Górka: Przestrzeń publiczna

Pamięć ludzka bywa jednak ulotna. Uświadomiłem to sobie na przestrzeni ostatnich kilkunastu dni. Najpierw, aktywnie uczestnicząc w II Dniach Integracji – wydarzeniu organizowanym przez rybnickie koła Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Niepełnosprawnością Intelektualną. A następnie, stojąc pomiędzy niedobczyckimi familokami, w gronie osób zaangażowanych w projekt "Rewitalizacja miasta – nowa energia rybnickiej tradycji".

Wspólnym mianownikiem obydwu zdarzeń jest słowo-klucz: przestrzeń publiczna. To właśnie ona koncentruje życie lokalnych społeczności. Wspólna przestrzeń zwiększa szanse na integrację i rozwój więzi społecznych. Przyjazna przestrzeń publiczna to taka, gdzie chętnie przebywamy, gdzie możemy wypocząć i spotkać się z przyjaciółmi i gdzie czujemy się bezpiecznie. Dla osób niepełnosprawnych przestrzenią przyjazną jest dodatkowo przestrzeń pozbawiona barier architektonicznych i gwarantująca bezpieczne poruszanie się

Wybitny duński architekt Jan Gehl, który dwa miesiące temu gościł w Gdańsku, mówił w kontekście przestrzeni publicznej o wspólnym pochodzeniu, wspólnych interesach i wspólnych problemach. Ucieszyłem się bardzo, gdy na wspomnianych spotkaniach, to właśnie te trzy elementy wybrzmiewały najbardziej. Zrozumienie tych mechanizmów, uwypuklają słowa amerykańskiej aktywistki miejskiej Jane Jacobs, która pisała, że "z pozoru nieważne, bezcelowe, przypadkowe kontakty, które zdarzają się przechodniom, są drobnymi monetami, dzięki którym może wzrastać bogactwo życia miejskiej wspólnoty". Cieszę się zatem, że niedawno przez Rybnik, w ramach II Dni Integracji, przeszedł barwny i rozśpiewany korowód, a Instytut Społeczny Silesia organizuje Pikniki na Kampusie.

Oczywiście nie byłoby drugiego dna, a Górka nie byłby sobą, gdyby nie napisał o czymś, co jest pod górkę... Kwestią zasadniczą jest sposób postrzegania otaczającego świata, który jest usytuowany na skali dwóch biegunów - pozytywnego oraz negatywnego. W zależności od indywidualnych predyspozycji oraz aktywności społecznej w różny sposób będzie artykułowany poziom jakości życia. Ludzkie potrzeby, interesy, cele tworzą wyobrażenia o zastanym i nie zawsze akceptowanym środowisku społecznym, ale także o takim, do jakiego powinno się dążyć jednostkowo i grupowo.

W czasie, gdy kwitną kasztanowce, walec zwany samorządnością niebezpiecznie przyspiesza. Syndrom czteroletni wchodzi w fazę zaawansowaną. Wszakże w przyszłym roku wybory... Rozmawiając ze znajomymi z województw sąsiadujących ze Śląskiem, którzy nie angażują się w politykę, a chętnie kreują przyjazną przestrzeń do spotkań i dialogu, doszliśmy do dość smutnego konsensusu. Społeczność lokalna przed wyborami traktowana jest jak partner, a chwilę po nich staje się już outsiderem... Co gorsza, realizowane, przez miasta i organizacje pozarządowe, projekty na rzecz przestrzeni zaniedbanej i osób wykluczonych, stają się znakomitym transportem do przystanku zwanego mandatem radnego. I coraz więcej osób chce jechać na stopa, bo widzi w tym interes. Społeczne przekonania na temat motywacji radnych do sprawowania mandatu raczej nie sprzyjają postrzeganiu radnych jako pośredników i rzeczników mieszkańców wobec władz samorządowych. Większość respondentów badanych przez CBOS uznaje, że głównymi powodami, dla których radni ubiegają się o mandat, są ich osobiste interesy. Interesy miasta lub gminy mają – w opinii badanych – wyraźnie mniejsze znaczenie w sprawowaniu mandatu radnego. W tym samym raporcie czytamy też... powody, dla których radni decydują się na kandydowanie, są bardzo zróżnicowane i obejmują również pobudki egoistyczne. Radni kierowani tego rodzaju motywacją dążą do realizacji osobistych interesów i nie dostrzegają prospołecznego aspektu swojej roli. Oczywiście nie chciałbym generalizować, ale wspomniane badania oraz analizy i opinie Instytutu Spraw Publicznych, nie napawają optymizmem.

Zapytacie teraz, o co chodziło autorowi ze wspomnianą pamięcią będącą na wstępie powyższego tekstu? Ano fakt, iż po trzech latach od ostatnich wyborów zapomniał on, że przestrzeń publiczna to z reguły wyrafinowana gra interesów, pełna iluzji i eskalacji złudzeń, szczególnie w kontekście koncentracji na problemach społecznych, w której to trudno o kompromis i złoty środek. Szczególnie w tym gorącym okresie. Wnośmy zatem do środowiska lokalnego swoje oczekiwania i doświadczenia, gdyż to właśnie one dostarczają nam informacji, skłaniających nas do podejmowania właściwiej aktywności.

4

Komentarze

  • Boguszowice Nie generalizować 25 maja 2017 11:51Wolałbym przeczytać konkretne oceny radnych, bo generalizowanie to najgorsze co można zrobić w takiej sprawie. Ja tam na swoich radnych nie narzekam, choć Jan Mura w ostatnich dwóch kadencjach już się nieco wypalił. Jest jednak młody Kłosek i ten duet naprawdę robi wiele by w mojej dzielnicy coś się działo - budowa przedszkola, oświetlenie na Rajskiej, uporządkowanie parku, czy plac zabaw przy Nalazków. Są też rzeczy drobne jak stojaki na rowery. Drobnostka a cieszy. Dlatego mówmy konkretnie, bo pasibrzuchy też się do rady pchają, ale nie wszyscy nimi są
  • rozsądny problem odwieczny 25 maja 2017 10:27Mieć czy być? Obserwując sesje rady miasta mam wrażenie że większość chce mieć i przy okazji załatwiać partyjne interesy swoich przełożonych. Każde wolne wnioski to awantura w której merytoryka schodzi na drugi plan. I żeby wątpliwości nie było piszę tu zarówno o opozycji jak i koalicji.
  • kuklok Nie święty 25 maja 2017 09:04Pan taki święty a też każdą okazję do lansu wykorzystuje. Dursie, rymery etc. Poza tym radnym chciałeś pan być ale nie wyszło i za to frustracja wychodzi
  • kleszcz Brawo Górka 25 maja 2017 08:33Mieszkam tak jak w Niewiadomiu i swojego radnego nie widziałem chyba od dwóch lat. A wogóle jak go widuję, to przy okazji jakichś uroczystości jak kwiatki kładzie, albo wręcza. Wiem, oni mają dyżury i można wtedy z nimi porozmawiać. Tylko jak dla mnie to jest sprawowanie funkcji na pół gwizdka, bo radny powinien być aktywny w dzielnicy, powinien być kołem napędowym oddolnych inicjatyw, a nie drzemiącym na codzień misiem który uaktywnia się bijąc pianę na sesji o sprawy, które nie mają nic wspólnego z dzielnicą która go wybrała

Dodaj komentarz