Przymierzałem się od jakiegoś czasu do napisania felietonu na temat powiatowego urzędu pracy. To taka instytucja, która mieszkańcom kojarzy się z rejestrowaniem bezrobotnych. Jednak czym dłużej zajmuję się tematem aktywizacji bezrobotnych, tym więcej możliwości odkrywam. I chciałem się podzielić, zachęcić do korzystania z usług. Ocieplić wizerunek tej instytucji. Nadeszła jednak smutna wiadomość. Rząd planuje włączyć urzędy pracy do administracji centralnej od początku następnego roku.
Mam świadomość, że to łakomy kąsek. Nasz PUP wspólny dla Rybnika i powiatu rybnickiego (drogi Czytelniku – to odrębne powiaty!) wyda w tym roku ponad 31 milionów złotych. Większość spłynie z Warszawy (tam zaś płynie z naszych kieszeni). Wydatki budżetu centralnego na urzędy pracy to ogrom pieniędzy. I chociaż chciałbym szerokim łukiem omijać politykę warszawskiego formatu, czasami jednak się nie da. Wiem, że nasze instytucje rynku pracy nie są idealne. Uczestniczyłem w projekcie badawczym poświęconym współpracy urzędów pracy i pomocy społecznej. Wynik był oczywisty – jest nad czym pracować. CRIS we współpracy z ekspertami stworzyło cały katalog pomysłów na poprawę sytuacji. Centralizacja jednak nie mieści się w żadnym ze znanych mi modeli, na których chciałbym się wzorować. A fakt, że nawet ubezpieczenie zdrowotne jest teraz do niczego niepotrzebne, powoduje, że całe rzesze naszych rodaków będą omijały rynek pracy wspomnianym już szerokim łukiem. Mamy dostęp do lekarza, to dlaczego nie pracować "na czarno"? I bez zbędnego ględzenia – boję się, że moi rówieśnicy doczekają się czasów, kiedy emerytura 500+ będzie szczytem marzeń.
Chwila, chwila... Felieton miał dotyczyć tego, co ciekawego oferuje urząd pracy. Wiecie o tym, że bezrobotny może otrzymać stypendium na studia? Zaś zatrudniając bezrobotnego po 50. roku życia, firma może przez rok otrzymać dofinansowanie, jeżeli bezrobotny ma ponad 60 lat – wsparcie będzie trwało dwa lata! A jest jeszcze grant na telepracę, czyli dotacja dla firmy zatrudniającej rodzica pozostającego w domu przy dziecku do lat sześciu. Warto pogrzebać. Wiecie już, gdzie.
Komentarze