Sebastian P. żałuje, że zabił Andrzeja B. Okolicznością łagodzą jest dla niego to, że powodowany wyrzutami sumienia, sam zgłosił się na policję.
Rybnicka prokuratura rejonowa ujawniła treść zeznań 41-letniego Sebastiana P., który zabił 61-letniego Andrzeja B., a następnie zakopał jego ciało w ogródku. Do zbrodni doszło końcem czerwca 2010 roku. O sprawie szeroko pisaliśmy na łamach "Nowin". Panowie mieszkali na terenie jednej posesji w Rybniku-Kamieniu. Sebastian P. w domu, Andrzej B. w budynku gospodarczym przerobionym na mieszkanie. 27 czerwca 2010 roku między mężczyznami doszło do awantury. Miało pójść o zachowanie Andrzeja B. wobec upośledzonego umysłowo syna żony Sebastiana P. – Reakcja dziecka wywołała w podejrzanym przekonanie, że coś złego mogło go spotkać ze strony Andrzeja B. – mówi Rafał Łazarczyk, zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku.
Wieczorem tego dnia doszło do kolejnej kłótni. Andrzej B. miał bowiem bagatelizować całą sytuację i grozić Sebastianowi P. Ten go pobił w jego mieszkaniu, a następnego dnia rano zauważył na terenie posesji. Zaprosił go do domu na kawę, chciał jeszcze porozmawiać o tym, co zaszło między nim a dzieckiem. Andrzej B. przyszedł na kawę, poszedł do łazienki. Kiedy zobaczył w lustrze swoją pobitą twarz, zagroził, że o wszystkim powiadomi policję. – Sebastian P. wystraszył się, że będzie miał kłopoty. Poza tym nie widział żadnej refleksji ze strony pokrzywdzonego wobec tego, co miało się wydarzyć dzień wcześniej – relacjonuje prokurator.
Kiedy Andrzej B. wychodził z domu, Sebastian P. otworzył drzwi do piwnicy. Zepchnął Andrzeja B. ze schodów i udusił przedłużaczem. Zwłoki przeniósł do innej części piwnicy, po czym wrócił do rodziny. Chwilę potem wszyscy wyszli na umówione spotkanie u rodziny. Sebastian P. zostawił tam bliskich, a sam wrócił do domu. Przewiózł na taczce zwłoki Andrzeja B. za pomieszczenie gospodarcze. Tam był dół, w którym składowali gruz. Wrzucił ciało i zakopał. Potem wrócił na spotkanie rodzinne. – Powiedział bliskim, że spotkał się z Andrzejem B. Ten miał mu powiedzieć, że nie chce już na Śląsku dłużej mieszkać, że poznał kogoś i wyjeżdża na Mazury, a potem być może jeszcze do rodziny do Niemiec i że mają się o niego nie martwić. Ta wersja przez lata była utrzymywana – mówi prokurator Rafał Łazarczyk.
Wyrzuty sumienia spowodowały, że w lutym zgłosił się na policję i opowiedział całą historię. – Wyraża skruchę, bardzo żałuje tego, co zrobił. Twierdzi, że doszło do tego w wyniku silnego wzburzenia. Bardzo ciężko znosi separację od rodziny, jest szczególnie związany z dziećmi – mówi prokurator Łazarczyk. Prokuratura próbowała zweryfikować, czy Andrzej B. mógł skrzywdzić upośledzone dziecko. – Takie okoliczności nie zostały potwierdzone, co nie wyklucza, że taki fakt miał miejsce – wyjaśnia prokurator Rafał Łazarczyk. Jeśli prokuraturze nie uda się podważyć tej historii, sąd rozstrzygnie takie wątpliwości na korzyść podejrzanego. Jak zaznacza prokurator, zeznania Sebastiana P. są spójne.
Żona zabójcy skorzystała z prawa do odmowy składania zeznań. Przesłuchano innych członków rodziny, w tym niektóre dzieci. – Na podstawie tych zeznań nie ustaliliśmy, żeby ktokolwiek inny wiedział o tym zdarzeniu czy w jakikolwiek sposób pomagał Sebastianowi P. – mówi prokurator Rafał Łazarczyk. Śledztwo wciąż trwa. W najbliższym czasie Sebastiana P. zbadają psychiatrzy. Końcem czerwca prokuratura planuje skierować do sądu akt oskarżenia. Chociaż za zabójstwo grozi nawet dożywocie, być może prokuratura nie będzie wnioskowała o najwyższy wymiar kary. Okolicznością łagodzącą jest też to, że Sebastian P. sam się zgłosił na policję, przyznał się. – Mężczyzna miał kryminalną przeszłość, ale pracował, dzieci miały właściwą opiekę, dom był zadbany... – mówi prokurator Rafał Łazarczyk.
Komentarze