Kobieta zrobiła, jak duch przykazał, a we młynie zapanował spokj / Elżbieta Grymel
Kobieta zrobiła, jak duch przykazał, a we młynie zapanował spokj / Elżbieta Grymel

 

  Gdyby nie stara babulinka, która wypełniła polecenia uciążliwej zjawy z narażeniem własnej duszy, a może nawet i ciała, duch młynarza może do dziś błąkałby się po tym świecie!

 

Do mojej babci zachodziła często stara, zgarbiona babulka, o której mówiono, że wywołuje duchy i potrafi z nimi rozmawiać. Kiedy pojawiała się z wizytą, przytulałam się do babcinej spódnicy i wsłuchiwałam w jej opowieści. Bałam się tej dziwnej "starki", za którą, jak mi się wydawało, kroczył jakiś lodowaty ziąb, ale znacznie bardziej obawiałam się duchów, które mogły pojawić się wszędzie i nic nie stanowiło dla nich przeszkody.

Akurat w owym czasie w okolicy Szczejkowic umarł młynarz, jednak jego duch co noc nawiedzał swój dom, jak również i młyn, czyniąc przy tym wiele hałasu i szkód. Nie pomogło poświęcenie domostwa i młyna przez miejscowego proboszcza, bo gość z zaświatów pojawiał się nadal i stał się jakby bardziej zawzięty. W końcu zdesperowani potomkowie młynarza posłali po znającą się na rzeczy babę, w myśl zasady: "jak nie pomoże, to na pewno nie zaszkodzi". Liczyli na to, że dowiedzą się przynajmniej, czego chce od nich duch ojca. Babulka przybyła do nich dopiero późnym wieczorem, a tuż przed północą rozkazała wszystkim domownikom odmawiać modlitwy za zmarłych tak długo, dopóki ona nie skończy rozmowy z duchem.

Sama zaś wzięła w rękę kropidło ze święconą wodą i opisała też poświęconą kredą okrąg wokół siebie. Kiedy pojawił się duch, kobieta zapytała go w imię Boga, czego żąda. Okazało się, że zmarły młynarz domagał się trzydziestu mszy za swoją duszę i rozkazał zwrócić przywłaszczone kiedyś przez niego mienie prawowitym właścicielom. Na koniec zażądał najcięższej próby, którą musiała wykonać przepytująca go kobieta. Miała ona w wyznaczonym dniu o północy stawić się w żorskim kościele, odziana jedynie w białą płachtę.

Babulka nie miała wyboru, musiała zastosować się do owego żądania i umówionej nocy zjawiła się w świątyni. Co ciekawe, drzwi były otwarte, a kościół był wypełniony po brzegi, jednak ludzie byli jacyś obcy i przedziwnie, staromodnie ubrani. Zgodnie z tym, co jej powiedział duch, kobieta szybko odszukała ławkę, którą zajmował młynarz, i usiadła obok niego. Kiedy zbliżało się Ofiarowanie, ludzie zaczęli opuszczać ławki i kierować się w stronę ołtarza. Zgodnie z umową w tym momencie kobieta również opuściła ławkę, ale skierowała się w stronę wyjścia i szybko wybiegła z kościoła. Pędziła, ile sił w nogach w kierunku kościelnej bramy.

Kiedy ją mijała, poczuła, jak setki rąk zdzierają z niej biały obrus, którym się okryła. Nie oglądając się, goła jak ją Pan Bóg stworzył pobiegła prosto do swojego domu! Położyła się do łóżka, ale z emocji nie zdołała zasnąć, więc nazajutrz poszła na pierwszą poranną mszę. W pobliżu kościelnej bramy walało się wiele białych drobnych strzępków! Kobieta nie miała wątpliwości, że były to resztki jej białej szaty. To samo stałoby się z nią, gdyby nie zważając na ostrzeżenia ducha, zbyt późno wybiegła z kościoła!

Ludzie opowiadali, że od tego czasu duch młynarza przestał się pojawiać i we młynie zapanował spokój.

Elżbieta Grymel

Komentarze

Dodaj komentarz