41-latek, który przyznał się do zamordowania 61-latka, wraz ze swoją partnerką wynajmowali od niego dom. Mieszkali w nim razem. Bliscy i sąsiedzi podejrzewają, że przyczyną zbrodni mogła być chęć przejęcia domu!
Dotarliśmy do rodziny zamordowanego Andrzeja, którego zwłoki odkryto wczoraj na podwórku jego domu. Rozmawialiśmy z jego 43-letnią córką, która mieszka w Zabrzu. - Już siedem lat temu wiedziałam, że to się tak skończy. Ci ludzie, którzy wynajmowali dom od mojego ojca, nie podobali mi się. Okłamali mnie. Kiedy mój ojciec zaginął, byłam u nich, rozmawiałam z nimi. On mi powiedział, że ojciec wyjechał do Niemiec, po minucie jego żona powiedziała mi, że jest na Mazurach. Kłamali, nie zdążyli opracować wspólnej wersji. Może byli zaskoczeni tym, że tam przyjechałam – mówi nam pani Mirosława, córka zamordowanego.
Mówiła policji o swoich podejrzeniach. - Ale podejrzenia to jedno, jeszcze trzeba mieć jakieś dowody... - mówi kobieta. Teraz poczuła ulgę. - Bo wreszcie mogę ojca pochować. Zabiorę go do siebie, będzie pochowany blisko mnie... - mówi.
W Rybniku-Kamieniu mieszka kuzynka zamordowanego. - Dowiedzieliśmy się, że zaginął, z pomocy społecznej. Andrzej zostawił do nas telefon kontaktowy. Więc przyszli do nas i powiedzieli, że już trzy miesiące nie pobiera zasiłku – mówi Ireneusz Gańczorz, którego żona jest kuzynką zamordowanego Andrzeja.
- Ten człowiek, który to zrobił, jest synem mojej nauczycielki, jego ojciec był policjantem. Siedział w więzieniu za napad z bronią na pocztę w Czerwionce-Leszczynach – mówi nam pan Ireneusz.
Komentarze