Masłowski: Europa

Zwyczajem stało się, że w trakcie Dni Rybnika odwiedzają nas delegacje zagraniczne z miast, z którymi Rybnik zawarł umowy partnerskie. Oczywiście nie wszystkich zapraszamy za jednym razem, bo gdyby tak zaprosić wszystkie zainteresowane kluby, chóry i inne grupy od każdego z dwunastu partnerów, to na rynku mogłoby zabraknąć miejsca dla rybniczan.

W tym roku gościliśmy oficjeli z północnoirlandzkiego Antrim i Newtownabbey, Niemców z Eurasburga i Dorsten, przedstawicieli greckiej Larissy oraz dodatkowo, w ramach Europy dla Obywateli - portugalskiego Portimao (polecam - sprawdźcie sobie, jakie tam mają plaże). Ponadto w Rybniku pojawiły się także w tym czasie grupy sportowe i kulturalne z grup partnerskich takie jak chór z ukraińskiego Baru. Tyle wyliczanki. W związku z tym, że obcokrajowcy byli na miejscu w miniony piątek odbyła się debata o przyszłości Europy. Dyskusja w takim gronie ma sens, ponieważ - przynajmniej w teorii - perspektywa lokalnych władz znacząco odbiega od tego, co opowiadają politycy znani z telewizji.

Do rzeczy. Goście z Newtownabbey opowiadali o tym, że Brexit znacznie utrudni im życie. Irlandia, chociaż podzielona politycznie, była spójnym obszarem, w którym łatwo się przemieszczać. Teraz na wyspie pojawi się granica Unii Europejskiej. Niemcy, dla innych potęga, wspominali o tym, że bez jedności Europa będzie rozgrywana przez duże kraje,czyli putinowską Rosję i USA rządzone przez Trumpa. Portugalczycy mówili o tym, jak zaangażować obywateli, zwłaszcza młodzież w poczucie europejskości. Jak przypominać im czasy biedy i to, że obecna sytuacja nie jest dana na zawsze. Ja opowiedziałem o tym, że jesteśmy euroentuzjastami - 88 procent Polaków chce przynależności, jednocześnie jednak jesteśmy w ogromnym strachu przed uchodźcami.

Na koniec zostawiam Larissę. Miasto jest wielkości Rybnika, z powodu kryzysu ekonomicznego przychody ludzi spadły o 50 procent od 2007 roku. W 20 proc. rodzin nikt nie pracuje. Miasto ma problemy z bezrobociem i bezdomnością. I mają około 1000 uchodźców. Nikt nie pytał czy ich chcą, nikt ich nie selekcjonował, nikt nic nie targował. Po prostu przyszli. I trzeba im pomóc, bo to ofiary wojny. I jak to wytłumaczyć potrzebującym mieszkańcom Larissy? A jak wytłumaczyć im, że w Polsce jest niemal 2500 gmin, które nie chcą przyjąć nawet po dwie osoby na miejscowość.

Ciekaw jestem, co dalej z Unią, ciekaw jestem czego Polacy oczekują od nowych negocjacji o funduszach.

Komentarze

Dodaj komentarz