Dr Artur Czesak, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie / archiwum prywatne
Dr Artur Czesak, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie / archiwum prywatne

W tegorocznym dyktandzie śląskim pojawił się wyraz "cipka", co po śląsku oznacza kurkę, kurę. Obecnie jednak rzadko jest używany ze względu na wulgarne konotacje. Czy takich wyrazów jest w języku śląskim więcej?

Za rozumienie tekstu odpowiada nadawca i odbiorca. Jeśli powstała jakaś dwuznaczność w dyktandzie, to była albo zamierzona, albo przypadkowa. Myślę, że wywołać ją mógł niejasny "morusowy gojiczek". "Cipka" to wyraz dźwiękonaśladowczy i nie tylko na Górnym Śląsku nazywa kurczę lub kurę, zwłaszcza młodą. Wydawany przez PAN "Słownik gwar polskich" notuje, że kury to "cipki" także w Wielkopolsce, w Małopolsce, na Mazowszu i Podlasiu, na Wileńszczyźnie i na Kaszubach. Zwykle jest to słowo używane z zabarwieniem nieco pieszczotliwym, niekiedy wspólne z językiem, jakiego używa się w stosunku do dzieci. Gdyby używanie wyrazów w jednym systemie językowym miało być uzależnione od innych, to doszlibyśmy do szaleństwa. Był kiedyś jakiś pobożny zakonnik, który walczył z określeniem "Panna" w odniesieniu do Maryi, bo... "panna" to po włosku śmietana i mogłoby to wywołać zdziwienie Włochów, którzy zjawiliby się na przykład w Częstochowie.

Na północnym Śląsku (i w Wielkopolsce) pojawia się na przykład wyraz "pierdolucha", która jest odpowiednikiem rybnickiej "klachuli" – i nic więcej. Bo czasownik, który w języku polskim jest wulgarny z powodu odniesień do seksu i przemocy, tam oznacza paplanie, roznoszenie plotek.

Z pewnością czytelnicy "Nowin" mogliby opowiedzieć – zachęcam! – jakie słowa "niewinne" po naszej stronie granicy powodują konsternację w Czechach. Podobno nie wypada czegoś "szukać", a turyści z Polski wiele razy tego słowa używają. W sklepie spożywczym Ślązacy naturalnie poproszą o "syr" i dobrze zrobią, bo "ser" bardzo może czeskojęzycznych sprzedawców skonfundować.


A czy wiadomo, skąd się wzięła w języku śląskim "cipka"? Jakie jest pochodzenie tego wyrazu?

Jak już powiedziałem, wyraz jest dźwiękonaśladowczy – bo głos kurcząt naśladujemy jako "cip, cip" i w ten sam sposób je przywołujemy, gdy sypiemy im jedzenie, np. "cip, cip, cipele" (Sycowskie), "cipelki cip" (Tarnogórskie), "cipki cip cip cip", "cip cipedla cip" itd. Nie jest to żaden śląski ewenement.

Na Spiszu – w regionie położonym na wschód od Podhala – "cipki" są przy rękawach koszul, bo to koronki lub specjalne ozdobne ściegi.

No właśnie, w Czerwionce-Leszczynach występowało kiedyś nazwisko zapisywane bodaj Huy, a pochodzące prawdopodobnie z Niderlandów. Obecnie chyba już nikt go nie używa, z wiadomych powodów. Przegrało z wulgarnym wyrazem, chociaż inaczej zapisywanym.

Co można powiedzieć? Nazwiska i nazwy miejscowości niosą nieraz w sobie dziedzictwo wielu wieków. Czasem szkoda, że jakieś głupie, przypadkowe i nieuzasadnione skojarzenie, czyjś złośliwy uśmiech powoduje, że dokonywany jest radykalny krok – zmiana nazwy, odcięcie się od przeszłości. Bywa i tak, że w danym środowisku nazwa jest tak zakorzeniona, że nikomu w niczym nie przeszkadza, a skojarzenie wywoływane u osób spoza środowiska jest zbywane wzruszeniem ramion. Znam dwa nazwiska, noszone przez znane i zacne osoby, które również mogą być zrozumiane opacznie, ale przecież nie muszą. Kultura i szacunek do innych są lepsze niż wulgarność i bezwstyd. Także w odniesieniu do spraw językowych.

A skąd się wziął taki trochę już zapomniany wyraz nasermater i w jakich sytuacjach był używany?

Na Śląsku? Nie wydaje mi się, żeby było rdzenne i odwieczne. Raczej wiązałbym je z przesiedleńcami z zachodniej Ukrainy, przybyszami z Galicji albo cieszyńskimi weteranami I wojny, kolegami wojaka Szwejka. W gwarze lwowskiej "naser-mater" to "łajka", czyli "wymyślanie, lżenie". Słowo "naser" po ukraińsku i po czesku to tryb rozkazujący od ogólnosłowiańskiego czasownika "sr...", który oznacza zarówno czynność fizjologiczną, jak i lekceważenie. Czyli u źródeł jest bardzo niestosowna wulgarność.

Językoznawstwo notuje także proces nazywany dewulgaryzacją, czyli osłabieniem wulgarności. Zdarza się, że w ciągu dziejów wyrazy i wyrażenia tracą swój wulgarny charakter. W polszczyźnie takiemu procesu uległ wyraz "kiep", jeszcze dwieście lat temu bardzo wulgarny, jakoś związany z tym wyrazem na "c", od którego zaczęliśmy. A teraz nazwanie kogoś lub siebie "kpem", a pogody "kiepską" nie wywoła gwałtownych reakcji i oburzenia słuchaczy. Gdy ktoś robi coś byle jak, to w południowej Polsce często się słyszy, że zrobił "na sermater". "Sermater" mówią niektórzy w znaczeniu "raz kozie śmierć". Przesunęły się więc, jak widzimy, znaczenia, granice wyrazów i granice tolerancji. Dziś wszelkie takie użycia określimy jako rubaszne, a zatem dopuszczalne. Ba, wzbogacające i ożywiające nasz język.

Przy okazji wulgaryzmów zapytam na koniec: jak Ślązacy kiedyś przeklinali? Pieronie, jezderkusie, materyjo?

No cóż. Opowieści, że nikt nigdy niczego wulgarnego nie mówił, a jak starzik pedzioł "farōnie", to już było larmo, należą do wychowawczej mitologii. Nie jest to jednak prawda, bo w każdej społeczności są ludzie swobodniej używający języka i sytuacje, które powodują, że "brzydkie wyrazy" same lecą. Niedawno wydana w Opolu książka zawierająca wypisy z protokołów sądowych sprzed ponad stu lat przedstawia nam pełen katalog wyrazów i "wiązanek", jakimi obdarzali się ludzie. Są wśród nich także i te, o których się ostatnio mówi, że one przyszły dopiero po wojnie na Śląsk wraz z wykorzenionymi i chojrakującymi mieszkańcami hoteli robotniczych.

Przytoczone przez panią wyrazy ilustrują ciekawe zjawisko, które nazywamy "tabu językowym". Są to w gruncie rzeczy eufemizmy – wyrazy przez zniekształcenie formy i nieco humorystyczne zabarwienie osłabiające wydźwięk i omijające to, co tabuizowane, bo albo straszne – jak ogień z nieba, albo święte, sakralne – jak wymawiane w niepobożnym kontekście imiona Jezusa i Maryi. Myślę, że wzór trzeba brać z pobożnych i rzetelnych śląskich siodłoków, a nie zdesperowanych i zepsutych biedą miejskich elwrów.

Rozmawiała: Iza Salamon

Galeria

5

Komentarze

  • Jorg Języki iśląski. 05 lipca 2017 22:20Czesi też lubią jak Polacy śpiewają "szukam cię szukam "a i w sklepie się cieszą jak ktoś czegoś szuka.Jak naukowiec chce i ma zamówienie to wszystko udowodni . A z powodu Czechów wycofaliśmy też słowo panna z dowodów osobistych bo się pytali kto to w Polsce sprawdza .( panna to po czesku dziewica ).A sami sobie poszukajcie co znaczy szukam po czesku .A "sprawna laska " to po czesku doskonała miłość .
  • Thaddäus Andreas Botor Sląska gwara. 05 lipca 2017 21:59Pan Dr. Artur Czesak, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie pisze o "cipkach" że są następujące; " "cip, cip, cipele" (Sycowskie), "cipelki cip" (Tarnogórskie), "cipki cip cip cip", "cip cipedla cip" itd." I na dodatek tego całość podkreśla słowami że "nie jest to żaden śląski ewenement". Mało tego, z artykułu można też się dowiedzieć o innych zadziwiających ciekawostkach takich jak używaniu wyrazów w jednym systemie językowym które to jak również twierdzi Pan Dr. Czesak doprowadziłyby one do tego że "doszlibyśmy do szaleństwa" i trudno mi się tu z Panem Dr. Czesak przynajmniej w tej jednej kwestii nie zgodzić; że już tylko czytając to można dojść do szaleństwa. Dalej pisze Pan Dr. Czesak słowa że "był kiedyś jakiś pobożny zakonnik, który walczył z określeniem "Panna" w odniesieniu do Maryi, bo... "panna" to po włosku śmietana i mogłoby to wywołać zdziwienie Włochów, którzy zjawiliby się na przykład w Częstochowie". Szanowny Panie Dr. Czesak ale dlaczego tylko u Włoch? wydaje mi się że już przeciętny Ślązak jak ja, robi to też od razu czytając ten artykuł. Stosunkowo rzadko mam okazję dowiedzieć się na temat mojej gwary, to interesujące co o śląskiej gwarze nowego się tutaj dowiedziałem, no i chyba jestem też trochę tym zaskoczony, szczególnie że na śląskim dyktandzie pisze sie o "cipkach" a są to "wulgarne konotacje".
  • Thaddäus Andreas Botor Sląska gwara. 05 lipca 2017 14:19Pan Dr. Artur Czesak, językoznawca z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie pisze o "cipkach" że są następujące; " "cip, cip, cipele" (Sycowskie), "cipelki cip" (Tarnogórskie), "cipki cip cip cip", "cip cipedla cip" itd." I na dodatek tego całość podkreśla słowami że "nie jest to żaden śląski ewenement". Mało tego, z artykułu można też się dowiedzieć o innych zadziwiających ciekawostkach takich jak używaniu wyrazów w jednym systemie językowym które to jak również twierdzi Pan Dr. Czesak doprowadziłyby one do tego że "doszlibyśmy do szaleństwa" i trudno mi się tu z Panem Dr. Czesak przynajmniej w tej jednej kwestii nie zgodzić; że już tylko czytając to można dojść do szaleństwa. Dalej pisze Pan Dr. Czesak słowa że "był kiedyś jakiś pobożny zakonnik, który walczył z określeniem "Panna" w odniesieniu do Maryi, bo... "panna" to po włosku śmietana i mogłoby to wywołać zdziwienie Włochów, którzy zjawiliby się na przykład w Częstochowie". Szanowny Panie Dr. Czesak ale dlaczego tylko u Włoch? wydaje mi się że już przeciętny Ślązak jak ja, robi to też od razu czytając ten artykuł. Stosunkowo rzadko mam okazję dowiedzieć się na temat mojej gwary, to interesujące co o śląskiej gwarze nowego się tutaj dowiedziałem, no i chyba jestem też trochę tym zaskoczony, szczególnie że na śląskim dyktandzie pisze sie o "cipkach" a są to "wulgarne konotacje".
  • Elisabeth o slaskich przeklenstwach..... 23 czerwca 2017 23:23o wyrazach-dwoznacznych w innych jezykach-kiedys w Niemcach byla piosenka z refrenem-juppi-duppi-zaspiewac na Slasku?oje! przyslowie-oben huj,unten fuj-zewnatrz wspanialy,wewnatrz groza-! slowo -huj-jest czesto urzywane przez Niemcow-jesli sie cos podoba.No wiec nie dziwcie sie Panstwo-to normalny zasob slow ,co kraj,to obyczaj. A my w doma tez mieli cipki-cip,cip,sie ich kormielo,do glowy nam nie przyszlo,zo to cos innego mialo oznaczac. A kibel-to bylo wiadro,/ cinkajmer tez
  • Fojerman kibel 19 czerwca 2017 14:23Je na Śl?nsku słowo "kibel". We kiblach my woda nosiyli dycko.

Dodaj komentarz