Pomnik waletw w Altenburgu to jedyna tego typu osobliwość na świecie
Pomnik waletw w Altenburgu to jedyna tego typu osobliwość na świecie

 

Werner Mandera, jeden z założycieli Polskiego Związku Skata, zabierze nas dziś na wycieczkę do miasta, w którym prawdopodobnie powstał skat.

 

Na Śląsku mamy mnóstwo miłośników skata, wielu z nich interesuje się nie tylko samą grą, ale też jej historią i tym, co się z nią wiąże, a to ogromny obszar obyczajowości. Werner Mandera, jeden z założycieli Polskiego Związku Skata i współautor książki "Skat dla wszystkich", obecnie prezes klubu Marcel Radlin, uważa nawet, że skat jest częścią śląskiego dziedzictwa. Dziś wraz z nim zajrzymy do kolebki tej gry, za którą uważa się Altenburg w Turyngii. To bowiem właśnie tam rozegrały się wydarzenia, od których tak naprawdę zaczęły się dzieje skata, jakiego znamy dziś.

 

Dwie wizyty

 

– Byłem tam dwa razy: najpierw na przełomie lat 80. i 90., bo musiałem poruszyć ten wątek w książce, która ukazała się w 1991 roku, a później kilka lat temu. Z paroma kolegami z okręgu Śląsk Południe uczestniczyliśmy wtedy w pucharze Saksonii i postanowiliśmy wykorzystać okazję, by zajrzeć do Altenburga i przejść ten niezwykły skatowy szlak, bo naprawdę warto – relacjonuje Werner Mandera, który urodził się w Rydułtowach, a obecnie mieszka z żoną w Radlinie.

Altenburg to miasto liczące ponad tysiąc lat, które niegdyś było stolicą księstwa o tej samej nazwie. W pierwszej połowie XIX stulecia saksońskim notariuszem i nadwornym adwokatem był Fryderyk Ferdynand Hempel, który wraz ze swoim przyjacielem, miejskim urzędnikiem nazwiskiem Neele mieli wymyślić skata. Przekazy podają, że było to w 1817 roku. Ile w tym prawdy, trudno dziś stwierdzić (teorii na temat powstania starej gry jest wiele), nie ma zresztą pewności, czy Hempel i jego kumpel nie byli aby zwykłymi knajpiarzami, bo są i takie hipotezy, ale gra zaistniała i zaczęła robić karierę, największą oczywiście w Niemczech.

 

Pierwszy kongres

 

7 sierpnia 1886 roku w Altenburgu odbył się pierwszy kongres skatowy. W sali domu Bruehla, który udzielił mu gościny, zebrało się ponad tysiąc pasjonatów, i to nie tylko z Niemiec, ale także z innych krajów. W ciągu trzech dni uchwalili pierwsze ujednolicone przepisy tej gry, a potem zasiedli do rywalizacji. Z czasem natomiast w starych murach zamku powstało skatowe muzeum. W jednej z sal wystawowych wisi duża tablica. Wypisano na niej nazwiska graczy, którzy uczestniczyli w turniejach na zakończenie kolejnych kongresów. Do 1956 roku odbyło się ich czternaście, a rekord z 1928 roku, kiedy to przy 688 stolikach grało 2752 szkaciorzy, dotąd nie został pobity.

Co ciekawe, podział Niemiec na NRD i RFN miał wpływ również na skata, ponieważ do istniejącego już związku graczy z siedzibą w Altenburgu dołączył kolejny – z siedzibą w Bielefeld, nazywanym drugą stolicą skata, gdzie też istnieje muzeum. Być może ten dualizm sprawił, że gdy runął berliński mur, w październiku 1990 roku nasi zachodni sąsiedzi zorganizowali 25. kongres skatowy w Hamburgu. – Przebiegał on pod hasłem zjednoczenia i pojednania narodów niemieckich – podaje w książce Werner Mandera.

 

Kolebka w zamku

 

Historyczną kolebką skata pozostaje jednak Altenburg, gdzie w muzeum można zobaczyć m.in. prasę z 1600 roku, za pomocą której wyrabiano karty, są pierwodruki i stare matryce, bogata biblioteka. A w gablotach gdzie by nie spojrzeć, są karty. Chyba wszystkie rodzaje i do wszystkich gier, jakie dotąd wyprodukowano na świecie. Polska też jest tam widoczna, a reprezentują ją m.in. karty z polskimi wzorami i napisami z 1690 roku. To dzieło saksońskiego artysty Gottfrieda Johanna Hildebranda. Talia liczy 36 kart w czterech kolorach (chodzi o barwy), które odpowiadają niemieckim i śląskim, a tuzy zdobią proporce z herbami Orłów, Pogoni, Jednorożców i Jeleni!

– To muzeum uświadamia, że właściwie każda dziedzina życia i każde wydarzenie wciąż znajduje odbicie w kartach. Zobaczyć tam można karty zakładów pracy, restauracji, górników i innych branż. Są karty okolicznościowe, wydane np. z okazji mistrzostw Europy czy mistrzostw świata w skacie, jak również, o na pewno zadziwi wiele osób, z podobizną Lecha Wałęsy w czasach, kiedy był polskim prezydentem – wylicza Werner Mandera, który sam ma kolekcję liczącą około 250 talii, a wciąż, jak mówi, miałby ją czym uzupełnić. – W muzeum nie wolno robić zdjęć, są za to sklepiki z kartami, jednak talie dużo kosztują. Mimo to widziałem osoby, które brały i po 15 sztuk! – dodaje.

 

Pomnik i gospoda

 

Z kolei na placu Bruehla na wysokim cokole króluje duża rzeźba. Każdy szkaciorz, jak tylko ochłonie po tym, co zobaczył w gablotach, orientuje się, że to walczące dupki, czyli najwyższe atuty w skacie. Autorem pomnika był profesor Ernst Pfeiffer, a fundatorem miasto, które chciało uczcić kongres z 1903 roku. W czasie drugiej wojny światowej władze hitlerowskie przetopiły monument na armaty, jednak władze NRD uznały, że był częścią bogatej spuścizny i w 1954 roku nakazały jego rekonstrukcję. Rok później walety na placu Bruehla znowu zaczęły swoją bijatykę.

W centrum starego Altenburga jest jeszcze jedna ciekawostka: 400-letni ratusz, w podziemiach którego mieści się gospoda Ratuszowa. Bywali w niej podobno już Hempel i Neele, być może tu wymyślali grę. Sale zdobi boazeria zakończona fryzem biegnącym przez wszystkie ściany, na którym mamy pochód postaci ze skatowej talii. Otwiera go walet krojcowy, a zamyka szelowa siódemka. – To wszystko daje wyobrażenie, jaką popularnością cieszą się karty w Europie – podsumowuje Werner Mandera.

 

PS Kilka informacji i zdjęcie pomnika waletów pochodzi z książki "Tylko dla szkaciorzy" Jana Rakoczego z 1957 roku.

Komentarze

Dodaj komentarz