Marian Kulik, pasjonat dziejw Śląska / Iza Salamon
Marian Kulik, pasjonat dziejw Śląska / Iza Salamon

 

Rozmowa z Marianem Kulikiem z Dębieńska, autorem książki "Gott mit uns"


 

Kiedyś powiedział pan, że Ślązacy są bohaterami historii najczęściej przemilczanej. Teraz też podjął pan trudny temat służby Ślązaków w Wehrmachcie.

Zająłem się tym tematem z wielu powodów, tych osobistych i nieosobistych. Poza tym nie odkryję Ameryki, jeśli powiem, że temat Górnoślązaków w Wehrmachcie jest bliski każdemu autochtonowi, niemal każdej śląskiej rodzinie, w której większość mężczyzn w czasach wojny, a więc w latach 1939-45 szła na wojnę, pełniąc służbę najczęściej w tym "zakazanym" wojsku. Doszedłem więc do logicznego wniosku, że nie może być tak, żeby najnowsza historia naszego regionu była po wsze czasy uwięziona jedynie w pamięci jej uczestników, najczęściej zawodnej.

Zaważyły również i względy osobiste, bo nie będę ukrywał, że zanim zająłem się pisaniem książki, to przegadałem albo przedyskutowałem setki godzin z ludźmi mi bliskimi, którzy swoimi wspomnieniami zaszczepili we mnie zamiłowanie do historii, szczególnie tej nieoficjalne, zamkniętej w rodzinach śląskich, a przez to też bardzo swojskiej, odbiegającej, i to w sposób niezwykle znaczący, od tej ogólnie obowiązującej. Stąd pomysł, żeby wyjść z tymi wspomnieniami poza środowisko, a tym samym poddać je weryfikacji. Może ktoś się z tym nie zgodzić albo mieć inne zdanie, to jednak każdą publikację tylko wzbogaca i zachęca do dalszej polemiki.

 

 

Do ilu świadków historii udało się panu dotrzeć? Skąd pochodzą bohaterowie książki?

Udało mi się dotrzeć do wspomnień 21 ludzi. Wszyscy mają korzenie śląskie. Zacząłem oczywiście od najbliższych, których wojenną przeprawę znałem od zawsze, i to bardzo szczegółowo, wystarczyło tylko te wspomnienia uzupełnić jakimiś zapomnianymi szczegółami. Potem przyszła kolej na byłych żołnierzy z mojej miejscowości, o których wiedziałem, że służyli w Wehrmachcie, a chcą się podzielić swoimi wspomnieniami. A gdy i tych źródeł zabrakło, to docierałem do różnych zakątków Górnego Śląska, wszędzie tam, gdzie była możliwość zrobienia wywiadu. Także w Niemczech znalazłem pana o nietypowym życiorysie. Po wielu namowach udało mi się z nim przeprowadzić bardzo interesujący wywiad, a dlatego interesujący, bo służył w kontrowersyjnej jednostce, która dodatkowo brała udział w tłumieniu Powstania Warszawskiego.

Nie obeszło się bez problemów, gdyż dotarłem do ludzi z niezwykle ciekawymi wspomnieniami, lecz niestety, ich pamięć już na tyle szwankowała, że nie chcieli się zgodzić na wywiad, aby czegoś nie przekręcić, za co też należy się im szacunek. Niestety, ale czas jest największym przeciwnikiem takiej pracy, jak moja.

 

 

Jakie wspomnienia z czasów wojny zachowali pana rozmówcy?

"Gott mit uns" na pewno nie zawiera życiorysów pułkowników czy feldmarszałków, opierających swoje wspomnienia na bazie wielkich operacji czy kampanii, którymi osobiście dowodzili. Książka jest zapisem z życia frontowego żołnierzy szeregowych, piechurów, czołgistów, marynarzy czy też z Waffen SS , którzy opowiadają o wojnie poprzez pryzmat swojej drużyny czy kompanii, historię pełną dramatycznych, krwawych, ale niejednokrotnie i humorystycznych zdarzeń, rozgrywających się wszędzie tam, dokąd dotarły armie III Rzeszy, czyli od Afryki poprzez Monte Cassino, Normandię i Norwegię po Bałkany, Warszawę czy Stalingrad.

 

Czy bohaterowie pana wywiadów chętnie dzielili się wspomnieniami?

Ani razu nie odniosłem wrażenia, że ktoś opowiada z przymusu albo od niechcenia. Wszystkie relacje były niezwykle prawdziwe i żywiołowe, bez cienia manipulacji czy konfabulacji, tak jakby każdy z tych żołnierzy wiarusów chciał po sobie jeszcze zostawić zapisany ślad.

 

Czy warto utrwalać tego typu wspomnienia? Nie zawsze spotykają się one ze zrozumieniem.

Ne tylko warto je utrwalać, ale powinno to być naszym obowiązkiem, bo jeśli my teraz tego nie zrobimy, to już nikt tego nie zrobi i cała niezafałszowana prawda o naszej najnowszej, śląskiej historii odejdzie wraz z tymi, którzy ją współtworzyli. Ktoś do mnie napisał, za co mu szczerze dziękuję, takie słowa: "Dopiero teraz, po lekturze "Gott mit uns", mogę ocenić, co to znaczy historia z pierwszej ręki, wolna od patriotycznej fabuły i pseudo patriotycznych frazesów" . Jeśli chcemy, aby wydarzenia z naszej śląskiej przeszłości stały się historią, to należy o nich pisać i dokumentować, inaczej wszystko pozostanie jedynie legendą albo taką bajką o utopkach.

 

Rozmawiała: Iza Salamon

 

 

 

 

Historie Ślązaków
Książka "Gott mit uns – ostatni żołnierze. Wspomnienia Ślązaków z armii III Rzeszy" zawiera historie Ślązaków, których w czasie wojny los rozrzucił po świecie, od Sahary przez Warszawę aż po stepy nad Wołgą. Większość bohaterów to mieszkańcy Rybnika i okolicznych miejscowości, którzy w swoich wspomnieniach nie ukrywają prawdy o wojennych losach i opowiadają tak, jak było. Publikacja do nabycia jest m.in. w księgarni Orbita na rybnickim rynku, a także w sprzedaży internetowej. Warto wspomnieć, że Marian Kulik jest publicystą "Jaskółki Śląskiej", autorem wywiadów i reportaży, których bohaterami są najczęściej Górnoślązacy w czasach wojny.

 

 

Galeria

Image alt
4

Komentarze

  • jd63 spomnienia żołnierzy 15 stycznia 2018 10:57super książka szkoda że tak późno napisana mogło być więcej wspomnień.Historia prawdziwa.Czytali wszyscy moi znajomi, każdy powiedzioł tak było.Polecom każdymu co kocho historia.
  • graszka super napisana dobrze się czytało i wspominalo jak opa opowiadał swoja chistorie 20 lipca 2017 08:30super napisana dobrze się czytało i wspominało jak opa opowiadał swoje wspomnienia
  • graszka super napisana dobrze się czytało i wspominalo jak opa opowiadał swoja chistorie 20 lipca 2017 08:30super napisana dobrze się czytało i wspominało jak opa opowiadał swoje wspomnienia
  • Carlo = 19 lipca 2017 17:25polecam,książka rewelacyjnie napisana,tylko za krótka

Dodaj komentarz