczyk, senior, Antonia (wdowa po Siernym), Florian Piszczała, Błażej Sierny, Franciszek Schneider, Franciszek Kuntze i Jan Raszka.

 

Nowe rządy

 

Każdy kolejny proboszcz był więc panem dominialnym z wszystkimi przywilejami, jak jurysdykcja świecka i sądy patrymonialne nad poddanymi chłopami. Dopiero ustawa pruska z 16 stycznia 1810 roku zniosła te przywileje, a sądy patrymonialne zastąpiły królewskie sądy miejskie. W związku z tym ksiądz Michał Schneider (1772-1837, proboszcz1808-1837), który podpisywał się jeszcze "Proboszcz i Dziedzic", dostał wezwanie przed Główny Sąd Krajowy dla Śląska w Brzegu, aby złożyć rezygnację z sądowych uprawnień. Ze względu jednak na zbyt długą i trudną drogę do Brzegu 2 kwietnia 1810 roku załatwił to w Rybniku, składając deklarację, w której zastrzegł dla siebie "nadal należący mi się z tych domów czynsz gruntowy, tzw. laudemie i inne dochody, które stanowiły i stanowią część mego uposażenia."

Wkrótce chłopi uprawiający farne grunty zostali uwłaszczeni, stając się właścicielami gospodarstw, które wcześniej prowadzili jako poddani. W latach 1862-1863, podobnie jak w całych Prusach, zniesiono wszelkie serwituty przysługujące rybnickiemu proboszczowi wraz z pozostałymi prawami, co uprawomocniono spisaniem recesów z dziewiętnastoma byłymi poddanymi. Dodajmy, że jeszcze w 1861 roku proboszcz otrzymywał z lasów dominialnych 43 sągi drzewa szczapowego na opał, 100 pruskich szefli żyta (1 szefel wynosił 55 litrów) oraz 300 szefli owsa w postaci zboża sypanego (meszne), zaś z dziesięcin snopowych otrzymywał 10 kop (1 kopa – 60 sztuk) snopów żyta i tyle samo owsa.

 

Poważny kapitał

 

Za wszystkie te zobowiązania parafian i dominiów ustalono jednorazowe odszkodowanie w wysokości 23-krotnej rocznej wartości tych świadczeń. Tym sposobem proboszczowie otrzymali poważne kapitały, które zasiliły kasy kościelne. Jeszcze w 1906 roku w rybnickiej parafii kapitał ten wynosił 161 434 marek niemieckich w złocie, papierach wartościowych i monetach. Zawierucha pierwszej wojny światowej, potem inflacja marki niemieckiej przyczyniły się do prawie całkowitej ich dewaluacji. Dodajmy tu, że chociaż serwituty zostały zniesione, to wszelkie nieruchomości i grunty nadal były własnością kościelną.

W 1863 roku do proboszcza rybnickiego należało jeszcze około 150 morgów magdeburskich gruntów (około 38 hektarów). W roku 1894 w protokole wizytacji kanonicznej podano, że grunty proboszczowskie wynoszą 45 hektarów 51 arów (182 morgi) i rozlokowane są w 34 pojedynczych parcelach, z czego 40 hektary 44 ary to grunty orne, zaś 5 hektarów 10 arów to łąki. Ponadto na północ od miasta leżały jeszcze trzy parcele o powierzchni 6 hektarów 20 arów (blisko 25 morgów), jednak rola ta należała do kościoła, więc dochody z niej przeznaczano na potrzeby parafii. Przez wieki grunty te były uprawiane przez kolejnych proboszczów i stanowiły podstawę ich dochodów. Dopiero ksiądz Edward Bolik (proboszcz 1861-1899) zapoczątkował dzierżawę, zaś jego następca ksiądz Franciszek Brudniok (proboszcz 1900-1923) użytkował już tylko 3 hektary 45 arów, resztę pól i łąk dzierżawiąc gospodarzom za roczne czynsze.

 

Prawne bezprawie

 

Po drugiej wojnie światowej władze komunistyczne przystąpiły do walki z religią, a w szczególności z Kościołem katolickim. Jedną z metod było odcięcie wszelkich źródeł dochodów potrzebnych do normalnego funkcjonowania, co przekładało się między innymi na konfiskatę mienia. Pierwszym krokiem była ustawa z 28 października 1948 roku, na mocy której upaństwowiono wszystkie kościelne szpitale. Następna ustawa z 23 stycznia 1950 roku znacjonalizowała cały majątek kościelny Caritas. Z dniem 8 stycznia 1951 roku weszła w życie kolejna ustawa o przejęciu na własność państwa wszystkich aptek prowadzonych przez instytucje kościelne i zakony.

Jednak najbardziej represyjna była ustawa z 20 marca 1950 roku o upaństwowieniu bez odszkodowania wszystkich gruntów należących do Kościoła katolickiego i innych związków wyznaniowych. Wyjątek miały stanowić grunty należące do proboszczów o powierzchni nie większej jak 50 hektarów oraz 100 hektarów na ziemiach odzyskanych. W porozumieniu z rządem z 14 kwietnia 1950 roku episkopat wynegocjował pozostawienie po 5 hektarów gruntu dla każdego domu zakonnego, 50 hektarów dla biskupów diecezjalnych oraz po 20 hektarów dla seminariów duchownych, jak też wszelkie budowle na zabieranych Kościołowi gruntach. W praktyce jednak upaństwawiano wszystko, bez względu na zapisy prawne podpisane przez tych samych, co... zabierali.

 

Bez wyjątku

 

Tak samo postąpili komuniści z majątkiem ziemskim należącym do parafii pw. Matki Boskiej Bolesnej w Rybniku. W 1953 roku wszystkie grunty proboszczowskie oraz kościelne zostały przekazane na rzecz skarbu państwa, co w świetle przepisów zaakceptowanych przez rząd Polski było jawnym bezprawiem. Taki stan rzeczy zaczął zmieniać się dopiero po 1989 roku.

Józef Kolarczyk

 

Chłopi wobec proboszcza
W 1688 roku poddanymi proboszcza rybnickiego byli: Kapała (zawsze gotów do wykonania wszelkich robót, który za wynajem kawałka roli płacił dziewięć srebrnych groszy); Szymik (mieszkał na górce przy kościele, wykonywać musiał wszelkie roboty i płacił piętnaście groszy rocznie od łączki pod plebanią); Wiktor (mieszkał na górce, płacił rocznie dwa czeskie grosze); Leska (płacił czynsz w wysokości jednego talara); podobnie kilku chłopów gospodarujących na gruncie beneficjalnym. W 1719 roku do poddanych proboszcza należeli Paweł Kapała i Marcin Mrowiec (musieli płacić po jednym talarze); Mateusz Koziołek (płacił szesnaście groszy srebrnych) i Walenty Gorgosz (osiem groszy srebrnych). Wszyscy czterej wykonywali też wszelkie nakazane roboty po trzy dni w tygodniu przez cały rok. Roczny czynsz płacili jeszcze: Józef Lecha i Szymon Bayor (po jednym florenie proboszczowi i po jednym florenie do kasy kościelnej), oraz Grzegorz Morawiec (jednego talara proboszczowi).

 

 

Komentarze

Dodaj komentarz