Do tej makabry doszło w czwartek. Inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego postanowili sprawdzić warunki transportu zwierząt. Nakazali więc kierowcy zatrzymanemu w Rogowie otwarcie ładowni. Widok jej wnętrza był przerażający. Na podłodze leżała krowa z pociętym gardłem, cała we krwi. W kącie stał młody, wystraszony byczek. Kierowca oznajmił, że krowa dopiero co ocieliła się i bardzo się męczyła w transporcie, więc postanowił postąpić humanitarnie i dlatego podciął jej gardło!
Wersja ta budziła wątpliwości. Liczne ślady krwi widoczne były również na platformie załadowczej pojazdu, co sugerować może, że martwe zwierzę został wciągnięte do pojazdu, a nie zabite w jego wnętrzu. Kierowca, podejrzany o popełnienie przestępstwa został zabrany na komisariat w celu przesłuchania. Przedtem jednak inspektorzy wręczyli mu protokół z opisem licznych naruszeń oraz mandaty karne na łączną kwotę 2,5 tys. zł. Cielak został dowieziony do miejsca docelowego innym pojazdem.
Na miejsce wezwano lekarza z Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Wodzisławiu Śląskim oraz powiadomiono Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii. Po chwili też na miejscu zjawili się pracownicy Sanepidu, a następnie policjanci z wydziału kryminalnego. Przyjechał tez przedsiębiorca, w imieniu którego wykonywano przewóz. Jako odpowiedzialny za organizację transportu został ukarany kwotą 4 tysięcy złotych w drodze mandatów karnych. Zostało też wszczęte wobec niego postępowanie administracyjne za naruszenia zagrożone łączną karą dziesięciu tysięcy złotych. Powiatowy Lekarz Weterynarii również wszczął postępowanie administracyjne w przedmiocie cofnięcia przedsiębiorcy prawa do prowadzenia hodowli i transportu zwierząt.
A zaczęło się niewinnie. W czwartek około południa inspektorzy z wodzisławskiego oddziału ITD Katowice zostali poproszeni przez policjantów o przyjazd do Rogowa i pomoc w przeprowadzeniu kontroli. Zatrzymali bowiem samochód ciężarowy krajowego przedsiębiorcy, którym wykonywany był transport zwierząt. Powód zatrzymania był prozaiczny – kierowca przekroczył dopuszczalną prędkość. Po chwili okazało się, że nie posiada on uprawnień do prowadzenia samochodów ciężarowych – miał prawo jazdy jedynie kategorii B. Policjanci uznali, że czas na specjalistów i wezwali ITD. Inspektorzy na wstępie stwierdzili, że kierowca, nie miał też wymaganych kwalifikacji dla kierowcy przewożącego rzeczy. Następnie ustalili, że nie rejestrował on na tzw. wykresówce swojej aktywności. Przedsiębiorca, w imieniu którego wykonywano przewóz, był już wcześniej znany inspektorom z tego typu naruszeń.
Komentarze