Michalina i Damian Jacyno ze zdjęciem Sewerynka / Adrian Karpeta
Michalina i Damian Jacyno ze zdjęciem Sewerynka / Adrian Karpeta

Chłopiec w sobotę o godzinie 1 w nocy obudził się z bólem brzucha. Nie mógł się wysikać. Ojciec szukał po aptekach leku na zakażenie układu moczowego. Niestety, wszystkie apteki były zamknięte. Wrócił do domu i natychmiast pojechał z żoną i synem do szpitala. Skierowano ich na oddział ratunkowy. Twierdzą, że przez długi czas nikt im nie otwierał, musieli dobijać się do drzwi. – W końcu otworzyli zaspani, zrobili wywiad, badania, pobrali krew – opowiada pani Michalina.

– Syn leżał, ciężko oddychał, miał sine usta. Lekarz zapytał, czy wiemy, w jakim stanie jest nasze dziecko. Powiedział, że w krytycznym, że ma zatkane jelitko i musi przejść operację – dodaje matka.  Chłopca przyjęto na oddział chirurgii dziecięcej. – Podłączyli mu kroplówkę, zeszła prawie cała. Dali środki przeciwbólowe i kontrast. Synek pokazywał, że chce pić, mówiłem: jeszcze nie możesz, ale zrób kupę, to szybko pójdziemy do domu – szlocha ojciec. Rodzice posadzili go na nocnik, troszkę poleciało. – Ale oni cały czas go nawadniali, faszerowali, a nie założyli nawet cewnika – mówią rodzice.

Nagle dziecku pociekła krew z nosa. – Pobiegłem do pielęgniarki, powiedziała mi, że to normalne po tym kontraście. W pewnym momencie syn zwymiotował krwią, krew chlapnęła na pielęgniarkę, ona go puściła. Poleciał na plecy. Prawdopodobnie wtedy się zadławił – relacjonują rodzice. – Próbowałam go cucić. Mówiłam: wstań, synu, obudź się... On już nie żył – rozpacza pani Michalina.  Chłopca przez prawie dwie godziny reanimowano. Około godziny 8 stwierdzono zgon. – Lekarz nam powiedział: za późno go przywieźliście... A przecież oni dopiero o godzinie 8 rano chcieli go operować! – mówi zrozpaczony ojciec. – Dali nam tylko majteczki, skarpetki i ciuszki.... to wszystko – płacze mama.

Tej nocy wezwali policję, bo podejrzewali, że lekarz jest "wczorajszy". Ale badanie wykazało, że jest trzeźwy. W poniedziałek powiadomili prokuraturę. – Jak żona rodziła, podjechaliśmy pod rybnicki szpital, ale zawróciliśmy do szpitala w Wodzisławiu. Teraz pierwszy raz zdecydowaliśmy się na Rybnik i straciliśmy syna – mówi tata. – Seweryn był dzieckiem autystycznym, ale nigdy nie chorował. Był radosny, szczęśliwy... – szlocha kobieta.

Michał Sieroń, rzecznik rybnickiego szpitala, nie zgadza się z zarzutami rodziców. – Dziecko zostało przyjęte na SOR nad ranem. Było jedynym pacjentem, personel zajął się nim od razu. Zostało zdiagnozowane, było przygotowywane do operacji – mówi rzecznik. Wojciech Kreis, zastępca dyrektora ds. medycznych, wyjaśnia, że dziecko zostało przyniesione przez rodziców na ramieniu, nie w pozycji leżącej. – Było na tyle silne, że potrafiło utrzymać tę pozycję. Później stało także w czasie niektórych czynności medycznych. Na tej podstawie można było sądzić, że jego stan nie był bardzo ciężki. Lekarz na izbie przyjęć uznał, że wymaga dalszego leczenia na oddziale chirurgii – wyjaśnia Wojciech Kreis.

Dodaje, że nie można operować natychmiast, kiedy nie ma bezpośredniego zagrożenia życia, czyli np. zatrzymania krążenia. Przyznaje, że dziecku nie założono cewnika. – To byłoby tylko monitorowanie ilości wydalanego moczu. Lekarz diagnozował, czy u chłopca nastąpiła niedrożność mechaniczna, czy niedrożność związana z porażeniem mięśni jelit. Dziecko spożyło środek kontrastowy w celu sprawdzenia, czy to jelito nie zacznie pracować. Czasem to rozwiązuje taką niedrożność – wyjaśnia Wojciech Kreis.

Dyrekcja wyjaśnia, że tej nocy lekarzem dyżurnym był medyk z 30-letnim stażem. Szpital składa rodzicom kondolencje. – Wyjaśnimy, co było przyczyną zgonu chłopca. Wszyscy bardzo przeżyliśmy tę śmierć, personel płakał, jest nam bardzo żal – zapewnia Wojciech Kreis.

Galeria

Image alt
5

Komentarze

  • jak ma szpitalu kolegę lekarza i idziesz pr prywata szpitalu 01 sierpnia 2018 18:56Gdzie są dyrektor nawet niewiedzą co sie dzieje na oddzielach.
  • jan Fatalny szpital 26 września 2017 01:47Tez miałem taką sytuacje ze jak przywieziono moją ciezko chorą matkę do tego szpitala to nie mogłem sie dostac na oddział ,wszystko pogaszone,zamkniete,po długim czasie ktos zaspany raczył otworzyc mi drzwi,matka lezała pod kroplówką na korytarzu,nic z nią nie robiono.Nastepnego dnia tez lezała sama sobie,bez nadzoru i nastepnej nocy zmarła.Oczywiscie i sąd lekarski i prokuratura sprawe jak zwykle umorzyła.Na dodatek nasze władze tak sobie urządziły parking i teren koło szpitala ze jedyna droga prowadzi na jakis parking prywatny,gdzie nawet w soboty i niedziele łupi sie tych biednych chorych i ich rodziny wysokimi opłatami.I to jest troska o obywateli,chorych ich rodziny i seniorów wg.reklamy w Urzedzie ze Rybnik jest przyjazny dla seniorów.
  • Obserwator tego dziadostwa Lekarze 10 września 2017 01:11Nie pierwszy to przypadek i nie ostatni w polskiej tzw służbie zdrowia pod kierunkiem nijakiego radziwiła niewiele się zmienia a w zasadzie nic - dobra zmiana , rodzice dobijali się do drzwi! - przerwali słodki sen tak bardzo zapracowanych , a potem było coraz "wspanialej" Gratulacje dla opłakujących chłopczyka lekarzy za sukces medyczny.
  • rybniczanka do mieszkańca 06 września 2017 11:49wielka tragedia -wyrazy wspólczucia dla rodziny ALE!!!! nie oceniajcie zanim nie poznacie prawdy!!! opis na pewno mocno emocjonalny ze strony rodziny ---cierpliwości w takich sprawach zanim zaczniesz/zaczniecie oczerniać kogoś -----dodam nie jestem pracownikiem szpitala
  • Mieszkaniec Rybnicka Umieralnia nr3 05 września 2017 16:231)"dziecko zostało przyniesione przez rodziców na ramieniu, nie w pozycji leżącej. ? Było na tyle silne, że potrafiło utrzymać tę pozycję" - no chyba dzieci nigdy nie miał. Ja swojego synka normalnie tak nosiłem gdy spał, dzięki temu miałem 1 rękę wolna, musiałem jedynie uważać żeby za bardzo nie bujać się na boki. 2) nie znam się ale więc pytam: dlaczego skoro dziecko nie mogło oddawać moczu to zlecono badania jelita a nie cewnikowanie właśnie? 3) " W pewnym momencie syn zwymiotował krwią, krew chlapnęła na pielęgniarkę, ona go puściła. Poleciał na plecy." - chyba najbardziej przerażająca rzecz w tym opisie i w dodatku brak zaprzeczeń ze strony szpitala że taka sytuacja nie miała miejsca.

Dodaj komentarz